Nabyłem ostatnio jedną z gazet branżowych, a w niej jeden z przedsiębiorców w rubryce "Rozmyślania Spedytora" jeździł po Telewizji Polskiej. Piotr Sikorski pisze że telewizja publiczna jest w istocie telewizją partyjną, i jest to rzecz powszechnie wiadoma. Interesy polityczne i Lech Kaczyński nie pozwalają wg autora na likwidację tej instytucji o zależnościach wyniesionych z państwa totalitarnego.
Autor przypomina że pieniądze z abonamentu finansują w znacznej części działalność komercyjną tej stacji i są wydawane sprzecznie z prawem. Wg autora programy tworzone przez podwładnych łamiącego prawo szefa z dziennikarstwem mają tyle wspólnego, że są emitowane w "Wiadomościach", "wybiórczych i oszczerczych, gdzie przynajmniej jedna dziennie manipulacja informacją jest standardem".
Dlaczego to piszę? O TVP napisano bardzo dużo, ale jak na razie nic z tego nie wynikło. Czytałem jakiś czas temu wypowiedzi szefów różnych programów TVP. Wg mnie ich opinie są opiniami typowego betonu tej stacji, który chce się ścigać z Polsatem i "Radiem Bzdet", a nie tworzyć typową telewizję publiczną jakie mamy na Zachodzie Europy.
Nie mam niestety sił polemizować z opiniami w stylu "nasza konkurencja bardzo by chciała abyśmy stali się stacją publiczną. Wówczas oni więcej zarabialiby na reklamach, a my byśmy stracili i widzów, i wpływy z reklam". TVP dziś jest stacją typowo komercyjną, nie zauważyłem tam śladów telewizji publicznej. Stacja publiczna, obawiam się, reklamy musi wyrzucić na śmietnik, po to by nie być zależną od nacisków reklamodawców.
Stacja ta jest tubą różnych środowisk politycznych. O politykach nie mam zbyt wielkiego mniemania, choćby dlatego że jest to czasochłonna profesja pozbawiająca zajmujące się nią osoby życia osobistego. W polityce zwycięża zbyt często obawiam się ten który więcej poświęci swojego prywatnego czasu.
Mam wrażenie że wielu spośród polityków rekrutuje się z osób z którymi nikt się nie przyjaźnił, odludków towarzyskich, którzy odnaleźli się w polityce. Opracowanie, które ostatnio otrzymałem, dyskutuje nad powodami dla których ludzie angażują się w politykę. Szukają w niej samospełnienia którego nie znaleźli gdzie indziej. Oczekują "prywatnej nagrody" wewnętrznej albo zewnętrznej, i to motywuje ich do działania.
Nagrody zewnętrzne to dobra jakie dana osoba może dzięki swojej aktywności zdobyć. Nagrody wewnętrzne to np. poczucie że prowadzona działalność jest moralnie wartościowa, pożądana, słuszna. Jednostki odczuwają satysfakcję że działają w słusznej sprawie.
Obawiam się że jednostki np. nietowarzyskie, wychowane pod kloszem, mogą odczuwać większą satysfakcję niż inne jednostki, które poza działalnoscią polityczną mogły znaleźć satysfakcję w wielu innych zajęciach. Jednostki nietowarzyskie, nielubiane, nietolerancyjne, stroniące od ludzi mogą mieć większą motywację w polityce od jednostek przeciętnych. Ale to moje dywagacje, po dokładne teorie odsyłam do specjalistów od politologii.
Mimo to wpływ polityków na treści nadawane w telewizji publicznej oceniam jako ideę tragiczną w skutkach- ci po prostu nie są od tego. Wolę, by tematem telewizji zajmowały się osoby, dla których większą nagrodę wewnętrzną daje praca dziennikarza. Może to ewidentny truizm, ale nie wiem kiedy go doczekam w praktyce. Jak na razie, telewizja jest rządzona przez osoby nie mające życiorysów specjalistów z branży.
Inne tematy w dziale Polityka