Wybierając się do Łomży, przyznam się, byłem pełen uprzedzeń. Łomża w mojej świadomości funkcjonowała jako miasto młode, wyrosłe kaprysem planistów komunistycznych na polskiej prowincji. Do tego Łomża istnieje niejako na uboczu ważnych szlaków komunikacyjnych kraju. Byłem ciekaw jak wygląda i funkcjonuje dość spore miasto położone dziesiątki kilometrów od najbliższej czynnej stacji kolejowej.
Do tego Łomżę odbierałem przez pryzmat pobliskiego Jedwabnego, miasta w którym polscy chuligani zakatowali i spalili żywcem ponad 1000 osób narodowości żydowskiej przy bierności pozostałych polskich mieszkańców miasteczka, którzy wg zeznań świadków nawet sprzeciwiali się propozycjom kilku gestapowców by pozostawić niewielką część żydowskich mieszkańców miasteczka przy życiu. Krótko mówiąc, w Łomży oczekiwałem bloków, prowincjonalności i antysemityzmu. Niektóre uprzedzenia znalazły swoje potwierdzenie, inne nie.

Łomża to nie tylko blokowiska, ba, miasto ma historię bardziej bujną niż np. Warszawa. Otóż pierwszy kościół i pierwsza parafia zostały założone w Łomży około roku 1000 przez Brunona z Kwerfurtu. Ruiny tego tysiącletniego kościoła znajdować się mają na Wzgórzu Świętego Wawrzyńca. Na sąsiednim pagórku, Górze Królowej Bony znajdował się pierwotnie gród, z jednej strony broniony rzeką Narwią. Po prostu przed 1400 rokiem Łomża znajdowała się nieco w innym miejscu, ulokowanym bardziej strategicznie i trudniejszym do zdobycia. Tamta Łomża była wówczas grodem granicznym na rubieżach Polski z krajem Jaćwingów.
Prawa miejskie chełmińskie nadano Łomży, ulokowanej na nowo w bardziej dogodnym miejscu, w roku 1418. Już w XV i XVI wieku Łomża była najważniejszym miastem Mazowsza po Warszawie i Płocku. W 1526 roku Łomża stała się miastem królewskim. Upadek miasta przypadł na wiek XVII i XVIII. To z perspektywy Łomży można dopiero dostrzec jaką polityczną porażką była ultrakonserwatywna, niezmieniająca się Polska przedrozbiorowa z jej „czarnymi procesjami" pozbawionych praw publicznych mieszkańców miast. Jak bardzo odstawała ona swoim zacofaniem organizacyjnym od zorganizowanych aparatów administracyjnych mocarstw ościennych.
Wielu dziwi poparcie ówczesnych autorytetów moralnych (jak choćby Woltera) dla rozbiorów Polski, w polskich szkołach wciąż uczy się że rozbiory Polski były „złem". Zdaje się, że niesłusznie, nasz naród po prostu nie umiał się rządzić. Rozbiory były ogromnym cywilizacyjnym skokiem dla mieszkańców tych ziem. Wbrew kulturze polskiej, ale jednak skokiem.
Dla Łomży koniec I Rzeczpospolitej był jednocześnie końcem upadku tego miasta. Ponowny burzliwy rozwój Łomży przypadł bowiem dopiero na okres pod zaborami. Łomża mozolnie rozwijała się na gospodarczą stolicę regionu dzięki ulokowaniu na utrzymywanym z rządowych pieniedzy trakcie z Warszawy do Petersburga. Już za czasów Księstwa Warszawskeigo stała się siedzibą departamentu.
Jak podają historycy, w roku 1864 miasto liczyło 9636 mieszkańców - 3863 Polaków, 5660 Żydów, 100 Niemców oraz 6 przedstawicieli innych nacji. W przededniu I wojny światowej miasto zamiezkiwało 26 tysięcy mieszkańców, w tym po 11 tysiecy Żydów i Polaków. Dziś Łomża ma 63 tysiące mieszkańców.
Rozkwit przyszedł gdy Łomża stała się miastem gubernialnym, stolicą Guberni Łomżyńskiej. To wówczas powstało piękne centrum miasta, eleganckie kamienice, reprezentacyjne budynki. Łomża tak naprawdę wygląda i dziś jak stolica gubernii. Architektura jest wręcz typowa dla miast rosyjskich. Uwagę przykuwają żeliwe poręcze drewnianych balkonów tutejszych kamienic.

