Adam Michnik wciąż jeszcze jest demiurgiem lewicy- jego duch jest wciąż tu żywy. Wraz z pojawieniem się 2 nowych dzienników konserwatywnych jego dominacja po prawej stronie polskiej polityki jest pieśnią przeszłości- medialny monopol znacząco osłabł. Po lewej zaś stronie wciąż jeszcze wpływy poglądów Michnika dominują. Z wielkim prawdopodobieństwem to one sprowadziły w Polsce wielką polityczną klęskę lewicy.
Adam Michnik wielokrotnie wypowiadał się (ostatnio na UW) o „niedrażnieniu" wielkiego niedźwiedzia polskiego antysemityzmu i ultrakatolickiej moralności. Różni niekonserwatywni publicyści wielokrotnie pisali lub opowiadali o tym jak to gazeta Michnika już w połowie lat 90-tych zmieniła front, i przestała dopuszczać ich do głosu. Mieli żal i często brak dostępu do innych silnych mediów.
Okres minionych rządów SLD to wg europejskich standardów tak naprawdę rządy populistycznego bezideowego centrum, i nawet nie centrolewicy. Istotą sukcesu tego dawnego SLD było po prostu samo trwanie, jako alternatywa dla straszących religijnym fundamentalizmem radykałów. Nawet w porównaniu z okresem rządów Kaczyńskich poprzedni rząd SLD jawił się jako oświeceniowy jeśli idzie o prawa i wolności człowieka. Ale na tym braku, właśnie braku religinego zacietrzewienia cała ideologia SLD się kończyła. PO pokazało że również może trwać i nawet jeszcze coś mieć ambitny program dla gospodarki.
Michnik był ojcem chrzestnym tej polityki. On to gloryfikował politykę „niedrażnienia" i swoistego zakonserwowania status-quo. Wg słów powiązanej z tym środowiskiem feministki i pisarki, Michnik przybrał strategię wpychania „procesów modernizacyjnych" polskiego społeczeństwa, takich jak emancypacja środowisk homoseksualnych, pod dywan. Parady gejów były mu i środowiskom postkomunistycznym bardzo nie na rękę. Od lat mówi się że napędzają one głosów partiom skrajnej prawicy. To także tych kilka parad gejowskich pogrążyło SLD.
Ale Michnik i jego gazeta przez lata zmiatała homofobię i inne polskie uprzedzenia pod dywan, licząc że tak skonają w milczeniu. Dopiero pierwsze marsze równości wywołały pewien przełom- lata za późno, ale zaczęto wreszcie dostrzegać temat, po tym jak wyniósł on skrajnych konserwatystów do władzy. Podobnie było z tematem radia Maryja- reakcja przyszła także tutaj niemal o dekadę za późno.
Michnikowi od sporego czasu nie idzie już o idee, ale o władzę. Zauważyli to także publicyści „Odry", np. Krzysztof Uściński (Odra 7-8/ 2007):
„Odkrycie, że Michnik jest politykiem grającym jak inni- wedle tradycyjnych, niezbyt pięknych reguł- było dla wielu ludzi (w tym także dla mnie) rozczarowaniem bardzo, ale to bardzo przykrym. Dla nich (i dla mnie) Michnik jako autorytet moralny- czy jakikolwiek inny- się skończył. Trwająca obecnie dyskusja na temat tzw. michnikowszczyzny nie jest już dla nas ważna."
Michnik jednak wciąż straszy na lewicy. Tutaj, poza tą jego gazetą nie ma innych silnych mediów. „Trybuna" i „Przegląd" to trybuny SLD i nikogo więcej. Rozmaici działacze po tej stronie spektrum snią o gazecie, która odmiennie niż dziennik Michnika dopuści do głosu i liberalnych również w sprawach społecznych wolnorynkowców, i różne lewicowe partie i kanapy nie będące SLD czy "Sierakiem".
Rośnie przekonanie, że aby polska lewica mogła się wybić z kryzysu, potrzebuje niezależnych mediów, wolnych od zakulisowych demiurgów sterująceych sceną polityczną. Dziś niestety takich nie ma. Nowe dzienniki, jeśli powstają, kierują się do odbiorcy konserwatywnego, gdzie przez lata była luka. Nie inaczej będzie zapewne z nowym tytułem Mecomu, choć liberalni wierni czytelnicy gazet codziennych to w Polsce ok. 0,5-milionowa grupa.
Inne tematy w dziale Polityka