Napieralski wygrał, a dla mnie napisanie relacji jest trudne, bo zwykle starałem się opierać na relacjach z pierwszej ręki, a w tym przypadku nie znam niestety nikogo. Pokazuje to też tylko dziesiejszą pozycję lewicy postkomunistycznej- znalezienie wśród młodych osób zwolennika SLD graniczy z cudem, i bynajmniej nie dlatego że młodzi mają konserwatywne poglądy. SLD utrzymuje się tylko jeszcze siłą dawnego rozpędu, wspomagana w odróżnieniu od innych partii lewicowych rządowymi dotacjami. SLD to formacja mająca majątek wyniesiony z przeszłości, swoją podupadłą gazetę codzienną. Inne partie lewicowe tego nie mają, i nie mają nawet swoich 5 czy 8 procent poparcia.
Dziś, aby założyć partię, nie wystarczy być grupą chętnych obywateli. Demokracja się skończyła lata temu, jeśli kiedykolwiek w ogóle zakwitła w kraju nad Wisłą. Dziś na kampanię trzeba mieć pieniądze, i to spore. Filozof z jednej z nieznanych i zapomnianych partii lewicowych, notabene największy intelektualista jakiego znam na polskiej scenie politycznej, opowiadał raz jak jego partia wystawiła jeden jedyny billboard na jedym z osiedli polskiego dużego miasta, i wyniki jego partii na tym osiedlu poszybowały dracznie w górę.
Ale dziś partie u władzy zdobywają wiedzę na temat terminu wyborów dużo wcześniej nim zostanie on ogłoszony. Już wówczas wykupują niemal wszystkie billboardy które mogą. Lewica to zwykle nie biznesmeni, więc nie mają setek milionów czy to na gazetę codzienną, czy to na kampanię. Ale to wszystko ma SLD, jedyna zamożna partia „lewicowa" w Polsce.
Nie mając wielu wiadomości u „źródeł" (nie znam nawet telefonu do nikogo powiązanego z tą partią), moge jedynie napisać to co widzę. SLD to partia która straciła kontakt z wyborcami, poza nielicznymi studentami kierunków socjologicznych, gdzie możliwe że uczą socjaliści i rozmaici lewicowcy, werbując nieco młodzież do tych idei. Inna możliwość jest taka że osoby na tych kierunkach nie są uczone ekonomii neoklasycznej, wobec czego mają takie (socjalistyczne) a nie inne poglądy gospodarcze. Inaczej nie mogę wytłumaczyć faktu iż tylko wśród studentów kierunków socjologicznych występuje największa liczba czystej krwi socjalistów, zwolenników SLD.
Znam setki ateistów, buddystów, palaczy marihuany, liberałów gospodarzych i libertynów światopoglądowych. Wszycy oni jak jeden mąż w wyborach głosują na Platformę. Opisywałem już chyba ten motyw, jak przed wyborami pod jednym z klubów osiedlowych moi znajomi zebrali się na blanta (dżointa), i deklarowali na kogo będą głosować. Na SLD głosować z nich nie chciał nikt, dwie-trzy osoby zadeklarowały głos na PSL, reszta na PO, w tym nawet w niewielkim stopniu upośledzony umysłowo kibic piłkarski (którego mimo tego że czasem mu odpala - szczególnie gdy ma flagę w ręku, wszyscy raczej lubią).
SLD nie ma poparcia w społeczeństwie, szczególnie wśród młodych. Widzę to po moich znajomych, po inteligenckiej, kosmopolitycznej młodzieży, dla której ta partia nie istnieje. W moim rodzinnym mieście na kilkaset osób znam jedną osobę która popierała tą formację, wg mnie przez to iż nie znała podstaw ekonomii. SLD tak naprawdę kojarzy się jedynie z aferą Rywina, całym Rywinlandem, lokalnymi sitwami w rodzaju Starachowic i polityką obyczajowego centrum. W gospodarce zwykle utrzymywali status-quo, ewentualnie byli etatystyczni.
Każdy pamięta okresy rządów SLD, i gospodarczą smutę jaka wtedy zapanowała. Wzrost gospodarczy w ostatnim okresie rządów tej formacji zjechał bodajże do 1 procenta. Obyczajowo formacja ta była nie do odróżnienia od PO, mimo innych korzeni efekty polityki obu partii były mniej więcej identyczne. SLD wówczas była partią centrową pod względem polityki obyczajowej.
SLD w regionach to tragedia. Tutaj dopiero zaczyna się możnowładztwo dawnego betonu, tej postkomunistycznej ekipy. Młodzi działacze, jeśli są, to są to wyalienowani i nawiedzeni socjalistyczni radykałowie bez kontaktu ze swoimi rówieśnikami. W strukturach lokalnych występują gigantyczne, nie spotykane nigdzie indziej rozłamy, młodzi stawiają się w kompletnej opozycji wobec starego aparatu.
SLD, jeśli gdzieś nawet rządzi, to dogorywa, jak w czerwonych zagłębiach Polski Zachodniej: Gorzowie (prezydent- dawny aparatczyk uwikłany w aferę budowlaną) czy Zielonej Górze (prezydent z SLD nie mający poparcia w konserwatywnej radzie miejskiej) a nawet Szczecinie, gdzie wg posła Gawłowskiego (PO) w ciągu kilku lat SLD przegrało niemal wszystko. Dziś u władzy trzymają ich jeszcze sympatyzujące z nimi tabloidy, jak choćby mająca postkomunistyczny rodowód i dominująca pozycję w regionie Gazeta Lubuska. SLD trzyma się tam jeszcze dzięki zaprzyjaźnionym mediom i znajomym dziennikarzom.
