Jako osoba działająca w ruchach społecznych mam dostęp do różnorakich badań, czasem bardzo drogich, które zleca się by zbadać rynek polityczny i szanse parlamentarne poszczególnych ruchów politycznych. Oczywiście z badań tych wychodzą dane niekiedy przerażające. Polacy okazują się mieć fobię homoseksualną w stopniu niemalże talibańskim. W roku 2008 zdecydowanie z małżeństwami homoseksualistów nie zgadzało się 57,2 % osób, a dodatkowe 14,4 % raczej się nie zgadzało.
Polityka w której zrównuje się prawa osób homoseksualnych i prawa osób heteroseksualnych nie jest żadną polityką lewicową. W Europie Zachodniej przynajmniej, jest polityką centrum. Przecież inaczej nie weszłaby do kanonu wolności osobistych, a śluby dla osób homoseksualnych nie byłyby możliwe. Odmowa prawa zawierania związków, czy małżeństw (w końcu jest w nich i fuckee, i fucker- i to są terminy pochodzące z prac naukowych, a nie żadne słowa podane obraźliwie), to dyskryminacja mniejszości seksualnych. Ta dyskryminacja występuje w Polsce.
Nie wiem jakby to powiedzieć bez obrażania kogokolwiek. Bardzo nie chce kogoś urazić, ale obawiam się, że spośród osób o wysokim i bardzo wysokim poziomie wiedzy zdobytym w Europie Zachodniej, jest bardzo niewiele osób, które popierają represyjne prawo dyskryminujące osoby homoseksualne. Są osoby z fobiami wobec homoseksualizmu (w języku „oświeconych” - homofobiczne, choć ten termin oznacza fobię wobec ludzi). Wszędzie one są, napotykam się na nie w grupie moich znajomych. Ale w środowisku osób kosmopolitycznych, wykształconych w krajach Europy Zachodniej takich osób jest bardzo mało. A stamtąd nasz kraj winien czerpać inne wzorce polityczne. Polscy politycy, którzy proponowaliby takie polityki, z pewnością byliby za równouprawnieniem mniejszości.
W Polsce wiele mediów taką dyskryminację popiera. W ogóle się nie pisze o takich tematach. A to tylko kolejny z objawów dyskryminacji tych osób. Należy powiedzieć katolikom, którzy się przeciwstawiają takiemu prawu, że dyskryminują ludzi o innej seksualności. Należy sprawę skierować do sądów. Tylko że w Polsce nie ma sądów, co pokazują werdykty trybunału konstytucyjnego, któremu bliżej do trybunału inkwizycyjnego. Mianuje się tam sędziów stronniczych, stojących na straży państwa wyznaniowego. Homoseksualistów dyskryminują przede wszystkim sędziowie.
Demokracja liberalna to nie są rządy większości. To przede wszystkim mechanizmy obrony praw jednostki przed żądaniami tłumu. Demokrację bez obrony praw jednostki mieliśmy w starożytnej Grecji. W Polsce także mamy demokrację z bardzo skąpą obroną praw jednostek. Fikcyjne urzędy zajmują się wszystkim innym poza prawami mniejszości i systemem finansowania polityki który z demokracji zrobił oligarchię z zabetonowanym wejściem. Koszty kampanii są tak wysokie, że nawet pytani milionerzy kręcą głowami, mówiąc że do zmiany polskiej polityki trzeba stada kandydatów- multimilionerów i mnóstwa ludzi- słupów.
Prawa jednostki? Równość ludzi – tych szeregowych i tych polityków, którym się dofinansowuje 100 milionów na kampanię wyborczą? Phi! Te urzędy, sądy, sędziowie- to taki śmieszny pic na nic, teatrzyk kukiełkowy.
Inne tematy w dziale Polityka