Niestety, centrum miasta jest bardzo zniszczone, kompletnie oszpecone przez nieestetyczne i straszliwie tandetne szyldy reklamowe. Być może dlatego na stronie Urzędu Miejskiego do opisu tutejszych zabytków i reprezentacyjnych gmachów wykorzystano zdjęcia przedwojenne, a czasem jeszcze z okresów zaborów i okupacji. Dziś pod rządami polskimi wszystko po prostu jest zeszpecone tak bardzo że aż trzeba korzystać z historycznych zdjęć.

Historyczne centrum Łomży to Stare Miasto. Jest przeuroczo położone na stromym klifie, ogromnej skarpie nad doliną Narwii. Łomża jest jednym z najpiękniej położonych miast Polski. To coś w rodzaju Sandomierza Północy. Na krawędzi skarpy wznosi się kościół i klasztor ojców Kapucynów. Nieopodal jest rynek, straszliwie poraniony wszędobylskimi tandetynymi szyldami. Jedna strona rynku posiada nawet podcienie! Zabudowę starówki rekonstruowano po II wojnie swiatowej, która zniszczyła miasto w 70 %. Takiego ducha średniowiecza nie spodziewałem się po tym mieście. Łomża ze swoją panoramą z rynku na rzękę Narew daleko w dolinie jest prawdziwym skarbem turystycznym.

Z rynku głównym deptakiem miasta- bardzo krótkim zresztą, ulicą Farną dochodzimy do katedry. Prawdziwej, gotyckiej, ukończonej w 1526 roku. Podaje się ją jako przykład gotyku mazowieckiego. W środku spotykam modlące się kobiety. Ku rozbawieniu moich kolegów przerywam im modlitwę pytając się kto kazał im się tak modlić i skąd wzięły swój egzotyczny zwyczaj. Znając Pismo wspomniałem fragment z księgi proroka Izajasza (ustęp przeciw religijnej obłudzie, (http://online.biblia.pl/rozdzial.php?id=473#P5 ) i spytałem się czy nie lepiej by uczyniły gdyby w tym czasie komuś po prostu bezinteresownie pomogły? Tylko jedna kobieta się tłumaczyła że modli się rzadko i nie całe dnie. Inne starsze kobiety, pod przywództwem krótko obciętej i wcale nie posiwiałej kobiety modliły sie dalej.
Nie żebym był nietolerancyjny, ale takie bezustanne modlenie się musi mieć swoje powody. Kobiety modliły się do jednego z obrazów w nawie bocznej, obrazu który możliwe że uważany jest za cudowny. Kult świętych obrazów przeczy nawet dekalogowi, którego drugie przykazanie jest zwykle katolikom nieznane (w wersji katolickiej dekalogu drugie przykazanie, dość długie, pominięto, zastępując je rozbiciem na dwa oddzielne przykazania 9-go, por. http://pl.wikipedia.org/wiki/Dekalog#Wersja_biblijna). Przykazanie to zakazuje kultu obrazów i ołtarzy. Stało się jedną z przyczyn reformacji w Europie.
Po tej ciekawej wycieczce przyszła pora na posiłek. Była za kwadrans 18-ta, a na Starym Mieście w Łomży nie było dosłownie nic a nic do zjedzenia. Lokalsi, miejscowi skierowali nas do telepizzy, tutejszego pizzowego fast-foodu. Dzięki temu dokonałem wycieczki po okolicach centrum. Mnóstwo tu kamienic o neoklasycystycznej architekturze, kojarzących mi się bardziej z architekturą miast rosyjskich. Niektóre są spore, bardzo wielkomiejskie. Łomża wygląda niezgorzej niż wiele miast poniemieckich.
Przy miejscowym domu kultury grupka nastolatków z wygolonymi głowami i ubranych jak kibice rzuciła w moją stronę tekst „Zgól te pejsy Żydzie" mający odnosić się chyba do moich długich włosów, a może też do osoby siedzącej na ławce obok. Poczułem się dość dziwnie. Grupkę wyminąłem, ale potem skierowałem się w kierunku w którym się udali. Zalazłem w jakieś mniej bezpieczne zaułki, w boczną uliczkę przy domu kultury. Z bram wychodziły podejrzane dresy. Nie było tu miło, ale jednocześnie tez współczułem mieszkańcom tych domostw.
