Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
92
BLOG

Z podróży pociągiem po krajach dzikich

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

W pociągu regionalnym do Polski, jednym z dwóch na dobę, jadą dwie osoby. Poza mną podróżuje jakaś pani z przodu pociągu. Z kraju autobusów szynowych i piętrowych luksusowych ekspresów regionalnych kursujących do granicy co 30 minut nagle wylądowałem w kraju lasów, opustoszałych dworców, a w zasadzie przystanków, pośród nielicznych osiedli domków jednorodzinnych. Tak w ogóle to odjechaliśmy 3 minuty przed czasem ogłoszonym na rozkładzie. Podobno w Rosji tez się tak zdarza, ale tu zdarzyło się to w Niemczech, co prawda polskiemu pociągowi.

Pierwsza większa stacja, Rzepin, to węzeł kolejowy pośrodku niczego. Zatrzymują się w nim wszelkie „ekspresy” poruszające się po rozpierdzielonych torach na wschód tego półdzikiego kraju.

Polonia! Napis „Peron 5” na dworcu w Rzepinie wygląda jakby wyklejało go z literek niewprawne dziecko. Nagle znaleźliśmy się w komunizmie. Miliony które wpakowano w nowe perony dworca granicznego w Rzepinie objęły tylko te perony dla „ekspresów”, zaś peron 5 został przez postęp ominięty. Zajeżdża na niego „elektriczka” do Szczecina. Tory na Szczecin zostały rozpierdzielone przez ciężkie pociągi wożące węgiel ze Śluńska do morza i elektrowni w Gryfinie. Zupełnie jakby nie można było tego wozić rzeką Odrą, tak jak robią to u siebie Niemcy. W Polsce „nie da się”.

Docierają mnie głosy podróżnych: „Czy ten pociąg jedzie do Y?” „Chyba”- pada odpowiedź maluko, współpasażera. „Chyba czy na pewno”- dopytuje damski maluko. „Nie wiem, jak wsiadłem to kanar powiedział że jedzie do Y.” Teraz pasażerowie rozprawiają o komforcie wielogodzinnej podróży elektriczką nad morze. To chyba z 7 godzin. Bo choć nie jest daleko, to tory pozwalają na podróż z prędkością ledwie dorożki.

Stoimy i stoimy- trwa zmiana lokomotyw. Mój znajomy Czech opowiadał mi jak raz czescy kolejarze chcieli opchnąć do Polski swoje przestarzałe lokomotywy dwusystemowe, bo mają takie same typy napięć a słyszeli ze w Polsce jeszcze wymienia się lokomotywy na granicach kraju. Podobno zlano ich totalnie i owe lokomotywy poszły w końcu na złom.

Maluko się niecierpliwią, a za oknami się nic nie dzieje. Parking. Odstawione naczepy i wagony. Wreszcie ruszamy. Już pół godziny jedziemy przez lesiste nic. Owszem, żyją tutaj ludzie. M. gra na bębnie, pochodzi z wioski przy linii kolejowej. Opowiadała jak raz gmina budowała chodnik na stację, i puścili go na ukos ich rodzinnej działki. Pustej co prawda, ale jednak. Swoją wioskę opuściła, ale gdy tam jeszcze mieszkała, bardzo narzekała na słaby dojazd nielicznymi pociągami.

Tory prowadzą raz w wykopach, raz na nasypach wśród lasów i pól. Pierwsza od kwadransa stacja jest otoczona polami i lasami. Po chodniku na ukos przez działkę owej znajomej szły jakieś dwie osoby. Jej wioska to stare poniemieckie domostwa, ceglane chałupy. Pociąg zanurzył się w gęstwinie sosnowych lasów. Tutaj uprawia się drzewa- ot, taka lokalna wersja rolnictwa. Mijamy doliny potoków, tylko one różnią się od maszynowo nasadzonej sosnowej monokultury. Tyle lasów, ale całe te tereny są wielkim polem uprawnym i niczym więcej.

Za oknem zapada noc. Mijamy nadrzeczne jary i doliny. Wielkim żelaznym mostem przeprawiamy się nad często i obficie wylewającą rzeką. Poprawiam zdjęcia z podróży w moim laptopie. Docieram wreszcie na moją stację. Obliczyłem prędkość tej podróży: 35 kilometrów na godzinę na polskim odcinku podróży. To jak szybszymi dyliżansami albo koniami rozstawnymi. PKP- Polskie koleje potrafią!

 

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości