Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
550
BLOG

Inflacja- jej wskaźniki są najprawdopodobniej błędnie obliczane!

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 12

Nie wiem ile masz pieniedzy w gotówce na koncie, ale one straciły w ciagu roku 5 % swojej wartości. Z każdego tysiąca złotych ktoś zabrał ci dodatkowy podatek w wysokości 50 złotych. Gdzieś pod NBP przy ul. Świętokrzyskiej mieści się skarbiec w którym na paletach spoczywają popakowane w kartony nowiutkie banknoty. Wygląda to jak hurtownia chińskich podkoszulków, tylko że tu nic nie ma prawa zginąć. Kartony są cieżkie, więc bez wózka widłowego przy załadunku się nie obejdzie. Już widzisz kto cię okrada, kto po cichu dodrukuje pieniądze. Puste pieniądze. Dodruk pieniądza okrada zyski firm. Te, mimo że mają np. 15- % rentowność, de facto po odliczneiu inflacji mają tylko 5- procentową rentowność. W firmach rosną słupki sprzedaży, choć po oczyszczeniu wyników z wpływu inflacji może się okazać że są ponizej poprzedniego roku.

Wczoraj znów wrócił temat monet 1- i 2- groszowych których nikt już nie chce przyjmować. Inflacja poszybowała, choc możliwe że nie wyłapali jej statystycy, celowo lub przez niewiedzę / nieudolność. Nie tylko ceny podskoczyły realnie. Och, spójrzcie na ceny warzyw. Dalibyście kiedyś milion starych złotych za osiem kilo czereśni? To przede wszystkim my zaczęliśmy kupować droższe dobra, o których nigdy kiedyś byśmy nie pomyśleli. Dziś powszechne są: domki jednorodzinne zamiast tańszych mieszkań w blokach, drogi sprzęt sportowy zamiast tańszych podróbek, markowe ciuchy. Pamiętam jakie buty nosiłem na początku polskiej drogi do komunizmu (no-name'y), a jakie noszę dziś. Bluza dla skejta (polska marka) kosztuje dziś 230 do 300 PLN, spodnie coś ze 180, buty skejtowe 200, a nawet 300 do 500. Jeszcze 3-4 lata temu takie ceny w skejtszopach byłyby abstrakcją, dziś ciuchy polskich firm kosztują tyle co zachodnioeuropejskich. Dziś nocleg w lepszym hotelu to 195 czy 295 złotych, jak przeczytałem dziś na jednym z łódzkich hoteli. W typowy weekend na wizyty w klubach, drobiazgi w rodzaju kupno napojów w sklepie i wizytę w restauracji pójdzie nam i z 200 PLN.

Wszystko drożeje, a ja mam wrażenie że oszukują nas statystycy obliczający wzrost inflacji. W Stanach osoby które obliczają wzrost cen mają koszyk produktów w którym uwzględniają także zmieniajace się preferencje konsumentów. Ich praca jest bardzo skomplikowana, spisują tysiące cen produktów. Przyczyną porażki prób obliczania inflacji w Polsce może być błędnie skonstruowanyu koszyk dóbr jakie kupują konsumenci. Jednego roku modne jest przecież takie ubranie, a innego roku inne.  w Polsce ceny galopują, a wskażnik niemal nie drgnie, zupełnie jakby się opierał na cenie sera z Biedronki. Albo jestem głupi, albo źle pamiętam ceny sprzed lat. Nawet w ostatnim miesiącu bilet kolejowy do Łodzi podrożał o 20 %. Bilet tam i spowrotem kosztuje 62 złote i jest z tego co pamiętam aż dwa razy droższy od biletu tam i powrót na podobnym dystansie pociągiem w Wielkiej Brytanii- tam kosztował około 8 funtów.