Oto przykład jak wyglądają i podupadają upaństwowione, skomunalizowane budynki. Paskudne podwórka, odpadający tynk ze ścian. To mienie nie neleży do mieszkańców, więc się o nie nie dba. To tutej, jak na dłoni wychodzi cała zawodność aparatu państwowego o której pisano już w starozytnej Grecji. Niektóre ładne domy pozostałe z czasów gubernialnych przeznaczono do wyburzenia, inne przedstawiają opłakany widok. Oj, o zabytki się tu nie dba. A to była ongiś taka miła uliczka...
Drugie centrum Łomży jest gdzie indziej. To ruchiwe skrzyżowanie ok. 2 kilometry na południe od starówki. Dziś znajduje się tam dworzec PKS, a obok targowisko miejskie. Tutaj jest zatrzęsienie sklepów, pasaży handlowych, przewija się więcej ludzi niż na starówce. Gdy pospacerujemy po okolicy, odkryjemy jeszcze resztki dworca kolejowego. Tak tak, Łomża miała jeszcze w latach 90-tych połączenie kolejowe ze światem. Powstało ono bardzo późno, jedne źródła podają datę 1915, inne mówią o latach 50-tych czy nawet 60-tych XX wieku.
Lokalna gazeta, tygodnik dodawany do „Gazety Współczesnej" publikuje w bieżącym numerze zdjęcia pociagu pospiesznego na stacji w Łomży, pokazująć to „zdjecie z szuflady" jako atrakcję czy też egzotykę. Dziś na dawnym dworcu, którego budynku już nawet nie ma (rozkradziono go?) stoją stragany targowiska. Brezentowe i foliowe plandeki straganów dotykają niemal torów. Wygląda to jak w Bangladeszu a nawet bardziej. Tam mimo wszystko pociągi kursują między gęsto rozstawionymi straganami- na zdjęcu diwać lokomotywę, tutaj już nie jeździ nic.

Gdyby miasto wielkości Łomży znajdowało się w Rumunii, z pewnością dojeżdżałyby tu nawet opływowe i nowoczesne wagony motorowe pociągów Intercity, które w Rumunii obsługiwane są także przez mniejsze ale bardzo nowoczesne szynobusy, dzięki czemu można wygodnie i szybko dojechać nawet do mniejszych rumuńskich miast. Wszędzie indziej w całej Europie Centralnej pociągi obsługują nawet bardzo boczne linie. W jednej z polskich gazet natknąłem się na przykład linii kolejowej między dwoma wioskami w Czechach, na której kursuje 13 par pociągów, oczywiście wagonów motorowych. W Polsce tak nie ma niekiedy nawet na magistralnych liniach.
W Polsce nawet do 60-tysięcznych miast Polski Wschodniej nie dojeżdża nic, nawet gdy są tory. Tak wygląda w praktyce wyrównywanie różnic rozwojowych między Polską A i Polską C. Do Warszawy z Łomży jest 140 km, ale samochodem czy PKS-em z uwagi na korki na drogach dostać się coraz trudniej. Pociąg pospieszny nawet snując się po 80 km/h pokonałby ten dystans w półtorej godziny. Samochodem z Warszawy przez zakorkowane drogi podróżowaliśmy ok. 3 godzin.
Jednakże, z tego co czytam, na polskich kolejach jest kilkukrotny przerost zatrudnienia. Porównuje je się z kolejami hiszpańskimi, które przy podobnej pracy przewozowej zatrudniają niemal o 100 tysięcy mniej pracowników! Do tego dochodzi brak konkurencji dla monopolu PKP na polskich torach. Wystarczy wyjechać za polską granicę, by natrafić na pierwszym przygranicznym dworcu w Goerlitz, Frankfurcie nad Odrą czy Kostrzynie pasażerskie pociągi prywaciarzy, zwykle supernowoczesne autobusy szynowe o opływowych kształtach. Wciąż w Polsce wybieranie przewoźników kolejnowych dla subwencjonowanych linii w drodze przetargu jest ewenementem. Marnuje się publiczne pieniądze na dinozaury komunizmu, a nikt nawet nie reaguje.