W SLD brak autorytetów, brak osób wykształconych, brak kapitału ludziego. Jeśli te osoby nawet mają tytuły profesorskie, to raczej dzięki pozycji politycznej niż rzeczywistej wiedzy. Byc może nie jest to regułą, ale należący do SLD profesorowie których poznałem nie znali podstawowych teorii ze swojej branży, a w swoich wypowiedziach dawali dowód nieznajomości tematu nawet na poziomie bardziej zainteresowanego daną dziedziną studenta. Z takim kapitałem ludzkim partia ta wg mnie nie ma szans trafić do nawet tylko części elit intelektualnych.
O Napieralskim mogę wyrokować tylko z komentarzy jakie przeczytałem. Najbardziej negatywne opisują go jako część partyjnego betonu, aparatczyka. Sugerują że wywiedzie SLD do poparcia na poziomie 2 %. Inni komentatorzy widzą w nim polskiego Zapatero (hiszpańskiego politka który poprowadził tamtejszą lewicę do wyborczego zwycięstwa). Ja po jego biografii widzę że pracował tylko 2 lata swojego życia, resztę spędził na posadach urzędniczych w swojej partii. Był asystentem „betonowych" posłów swoje głosy zbierających wśród pracowników państwowych kolei, portów i stoczni którym obiecywali obronę przed próbami prywatyzacji czy liberalizacji rynku.
To tu, w tych państwowych firmach, jest zaplecze populistów. Prywatyzacja państwowych portów, państwowej stoczni, państwowych linii kolejowych czy żeglugowych, państwowych operatorów statków czy pociągów na zawsze podetnie drogę do władzy tym którzy wdrapują się po barkach pracowników siejąc w nich obawy przed zmianami własnosciowymi i wykorzystując ich niewiedzę. Istotnie, część sektorów upada z powodu postępującej globalizacji, ale rozwijają się inne. Partie takie jak SLD zyskiwały swoja popularność na kontestowaniu procesu przemian, de facto je blokując i zatrzymując postęp Polski po wielkich schodach łańcucha globalizacji.
Przecież stocznie, kopalnie i huty są na jego samym końcu, w krajach gdzie koszty pracy są najniższe. Owszem, i w krajach o wyższych kosztach pracy (wyższych pensjach) one jeszcze istnieją, ale przeorientowały się na produkcję wyrobów bardziej kapitałochłonnych. A koleje istnieją również w krajach wysokouprzemysłowionych, z tym wyjątkiem że np. w Wielkiej Brytanii maszyniści są na wagę złota, bo ich dramatycznie brakuje po tym jak po prywatyzacji liczba pasażerów wzrosła o 1/3. Pracowników do robót torowych jest tyle, że firmy remontujące w nocy torowiska po ręce do pracy potrafią zajeżdżać do pubów, kusząc piwoszy nieprzyzwoicie wysokimi stawkami w rodzaju 40- 50 funtów (170- 220 PLN) za godzinę pracy, łapiąc dosłownie kogo się da.
Na uprzedzeniach i obawach bazować jest najłatwiej i to skutecznie czynili ci u których praktykował p. Napieralski. Wg Napieralskiego lewica w Hispzanii wygrała, bo Zapatero poszedł do robotników i obiecał rozwiązać dla nich sprawy socjalne. Napieralski w Hiszpanii Zapatero był ledwie kilka dni. Podobno tępi każdego kto jest mu w stanie zagrozić, swojego politycznego konkurenta w regionie załatwił w ten sposób- wygrana w wyborach partyjnych go nie zadowoliła. Jest wg słów komentatorów mistrzem zakulisowych rozgrywek i słodzenia swoim rozmówcom, mówienia im tego co chcą usłyszeć. Polityk jednym słowem.
Dziś SLD żyje dawną chwałą. Ogromnych zmian które zaszły partia ta wcale nie przeanalizowała, ba, możliwe że nie zrozumiała. Pojawili się malutcy i biedni polityczni konkurenci, którzy wywindowali zmarginalizowane ongiś tematy praw gejów, mniejszości, feminizmu, ekologii. Niektóre z tych tematów doprowadziły do władzy radykalną prawicę. Nastąpiły ogromne przemiany, a SLD, przez ostatnie lata partia centrum, dziś jest już raczej ugrupowaniem bez znaczenia w nowej strukturze podziałów, w których oraz większą rolę grają grupy pozaparlamentarne i w ogóle pozapolityczne organizacje pozarządowe.
Być może szansą na odrodzenie lewicy w Polsce jest sojusz rozdrobnionej lewicy pozaparlamentarniej z SdPL-em i PD, o którym się ostatnio sporo mówi? Mniejsze partie prowadzą wzajemne rozmowy, ale cała sprawa jest wciąż w proszku. Grupa ta nie ma swojej gazety codziennej, swoich mediów. Brak jej milionów na billboardy, plakaty, spoty telewizyjne i roznoszenie ulotek. A bez tego o polityce w Polsce można zapomnieć, bo demokracja tutaj co najwyżej kiedyś była, i to krótko.
Inne tematy w dziale Polityka