
Na manifestację na temat zmiany prawa dotyczacego marihuany wybrałem się po treningu. Czasem ze znajomymi ustawiamy się w parku i trenujemy. Ja nie jestem zbyt dobry w różnych akrobacjach i trickach. Chcieli mnie nauczyć salta, obwiązali mnie kordami w pasie i już trzymali za sznury, tylko że wymiękłem bo za mało się wybijam. Muszę jeszcze poćwiczyć wyskok, mam kiepski.
Przywlokłem się na marsz i od razu rozdawałem z kumplami zin rasta. Chyba z 800 sztuk szybko poszło. Ludzie się zbierali, czekali. A. później powiedziała że to jest dość wyjątkowa impreza, w której grupy nie majace na codzień wielkiego szacunku do siebie, lekko sobą pogardające, np, dresy i rasta, razem wyszły na ulice i miło się do siebie odnosiły. Istotnie, wszyscy byli bardzo, bardzo pokojowi i mili. Zwykli ludzie, w hiphopowych, skejtowych ciuchach, niektórzy w bardzo kolorowych. Np. tych bluzach all-over, całych pokrytych grafikami, na które moda przyszła z Japonii (pisał o niej dwa lata temu New York Times: http://www.nytimes.com/2006/04/27/fashion/thursdaystyles/27PRINTS.html )
Potem całość ruszyła. Ojej, ile ludzi, kilka tysięcy najmarniej. Flagi rasta, trochę bębniarzy, do tego pojazdy, platformy z muzyką. Za mało tych ciężarówek z didżejami na tyle ludzi, i za szybko to szło. Z przodu w ogóle nie było słychac muzyki. W poprzednich latach tańczyłem z moimi znajomymi pod tymi platformami, w tym roku, no cóż, przód demonstracji szedł szybko. Zawsze lubię takie imprezy uliczne z soundsystemami na ciężarówkach, przypominają mi Niemcy lub Wielką Brytanię. Berliński Karnawał Kultur czy londyński notting Hill Carnival, dziś największa impreza uliczna Europy z dwoma milionami uczestników.
A tu ledwie kilka tysięcy, i dwa pojazdy z muzyką, choć może kiedyś ta impra się rozwinie. Dziś jednak mało kto tańczy. Mijamy Ministerstwo Finansów- otoczone barierkami i kordonem policji (jak gdyby ktoś chciał na nie napaść). Dopiero później, na Nowym Świecie rozgrzewamy imprezę. Biorę od H. flagę rasta, trochę nią macham. H. pali obok sensi, i częstuje znajomych. Ma z 16 lat, i nie boi się nosić ze sobą weeda na imprezy gdzie wiadomo że mogą go skontrolować. H. sam rozklejał sporą część plakatów o tej imprezie na mieście w Warszawie. Dziś robi za żołnierza armii konopnej- ma wielki hełm z liściem gandzi na przedzie.
Na Nowym Świecie ludzie wychodzą na balkony, podrywają się z restauracyjnych i kawiarnianych stolików i uśmiechają się albo nawet się śmieją. Ta Polska widziana z perspektywy uczestnika marszu wydaje się być o wiele bardziej tolerancyjnym krajem niż Polska słyszana z telewizji czy znana z gazet.
Już po marszu czytałem na forum GW relacje ludzi. Niektórzy sięgali po paranoję, widzieli w tym akcję nieznanych sił pragnących obalić polską rodiznę,: „A może komuś zależy na niszczeniu społeczeństw, wartości i rodziny. Komu? Ponieważ obejmuje to cała Europę, USA i tak dalej, to muszą to być ludzie "z zewnątrz". Czyli nie szeroko rozumiani chrzescijanie." Tak, racja, to nie chrześcijanie. Raczej rasta. Którzy też mają swoje rodziny, swoją subkulturę, swoje wartości. No cóż, mocno inne niż chrześcijańskie.
Inni dyskutanci twierdzili zaś że nawet najbardziej renomowane czasopismo medyczne w kręgu anglo-saskim, „Lancet", poparł legalizację marihuany: (http://www.norml.org/index.cfm?Group_ID=3476 ) No cóż, mimo tego w Polsce więzi się co najmniej setki osób uwikłanych w marihuanowe przestępstwa. W konserwatywnych stanach USA niepasujących chrześcijańskim prawodawcom więźniów jest jeszcze więcej. Z chrześcijańskimi fundamentalistami nie ma dyskusji, żadnej. Ani na dane naukowe, ani na cokolwiek innego. W innych krajach prasa regularnie przytacza różne wyniki badań n/t marihuany, w fundamentalistycznej Polsce jest to absolutnie zbyteczne.
Zaczynamy wreszcie tańczyć przy ciężarówce z głośnikami. Jr Stress się produkuje na całego, wreszcie puszcza znany numer z wmiksowanymi słowami doktora nauk prawnych, Jarosława Kaczyńskiego: „Czy marihuana jest z konopii? Chyba nie..." i dalszą tyradą poprzedniego premiera, z którego wiedzy śmieją się szkolne dzieci od Bałtyku po Tatry. To tak jakby nie wiedzieć z czego się robi herbatę. To straszne- czy p. Kaczyński studiował nie spotykając innych studentów?
Na placu Trzech Krzyży wskakujemy szybko na ławkę jak rok temu, baunsujemy na niej aż przegania nas jakiś policjant. Bawię się z tymi samymi ludźmi co rok temu. Krzyki „sadzić, palić, zalegalizować" nieco ustają- dochodzimy do celu. Naprzeciwko budynku Sejmu czeka na nas kontrmanifestacja neofaszystów. To ONR. Mają brunatne koszule, jak dawni niemieccy naziści. Krzyczą „Wielka Polska Katolicka" i coś w stylu „rasta- pederasta". Jest ich niespecjalnie wielu, może z 50-ciu. Tłum kilkuset osób gromadzi się naprzeciw nich krzycząc „czemu was tak mało" i „chodźcie do nas". Obie grupy rozdzielają szpalery policji. Potem zaczyna się eskalacja wyzwisk między dwoma grupami. Po stronie palaczy sensi organizatorzy nawołują do pokojowej reakcji na neonazistów.
Nieco dalej zaszła reszta demonstracji. Ludzie rozsiadają się w parku i rozmawiają w grupach. Ktoś za darmo rozdaje nasionka sensi. Też dostałem, tylko że je później rozdałem. Trochę osób tańczy, zapraszają na after party- będzie i scena jungle, i ragga. Organizatorzy dziękują uczestnikom za przybycie. Przyszło nieco więcej ludzi niż w poprzednich latach, ale tylko troszeczkę więcej. Jedna trzecia moich palących znajomych nie przyszła, mimo że ich zapraszałem, mówiłem im. Poszli na Juwenalia, albo spotykali się z dziewczyną. Gdy pytałem się znajomego didżeja, czemu przyszedł, to powiedział mi że to jego obywatelski obowiązek. W Polsce jednak mało osób z młodego pokolenia myśli w tych kategoriach.
Potem z A. wybraliśmy się na noc muzeów i na genialne całonocne afterparty na zakończenie tej manifestacji, ale opowieść o tym co tygrysy lubią najbardziej nastąpi innym razem.
Inne tematy w dziale Polityka