Mam nadzieję, że walka o uniemożliwienia produkcji GMO w naszym kraju zakończy się sukcesem.
Zachowanie rządu Tuska w tej sprawie jest jak pamiętny występ Olbrychskiego w „Zemście”, kiedy rozkładając nogi mówił „dałabym ci” (to paralela działań rządu wobec lobbystów), a zaraz potem ściskając kolana mówił „ale się wstydzę” (to paralela do obywateli sprzeciwiających się GMO).
Zastanawiające, że na terenie sejmu w sejmowej Sali Kolumnowej ma odbyć się pod patronatem marszałka Komorowskiego, duża konferencja promująca GMO. Nie zaproszono na nią żadnych osób o przeciwnych poglądach. Czyżby Sejm był miejscem reklamowym (promującym) jedne słuszne poglądy tylko jednej opcji? Czy nie jest skandalem wykluczenie oponentów? Takie jednostronne konferencje mogą mieć miejsce, ale powinny być organizowane poza Sejmem. Owszem zwolennicy GMO mogą wyrazić w sejmie swoje zdanie w odpowiednim miejscu z zachowaniem zasad dyskursu. Organizowanie w Sejmie nie debaty, ale wręcz reklamy określonych interesów jest skandalem. To, że patronuje temu Komorowski wcale mnie nie dziwi. Ten osobnik, nie jest w stanie zrozumieć, że Sejm jest forum publicznym, gdzie każdy powinien mieć możliwość zaprezentowania poglądów ‘za’ jak i ‘przeciw’ na takich samych równych prawach.
Przez wiele lat radziliśmy sobie bez GMO i pestycydów. Rolnictwo produkowało tak dużo, że jeszcze spokojnie eksportowaliśmy żywność zarówno nieprzetworzoną jak i produkty przetworzone. Cenione powszechnie za jakość i walory smakowe.
Czy rzeczywiście jedynym sposobem na przedłużenie trwałości jest modyfikowanie żywności? Oczywiście, że nie, skoro przetwórnie powstają blisko producentów a chłodnie, transport, logistyka stale się rozwijają.
Z drugiej strony, genom działa wybiórczo i zgnilizna nie powstanie tak szybko jak w naturze, ale to nie oznacza, że produkt nie będzie się starzeć i zatrzymane zostaną wszystkie niebezpieczne procesy. Spowoduje to, że kupujący nie będzie w stanie rozpoznać starej żywności. Żywność w sklepach też ma daty przydatności do spożycia (nie bez przyczyny). Co prawda po upływie terminu do spożycia nadal wygląda dobrze i da się zjeść, ale to już nie to samo - to zjadacz ponosi wtedy wyłączne ryzyko.
Z GMO będzie jak z odświeżanymi i kąpanymi w Ludwiku kurczakami. Ładne dla oka, lecz nie wiadomo czym balsamowane i strach przed sraczką (nawet żołądek się broni).
Często myli się ingerencję w genom rośliny z ukierunkowaną hodowlą i eliminacja roślin o niepożądanych cechach. To jest zupełnie coś innego.
Kiedyś prowadzono selekcję na zasadzie doboru najlepszych cech. Wszystko odbywało się w sposób naturalny, a nie za pomocą głębokich ingerencji w genom roślin.
Zdaję sobie sprawę, że wielu przedsiębiorców jest niecierpliwych, a hodowla i selekcja jest zbyt długotrwała i pociąga koszty, ale chęć szybkiego zysku nie zasługuje na uwzględnienie. Jeżeli, ktoś ma pomyśl na maksymalizację zysku kosztem niewiadomych konsekwencji, to powinien przeprowadzać takie same badania jak w przypadku dopuszczenia leków do obrotu.
Kwestia oszczędności i tańszej żywności GMO.
Czy próbowano obliczyć jak wielkie będą to oszczędności, gdy żywność będzie modyfikowana np. na 1 kg pomidorów??? Nie łudźmy się jakimikolwiek istotnymi oszczędnościami dla zwykłego obywatela. Zyskają na tym tylko wielkie sieci i koncerny handlowe oraz producenci na skalę przemysłową.
W jaki sposób dopuszczenie do sprzedaży w Polsce GMO ma pomóc głodnym w biednych krajach? Może niech oni jedzą modyfikowaną żywności i sami ją produkują. To jakieś mity, a rzekome korzyści są iluzoryczne.
Według naukowców spożywanie GMO obniża tolerancje organizmu na antybiotyki i powoduje wzrost ryzyka zachorowania na alergie. A nie leczone alergie sprzyjają rozwojowi astmy. Chętnie posłucham na temat tego mechanizmu, który ma pomóc biednym z trzeciego świata. Czy Polska już zalicza się do tego grona – krajów trzeciego świata - według lobbystów chcących narzucić nam GMO, chyba tak.