O tym że w Polsce jest drogo, i sporo drożej niż np. w Stanach, uświadomiła mnie już w latach 90-tych Amerykanka która przyjechała z Korupsem Pokoju i była przyjacielem naszej rodziny. Bezustannie narzekała na polski poziom cen, a one najzupełniej w świecie były bardzo wysokie, czego po prostu nie byliśmy swiadomi. Przez lata do Polski przez zachodnią granicę zwożono w pociągach kartony cytryn i pomarańczy z niemieckich supermarketów. Jeszcze na początku tej dekady niektóre produkty były tańsze w Niemczech. Obiad dla studenta po polskiej stronie granicy kosztował 12 złotych, po niemieckiej stronie granicy w mensie studenckiej 1- 1,5 euro, a więc 2- do 3-krotnie mniej. Nieporównanie tańszy niż w Polsce był transport zbiorowy jeśli się kupowało studenki bilet semestralny. Mieszkania w Niemczech były droższe, ale też większe.

W Polsce było taniej, ale tylko dlatego że polscy studenci mieszkali w mniejszych klitkach. Zresztą już około 2002 roku czynsz za większy pokój dla studenta w mieszkaniu studenckim na zachodzie Polski kosztował 700 PLN, i było to tyle samo co za podobny pokój po zachodniej stronie granicy na Odrze. Nawet nowe mieszkania są dziś tańsze w Cottbus i Frankfurcie nad Odrą niż w Gorzowie czy w Zielonej Górze. Dziś znacznie taniej jest kupić domek nad Bałtykiem po niemieckiej stronie wyspy Uznam niż po polskiej.

Dziś Polska wcale nie jest tańsza, ale w wielu segmentach rynku jeszcze droższa. Tańsze niż na Zachodzie jest najwyżej kilka branż. O tym że w polskich marketach ceny żywności są droższe niż w Holandii, informuje mnie Polka którą odwiedziłem w holenderskim Leiden. Zszokowana polskimi cenami warzyw była polska emigrantka z Irlandii. Gazety pokazują że cena budowy oczyszczalni ścieków dla Warszawy w przeliczeniu na jej przepustowość jest kilkakrotnie wyższa niż w kajach zachodniej Europy. Ceny budowy kilometra autostrady są takie same a nazwet wyższe. Już przed laty byłem zszokowany cenami w berlińskich restauracyjkach, które były niższe niż w przygranicznym polskich miastach. Podczas ostatniej mojej wizyty w warszawskiej restauracji indyjskiej zapłaciłem o jakieś 30 % więcej niż w takiej samej restautracji w Wielkiej Brytanii, gdzie w dodatku potrawy były smaczniejsze. Zresztą nawet tam ceny domków jednorodzinnych w tych częściach aglomeracji Londynu gdzie brak jest linii metra są niższe niż w polskich miastach. Gdzie dostaniecie domek za 600 tys. PLN?

Wierzycie we wskaźnik inflacji podawany przez rząd? Bo ja ani trochę. Widzę wzrost cen produktów przemysłowych u mnie w pracy i sądzę że mocno oszukiwano ten wskaźnik w przeszłości, podając zaniżone dane. Ciekawe czy obliczający polską inflację uwzględniają zmiany preferencji konsumentów? Ja mam wrażenie oszukiwania ludności- przecież znacząco wzrosły ceny nieruchomości, a one przekładają się na resztę branż. Poszybowały ceny materiałów budowlanych. Dziś same cegły na piwnicę kosztują jakieś 100 tys. PLN (nawet garażu nie opłaca się budować- jego koszty kapitałowe sięgają 10 tys. PLN rocznie! Taniej jest wymieniać samochód!). Polska gospodarka się zmienia, wszystko drożeje. Pora chyba by niezależni analitycy obliczyli rzeczywistą stopę polskiej inflacji, uwzględniając także ceny biletów, ubrań, nieruchomości. Ja nie wierzę w 5 %, myślę o co najmniej 15- 20 %. Problemem jest to, że o ile niska inflacja może być nawet wg niektórych modeli ekonomicznych pożądana, to inflacja której nikt nie kontroluje (bo źle ją oblicza) rujnuje gospodarkę- państwo po postu okrada sektor prywatny np. z połowy rocznych zysków.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka