Demokracja w Polsce jest fikcją, picem, a sprawa krzyży we wrocławskim liceum XIV tylko to pokazuje. Wg dyrektora zdjąć loga, znaki reklamowe konkretnego wyznania zakazuje mu rozporządzenie ministra edukacji z 1992 roku. Jest ono ewidentnie sprzeczne z konstytucja deklarującą państwo w którym wszystkie wyznania są równe. Więc albo się wiesza symbole wszystkich wyznań i wierzeń, (tych globalnych jest 21, w tym i moje), albo zdejmuje się wszystko. W Anglii nawet na kościołach anglikańskich umieszczono całą serenadę najróżniejszych znaczków i symboli zamieniając pustoszejące świątynie jednego wyznania w wielowyznaniowe „domy modlitwy”. Świat się od zdjęcia krzyży z kościołów np. w centrum Leeds nie zawalił.
Wystarczyłoby by licealistka zaskarżyła to rozporządzenie do Trybunału Konstytucyjnego. Ale w marionetkowej demokracji, gdzie wszystkie te urzędy to takie pice na wodę, sama tego, jak się okazuje, zrobić nie może. Po drodze musi przebrnąć przez Urząd Cenzury, w postaci grupki panów z kilku instytucji- dopiero oni zadecydują, dość arbitralnie, czy w ogóle kobieta może skarżyć akt prawny jako łamiący jej prawa zagwarantowane w konstytucji.
Ale to tylko czubek picu. Czytam u p. Sadurskiego: "W roku 1990 Trybunał utrzymał w mocy rozporządzenie ministra edukacji wprowadzające nauczanie religii w szkołach publicznych. W 1992 roku Trybunał oddalił zarzuty RPO o niekonstytucyjności zatrudniania nauczycieli religii w szkołach, umieszczania stopnia z religii na świadectwach, odmawiania modlitw w szkołach publicznych także poza lekcjami religii itp. W 1994 roku Trybunał utrzymał w mocy ustawę wymagającą respektowania wartości chrześcijańskich w audycjach radiowych i telewizyjnych…"
A jak ja chcę nadawać stację radiową dla innowierców i w niej nie ma nic o chrześcijaństwie? Jak ci ludzie nie są chrześcijanami? Nawet w moim wyznaniu są tylko jakieś fragmenty chrześcijaństwa, ale np. Pawła z Tarsu, twórcy chrześcijaństwa, się tu nie uznaje, zresztą żył 2 pokolenia po Jezusie. Chrześcijan się krytykuje w kilku odmianach mojego wyznania. To jest sprzeczne z zapisem respektowania wartości chrześcijańskich, czyli Trybunał Konstytucyjny nałożył cenzurę wyznaniową.
Picem są media. O tym, kto z polityków jest przyjacielem którego wydawcy czy właściciela i jak się go „pompuje”, mówi się po kątach. To media utrzymują zabetonowanie sceny politycznej w Polsce, jak określił to kolega o ksywce Sierak w „Przekroju”. Wspominałem już kilka razy o finansowym zabetonowaniu sceny politycznej. Już tylko szaleńcy porywają się z motyką na słońce, a tym jest pokonanie mitycznej bariery kilku milionów potrzebnych by w skali kraju ktoś o danym ruchu politycznym usłyszał.Już w sąsiednim RFN jest system finansowania polityki który nie ma łatki uniemożliwiającego zmiany polityczne. Inny mechanizm finansowania, dający dostęp do środków ruchom pozaparlamentarnym spowodował że zmiany są możliwe.
Wciąż wiele z paneuropejskich ideologii politycznych w Polsce praktycznie nie ma reprezentantów, bądź o reprezentantach takowych ideologii nikt nie usłyszał, bo nie wpuszczono ich do mediów. Liberałowie, chadecy, zieloni, socjaldemokraci- coś z tego w Polsce istnieje? Ależ owszem, istnieje i opowiada o systemie finansowania polityki dzięki któremu grupka oligarchów może rządzić praktycznie w kilka osób. Nawet była raz dyskusja o zabetonowaniu wejścia do parlamentu z udziałem reprezentantów tych ruchów.
W tej sytuacji nic się nie zmienia. Bez konkurencji na rynku politycznym mamy teraz taki PRL bis, w którym ludzie muszą przeżyć za ½ czy 1/3 pensji swoich kolegów z krajów funkcjonującej demokracji. Układ w mediach, którego ja nie rozumiem powoduje że szarzy ludzie myślą że w Polsce mamy demokrację. A to tylko PRL bis z zabetonowanym wejściem do parlamentu.
Medialnego układu nie rozgryzłem, poza więzami przyjaźni wydawców i polityków oraz, w wielu przypadkach, możliwością istnienia opasłych teczek na właścicieli mediów. Skoro w Internecie można znaleźć informacje o ich przeszłości mocno ich kompromitujące, to co dopiero może być w tych teczkach?
Inne tematy w dziale Polityka