Żyjemy w kraju zniewolonym okupacją konserwatywno-postkomunistyczną. Od dobrych kilku lat w moim środowisku trwa dyskusja nad fasadowością polskiej demokracji. Tą fasadowość podtrzymują kolaborujący z okupantem dziennikarze. Wg nich wszystko jest w porządku.
System finansowania polityki w Polsce zabetonował już lata temu scenę polityczną. Bariera finansowa jest tak wysoka, że żadne ruchy obywateli nie mogą jej pokonać. Chyba że mają warte wiele milionów PLN wsparcie mediów (jak LPR- od Radia Maryja, albo Samoobrona, użyta medialnie do obalenia rządu AWS-UW przez dziennikarza-cyngla). Zwykłe organizacje szans nie mają. Kolportaż ulotek w skali kraju to kwota 4-5 mln PLN (w Anglii ma się to za darmo), jeden billboard kosztuje, z tego co słyszałem, ok. 20- 25 tys. PLN/ miesiąc.
Podstawowa kampania kosztuje kilkanaście milionów złotych, a ze składek typowe polskie partie pozaparlamentarne mają może z kilkadziesiąt tysięcy rocznie. Jakiś czas temu wielkie partie przyznały sobie dofinansowanie z pieniędzy podatników- od kilkunastu do 100 mln na każdą kadencję parlamentarną. W efekcie kampania wyborcza w Polsce wygląda tak jak te które widziałem w Egipcie. „Reżimowy” kandydat ma billboard na środku ronda, bosi i goli kandydaci opozycyjni- nielegalnie porozklejani na ścianach czy skrzynkach.
W Polsce reżim powrócił. Ludzie nie zdają sobie sprawy ile finansowo każdy z nich traci przez to że w naszym kraju jest fikcja zamiast ustroju demokratycznego. Każdy z nas przeciętnie traci jakieś 24 tysiące PLN rocznie, jeśli uznamy że mając demokrację i wolność słowa, rozwijalibyśmy się na poziomie Czech. Strata ta wynosi 9 tys. PLN rocznie jeśli rozwijalibyśmy się na poziomie Estonii, kraju przodującego w rankingach wolności słowa. Każdy z nas byłby bogatszy o 1/3 czy o 45 % gdybyśmy rozwijali się jak te dwa kraje naszego bloku.
W Polsce większość prasy pełni funkcję dworską wobec rządu i samorządów. Dziennikarze piszą teksty nic nie wnoszące, idealnie powtarzające „obowiązujący bełkot”. Nie wiem, czy starają się „nie wyróżniać się”, czy też jest to forma cenzury? Można im wysłać argumenty które ideologicznie pasują do polityki jednej z ideologii politycznych w Polsce nieobecnych i jakby ocenzurowanych. Oczywiście nic takiego się nie ukaże, zleją nas. Taka cenzura wobec obywateli funkcjonuje nawet w sprawach błahych i gospodarczych. Lokalni politycy do dziennikarzy zwracają się po imieniu. Funkcjonują kontakty jeszcze z czasów komuny.
Od działających demokracji dzieli nas ogromne morze. Przed nami wymiana całej niemal klasy politycznej, jeśli chcemy mieć rządy merytokratyczne, rządy oparte na wiedzy. Przed nami budowa od podstaw instytucji naukowych. Tylko bardzo naiwni mogą wierzyć że za polskimi dumnymi szyldami kryją się placówki naukowe- ich fatalnie opłacana kadra to w większości wolontariusze- hobbyści, którzy pracują na pełny etat zwykle w sektorze prywatnym!
Polska jest krajem rządzonym nie przez elity, ale przez średniaków, przeciętniaków. Drobnomieszczańska Platforma Obywatelska to partia fanów piłki nożnej, ludzi zapamiętanych przez ich sąsiadów jako namiętnie pijących piwo pod płotem, co samo w sobie jest dość ludzkie, i równie przeciętne. Ci ludzie dziś zajmują wysokie stanowiska, ale kwalifikacji ani wiedzy uprawniającej do ich zajmowania- nie mają.
Drobnomieszczańska, filisterska PO wbija Polskę w zapóźnienie. Brak sektora nauki (poza fasadami z dumnymi napisami) to cios w polską przyszłość. Polska już dziś jest tylko dostawcą taniej siły roboczej, jest krajem niemal kompletnie pozbawionym elit, czego dowodem jest poziom polskiej literatury, publicystyki, dziennikarstwa ekonomicznego i technicznego. Często nawet nie istnieją same czasopisma, więc autorzy nie mają dla kogo pisać.
Jakość życia codziennego: estetyka miast, jakość oferty kulturalnej, oferta spędzania wolnego czasu- jest w wielu przypadkach poza wszelkimi normami. Nawet w Warszawie parki są zasrane przez psy. Całe blokowiska Polski B stają się slumsami. Z całych regionów Polski B wyemigrowali typowi młodzi konsumenci kultury lub też jej twórcy, na polskiej prowincji nic nie otrzymujący. Wg nomenklatury speców od zarządzania regionami, emigruje „klasa twórcza”, ludzie którzy są motorem napędowym rozwoju artystycznego i gospodarczego.
Z dużych miast Polski B emigruje wszelki zdolny do pomnożenia wartości dodanej kapitał ludzki. Spece od rachunkowości, pracownicy konsaltingów, wyżsi menedżerzy, ekonomiści, do tego wszelkie pięknoduchy: malarze, graficy, muzycy zwykle finansowo zależni od tych pierwszych grup. To dzięki tej migracji rozwijają się duże polskie aglomeracje, ale jest to rozwój poprzez kanibalizm.
Polska osiąga kres swojego rozwoju. By posuwać się dalej, potrzeba nauki, potrzeba rządów oświeconych merytokratów, potrzeba ogromnych zmian w dziedzinie jakości życia, potrzeba gazet codziennych (mamy same o poziomie tabloidów). Spoglądam bowiem w Fejsbuk, i widzę moich najzdolniejszych i najbardziej kreatywnych przyjaciół na emigracji poza Polską. Wpadają na święta, odwiedzają rokroczny „bal emigranta”. Ale z roku na rok powracających jest coraz mniej….
Ilustracja: Kultura poza granicami Polski. Fragment programu na żywo francuskiej "czwórki", występ nawijaczy ragga
Inne tematy w dziale Polityka