Kostrzyn nad Odrą uważam za jedno z najbardziej fascynujących miast Polski. Jest to miasto ogromnego dziedzictwa kultury technicznej, miasto położone u ujścia Warty do Odry, blisko 4,5- milionowej aglomeracji Berlina. To miasto które dziś jest w upadku, po dawnej świetności pozostały gruzy. Czy Kostrzyn się jeszcze kiedyś podniesie?

Wiele osób przejeżdżających przez to miasto lub docierających tu na coroczny festiwal „Przystanek Woodstock" nie ma nawet pojęcia, jakim cieniem dawnej świetności jest to miasto. Przybyszów dziwi rzadki dwupoziomowy dworzec kolejowy, z linią Berlin- Krzyż- Tczew- Królewiec na pierwszym piętrze, a inną podupadłą dziś magistralą nadodrzańską, Wrocław- Szczecin na parterze. Zaskakują ich być może wyskakujące tu i ówdzie wielkomiejskie kamienice, godne jakiejś metropolii, a nie kilkunastotysięcznego miasteczka.
Ktoś zachęcony przez znajomych lub przewodniki być może wybierze się na tutejsze „Pompeje"- ruiny Starego Kostrzynia, wielki kwartał gruzów i resztek ulic otoczony gigantycznymi murami i basztami oraz oblany wciąż pełną wody wielką fosą. Być może dopatrzy się, jak ja, śladów po szynach tramwajowych na jednej ze śródmiejskich ulic, powałęsa się po przypominających starożytne Pompeje ruinach miasta. Oto co zostało z najpiękniejszego miasta środkowego biegu Odry.
Rozwój tego miasta rozpoczął się w 1525 roku, gdy margrabia Hans z Kostrzyna ucznił je swoją rezydencją, budując ulokowany w widłach Warty i Odry zamek. Od 1536 roku Kosztyn był siedzibą władz Nowej Marchii, rodzaju województwa, a za czasów Hansa nawet niepodległego państwa, od 1548 roku był siedzibą rządu nowormarchijskiego. Stracił funkcje stolicy regionu po Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku. Rozwój miasta na wielką skalę rozpoczął się wraz z doprowadzeniem w 1857 roku kolei. Przez miasto przechodziła też ważna szosa, Droga Rzeszy nr 1, łącząca Berlin z Królewcem. Do dziś niemiecka droga krajowa dochodząca z granicy nosi miano Bundesstrasse 1.

Ongiś w Kostrzynie kursowały nawet tramwaje- najpierw, od 1903 roku, konne, a potem, od 1925 roku, tramwaje elektryczne. Były 3 linie (do tego 4-ta, do lasu miejskiego, kursowała w niedzielę). Miasto miało wiele dzielnic poprzecinanych rzekami, kilka dworców kolejowych, choć ludnościowo liczyło jakieś 30 tys. mieszkańców. Wszystko to w zasadzie zrównano w 95 % z ziemią w czasie II wojny światowej. W 1946 roku mieszkało tu ledwie 600 osób, a dawne dzielnice, Długie Przedmieście i Kietz zostały oddzielone granicą z Niemcami. Dawnego centrum nigdy nie odbudowano, rolę miasta spełniają dziś dzielnice północne. Nieśmiało mówi się obecnie o możliwości odbudowy Starego Miasta, najpiękniejszej części Kostrzyna.

Szczególnie kolej była największym atutem rozwojowym miasta. Przez miasto przechodzi linia Królewskiej Kolei Wschodniej ongiś łącząca Europę z krajami bałtyckimi, a dziś upadła do roli linii lokalnej. To tutaj kursowały legendarne pociagi Nordexpress osiągające, co dziwi nawet współczesnych, prędkość handlową 140 km/h na odcinku przebiegającym z Kostrzyna w kierunku krajów bałtyckich. Pociągi te łączyły Rygę, Tallin czy Wilno z Berlinem i innymi miastami Europy.

Dziś Polska z jej zdegenerowanym, gnijącym w konwulsjach monopolem PKP ocięła kraje bałtyckie od możliwości wykorzystania kolei w podróży do Europy. Miliony ludzi mieszkających w tych krajach do Europy mogą latać jedynie samolotem. A pomyśleć że jeszcze w 1939 roku pokonanie 590 kilometrów pomiędzy Królewcem a Berlinem zajmowało pociągiem pospiesznym jedynie 6 godzin i 36 minut. Dziś taka podróż pociągiem trwa 15 godzin i 38 minut, a przez Polskę wiedzie inną, dłuższą trasą.
Odcinek Berlin -Piła (247 km) był pokonywany kiedyś, z lokomotywami parowymi, w godzinę i 46 minut (średnia prędkość między oboma miastami- 141 km/h). Do dziś nie ma tak szybkiego pociągu w Polsce. Dziś najszybsze połączenie z Berlina do Piły trwa 4 godziny 53 minuty. A pomyśleć że kiedyś była to linia łącząca Elbląg, Gdańsk, Malbork z Berlinem w jakieś 5 godzin. Gdyby nie polskie dziadostwo i miłość do rządzonych przez związkowców państwowych monopoli, pewno kursowałyby tutaj pociagi Intercity łączące Gdańsk, Wilno czy Rygę z Berlinem, jak na innych tego typu liniach po zachodniej stronie granicy na Odrze.
Kostrzyn jest takim typowym miastem polskiego pogranicza w pigułce. Dziś się powoli ożywia, jest tu specjalna strefa ekonomiczna, ale jest tylko marą dawnej świetności. Czuć powiew Berlina, ale chcący do niego dotrzeć pociągami osobowymi prywatnego Connexu (kursują równo co godzinę) muszą uiścić 20 zł pobierane przez pracownika PKP, nie wiadomo za co i dlaczego, bo niemiecka kolej jest prywatna. Z miasta dziś szybko i wygodnie dostaniemy się do Berlina. W kierunku wschodnim rozciąga się świat krzywych i pustych dziś torów albo dróg niemal niezmienionych od 1945 roku. Może Kostrzyn rozwinie się kiedyś jako miasto satelickie pobliskiego Berlina? Wg prywatnego operatora NEB, w przyszłości jego pociągi znów pomkną 160 km/h, jak przed wojną, znacznie skracając czas przejazdu do centrum Berlina (dziś na tej trasie są same osobowe, więc jakieś 60 km jedzie się 1,5 godziny, samochodem w szczycie jeszcze dłużej). To chyba jedyna szansa na ponowny rozkwit tego miasta...
Inne tematy w dziale Polityka