Przykładowo polskie pomidory są dla mnie najsmaczniejsze. Czy jest ktoś, kto chce żreć te nie psujące się, ale bez smaku, albo o jakimś innym wymyślonym smaku??? Nie bez powodu polne polskie pomidory są o wiele bardziej cenione niż ich chińskie czy hiszpańskie odpowiedniki. Nawet, jeżeli GMO będzie miała wspaniały smak (teoretycznie lepszy od naturalnego), to przy dłuższym spożywaniu i tak obrzydnie on wielu osobom. Ja wole tradycyjne smaki i chcę z takich korzystać. Nie wyobrażam sobie kiszenie zmodyfikowanej genetycznie kapusty o przedłużonej trwałości, kiedy procesy enzymatyczne będą zupełnie nieprzewidywalne. Kto wie co z tego powstanie i jakie będzie to miało konsekwencje. Podobnie trawienie przez zwierzęta paszy z modyfikowanych roślin, które w sposób sztuczny będą dłużej oporne na enzymy. Może się okazać, że per saldo jeszcze dopłacimy do tych eksperymentów. Moim zdaniem należy położyć kres tym obłąkanym pomysłom, które są nam narzucane przez urzędasów z UE i lobby przedsiębiorców kierujących się maksymalizacją zysku.
Słynny powodujący oparzenia barszcz sosnowskiego, który miał być cudowną tanią paszą, to klasyczny przykład na przenoszenie roślin do innego biotopu a szerzej ekosystemu. Samorządy lokalne na walkę z tym niebezpiecznym dla zdrowia i życia chwastem, ponoszą wysokie koszty. Czy wprowadzanie modyfikowanych roślin nie przyniesie analogicznych efektów?
Kiedyś był taki uczony, co wyhodował zborze z sześcioma kłosami. Jakoś nie słychać o tej wydanej odmianie, chociaż minęło już z 50 lat z okładem. Ten sukces i jego dobrodziejstwa szeroko były propagowane w całym obozie socjalistycznym. Widzę tu spore podobieństwo.
Coś mi się zdaje, ze GMO to taka specjalna żywność dla ubogich i głupich. Czy nasiona uzyskane z roślin GMO też zachowują swoje cechy, czy trzeba corocznie kupować je w określonych firmach?
GMO tylko na wielką skalę może się opłacać. Zmusić wszystkich do korzystania z GMO to oznacza zabić konkurencje. Mniejsi producenci wcale nie staną się konkurencyjni, bo i tak przegrają z wielkimi producentami. Ich szansa właśnie jest w różnorodności i odmienności.
Poza tym, specyfiką niektórych roślin, w poszczególnych regionach jest fakt wysokiego dostosowania ich do warunków danego regionalnego środowiska. One radzą sobie najlepiej w danym środowisku, dostosowywały się przez wiele stuleci. Poza tym w różnorodności jest większą zaleta. Gdy z powodu jednej klęski nie obrodzi dany gatunek, to drugi gatunek czy odmiana ma się bardzo dobrze.
Karmienie krów mączką z kości, spowodowało swego czasu chorobę wściekłych krów, która polega na produkowaniu zmutowanego białka. W przypadku eksperymentów GMO na wielką skalę nikt nie da gwarancji, że spotkamy się z jakimś nowym nieprzewidywalnym zagrożeniem, które spowodować może masowe zachorowania. Życzę wtedy szczęścia, bo na służbę zdrowia nie ma co liczyć. Ja tam, wolę tradycyjną i niemodyfikowana żywność. Sprawdzona przez wiele pokoleń!
Produkty zrobione zupełnie z niczego + dodatki smakowe, wypełniacze i zapachy oraz guma arabska (za komuny sprzedawana w buteleczkach jako klej). Za komuny była też kiełbasa z tektury, ale to co jest teraz w sklepach to często horror show !!! Kefir z proszku, majonez z jakiegoś innego proszku E??? itd. Do tego chcą nam jeszcze wepchnąć na siłę GMO. Lektura etykiet obywatelskim obowiązkiem - niestety! Kto jest nieuważny kupuje masło, które w rzeczywistości nie jest masłem, spaghetti, które jest zwykłym makaronem itd. Płaci za to słono, bo bardzo często cena jest nieadekwatna do składników. Producent na pewno osiągnął większy zysk. Co ma z tego przeciętny klient? Czy ma prawo czuć się oszukanym, bo druk jest zbyt mały i zawiera zwroty oraz symbole, które trudno odszyfrować i zrozumieć?
Nie dziwi już fakt, że co trzecie dziecko jest, lub będzie alergikiem, a my wcale nie będziemy bogatsi jedząc podejrzaną żywność.
Inne tematy w dziale Polityka