Pamiętam jak kilka razy natknąłem się na teksty pana Mazurka. Pan Mazurek jest komentatorem, ma swoją rubrykę we „Wprost" („Lekka jazda Mazurka i Zalewskiego"), gdzie „siecze" na lewo i prawo, nierzadko popadając w chamstwo. Po lekturze jednego z jego tekstów doznałem skrętu kiszek, bowiem Pan Mazurek nie dyskutował na argumenty, lecz po prostu obsypywał adwersarzy nieodpowiadających mu idei stekiem inwektyw. Jeśli, jak sugeruje tytuł rubryki, ma to być śmieszne, to ów Pan ma bardzo niestrawny, raczej grubiański humor.
Patrząc na tak chamskie teksty dziwię się celom ich twórców. Przekonać do swoich idei nie przekonają, najwyzej spowodują że czytelnik będzie miał reakcję alergiczną na danego autora. Na pana Mazurka natknąłem się ostatnio w Rzeczpospolitej. Przeczytałem 1/3 felietonu nim odszukałem nazwisko autora, po czym lektury nie ukończyłem, mając już swoisty odruch Pawłowa na tego autora. Myślę że z przypadku p. Mazurka, chyba modelowego przykładu odstraszenia potencjalnych czytelników, będę starał się wyciągnąć wnioski dla własnego pisarstwa.
We „Wprost" (13/2008, z 30 marca 2008) pan Maciej Rybiński rozpisuje się nad narodową tragedią- zalewem chamstwa. Dziś chamstwo jest uważane za ważny argument rzeczowy, furtkę do kariery i popularności. Chamy są butne wobec słabszych, ale pokornieją przed silnymi. Chamstwo stało się tak populane, ze wg Rybińskiego przestajemy zauważać wiele patologii społecznych, będących przejawem chamstwa. Wzajemne ataki, rzecz normalna w demokracji, przekraczają granice dobrego smaku, w przeświadczeniu że chamstwo jest skuteczne. Rybiński pointuje że jedyną drogą wyjścia z matni jest sublimowanie i delektowanie się przejawami chamstwa, bo z zalewem tegoż nie sposób walczyć.
Istotnie, chamstwa jest coraz więcej i w coraz lepszej jakości, czego przykładem jest lektura dalszej treści cytowanego czasopisma. Ledwie 7 stron wcześniej ("Czołgi medialne" Mariusza Muszyńskiego, Krzysztofa Raka) jako przykład dobrych praktyk w zarządzaniu mediami publicznymi podaje się rosyjski Kreml, który „jawnie podporządkował swoim celom rosyjskie media- i państwowe, i prywatne". Autorzy ubolewają nad tym że w Polsce ktoś chce likwidować tubę propagandową każdej kolejnej władzy, pisząc że „tylko Warszawa zabrała się do redukcji swojego instrumentarium politycznego". A na okrasę do jawnie promujących totalitaryzm tekstów mamy p. Mazurka ze swoją „lekką jazdą" w której treść, nauczony bolesnym doświadczeniem, boję się zagłębić. Można oczywiście przechodzić obok tego obojętnie, tak jak ongiś nie zauważano neonazistów, można rezygnować z lektury kolejnych tytułlów, ale problem jest, i chyba rośnie.
Inne tematy w dziale Polityka