Mam sporo znajomych kórzy swoje studia odbywają albo odbyli za granicą (sam tak zresztą ongiś zrobiłem nie wierząc ani trochę w polski system szkolnictwa wyższego). I widzę jakim skandalem są studia prawnicze. W Polsce polegają one na wykuwaniu na blachę paragrafów i kodeksów. Przez to prawnicy nie myślą samodzielnie, bo wkuto im w głowy sterty paragrafów. Polski system jest identyczny z ideą kształcenia mechanika poprzez nauczenie go kształtów i wyglądu poszczególnych części samochodu, ale już nie uczy się tegoż samochodu naprawiania. Na zachodzie Europy, także w krajach napoleońskiego prawa zkodyfikowanego, od lat praktykuje się system kształcenia w którym prawnik co prawda orientuje się w przepisach, ale uczy się przede wszystkim ich stosowania, samej praktyki. Studenci dostają kazusy do rozwiązywania. Ileż to ja miałem przyjaciół którzy całe wieczory głowili się nad bardzo zamieszanymi kazusami prawnymi, często tymi samymi zawiłymi sprawami które spędzały sen z powiek starożytnym Rzymianom którzy państwo prawa podciągnęli do roli standardu na którym dopiero buduje się organizację państwową. Od lat słyszę o przypadkach w których dzieci prawników wyrastają na neonazistów, sam byłem przez dorosłe dziecko sędziego, neonazistę z mojego miasta, uderzony. W Bolesławcu syn sędziego był zamieszany w tajemnicze morderstwo czarnoskórego Polaka, didżeja radia ulicznik.net, śledztwu ukręcono łeb. W mojej opinii zdarzenia te są symptomem tego środowiska z którego wyrasta tak wielu polskich konserwatywnych polityków. Mam wrażenie ze prawo jako kierunek przyciąga specyficzną grupę ludzi- konserwatywnych, niespecjalnie chętnych do pracy intelektualnej na studiach, a raczej nastawionych na studia polegające na zakuwaniu. Nie wiem, czy tego typu studia są ciekawe dla humanistów albo osób usposobionych bardziej artystycznie. A sądzę że osoby takie powinny być bardziej reprezentowane w polskim sądownictwie, które odbieram jako bardzo konserwatywne. Studiowanie prawa w Polsce jest ciekawe chyba tylko dla karierowiczów. W Polsce nie słychać o przełomowych decyzjach sędziów. To nie jest prawo oparte na "case'ach" jak w krajach anglosaskich, gdzie jeden wyrok może być rewolucją, a sędziowie de facto stanowią co wolno a czego nie. Mimo to generalnie polscy sędziowie i prawnicy niespecjalnie kwestionują i zmieniają polskie prawo, być może także poprzez zasady kształcenia które uczą ich że jest ono jakby niezmienne do tego stopnia że wkuwa się je na pamięć. Gdzie indziej tak nie jest, prawo to kolejna sfera którą w postmodernistycznej rzeczywistości braku ostatecznych prawd się kwestionuje, podważa, zmienia.
Inne tematy w dziale Polityka