Łomża to ładny, nieoszliowany turystyczny diament. Jeśli władze tego miasta kiedykolwiek chciałyby stać się miastem także atrakcyjnym dla turystów, powinny zatrudnić plastyków, konserwatorów zabytków, osoby z wyczuciem estetyki, i poprawić wygląd centrum, uporać się z zalewem tandetnych szyldów. Miasta takie jak Kraków czy Toruń dają sobie z tymi problemami radę. Miasto powinno chyba także zadbać o szybkie połączenia kolejowe do Warszawy i Białegostoku. Aż dziw, że kiedyś planowano nawet budowę łącznika z Łomży przez Kolno do Dłutowa, przez co Warszawa uzyskałaby wreszcie szybkie i chyba dwukrotnie krótsze niż obecnie połączenie kolejowe z Mazurami. Przez 85 lat polskich rządów na tych terenach tej luki po granicach zaborów nie zamknięto, ba, kolej w Polsce ledwo co jeszcze wozi.
Możliwe że kolejny boom i rozkwit Łomży przyjdzie dopiero po zastapieniu nie potrafiącej się rządzić Polski przez jakiś inny zewnętrzny organizm państwowy. Być może znów autorytety moralne Europy poprą zakończenie polskiej władzy na tym terenie, a dla tego miasta nastanie kolejna epoka wielkiej prosperity i rozwoju wraz z kolejnym końcem polskiej państwowości na tym terenie. Dziś, co tu dużo ukrywać, w Łomży widać brak całych pokoleń, czego dowodem jest skąpa oferta rozrywki dla młodych w tym mieście. Tu się dorasta, po to by stąd wyjechać.
Jest co prawda muzeum, orkiestra kameralna, teatr lalkowy, ale jakoś zanadto nie widać pokolenia 20-to czy 30-to latków, brak tu bohemy artystycznej, brak też tu większych i znanych uczelni wyższych, atrakcyjnych miejsc pracy. Brakuje całej infrastruktury, zarówno tej miękkiej - mediów lokalnych (nie ma nawet lokalnej stacji radiowej), teatrów, opery, tętniącego życiem centrum miasta, jak i tej twardej- kursujących często pociągów, nowocześnie zorganizowanej komunikacji miejskiej, bezpiecznych dróg, parków etc. Kapitał ludzki emigruje więc. Skutki demograficzne są łatwe do przewidzenia- zahamowana zosatanie wymiana pokoleń, nastapi negatywna selekcja, miasto zacznie się szybko i gwałtownie kurczyć. Jest to proces znany z terenów byłej NRD, które w ciągu dekady straciły 1/3 mieszkańców.
Przyszłość Łomży widzę mimo wszystko w czarnych barwach. Jestem za tym, by rząd Polski wciągnął na maszt białą flagę i oddał swoje terytorium w zarząd innym narodom potrafiącym osiągnąć lepsze od Polski wyniki. Może to niepoprawne, ale powinniśmy wyciągać wnioski z historii. Ja widząc dramatyczną przepaść cywilizacyjną,niemal porównywalną z tą z okresu przed zaborami, oraz stagnację jaka ma miejsce, daleki jestem od optymizmu.
W dawnej NRD do miast wielkości Łomży popłynęły gigantyczne środki, za które w moim niemieckim mieście wielkości Łomży zbudowano nową uczelnię wyższą, tworząc od razu uniwersytet, poprawiono bezpieczeństwo dróg, zmodernizowano, ba, zrewolucjonizowano komunikację miejską, zbudowano nowy obiekt do wystawiania spektakli teatralnych i oper, zmodernizowano linię kolejową do prędkości 160 km/h, poprawiono dostępność komunikacyjną- pociągi do pobliskiej aglomeracji kursowały 2 razy na godzinę, zmodernizowano drogę szybkiego ruchu.
Rządzący Polską chyba nawet nie zdają sobie sprawę z różnic między Polską a krajami ościennymi, i stąd wynoszą swój optymizm. Kontynuując status quo sprowadzą tylko nieuchronną klęskę na miasta wielkości Łomży, nie mogąc odwrócić procesów które już trwają. To ślepi kapitanowie nie widzący że ich okręt nabiera coraz więcej wody, walczący jedynie o miejsce przy sterze.
Inne tematy w dziale Polityka