zaczytany zaczytany
691
BLOG

Barthelemy Courmont - Korea Północna. Paradosky polityki Kimów

zaczytany zaczytany Polityka Obserwuj notkę 0

Właściwie książka ta powinna nosić tytuł „Wszystko, co wiemy o Korei Północnej, historia wodzenia za nos reszty świata przez Kim Ir Sena i Kim Dzong Ila”. Barthelemy Courmont pisząc książkę „Korea Północna. Paradoksy polityki Kimów” systematyzuje jedynie i zbiera w jedną całość dotychczasowe nasze postrzeganie północnokoreańskiego reżimu i nieskuteczne próby demokracji zachodnich, aby ucywilizować kraj stanowiący potencjalne niebezpieczeństwo dla całego świata. Należy przyznać, że jeśli jest choć jeden człowiek rozumiejący Koreę Północną, to jest to właśnie Courmont. Autor przede wszystkim rozprawia się z mitem, w którym porównujemy wszyscy reżim Kimów do stalinizmu sowieckiego. Podstawowy argument przeczący tej tezie to ten, iż zbliżenie Północnej Korei i ZSRR nastąpiło w czasach Chruszczowa, a nie Stalina. Dla ofiar reżimu Kimów nie ma jednak znaczenia, na kim wzorowali się dyktatorzy. Ważne jest, co Zachód powinien zrobić z Koreą, by uczynić nasz świat bardziej bezpiecznym. Ten, kto będzie miał wpływ na północną Koreę, będzie mógł szachować cały region, dlatego choć państwa zachodnie próbują ten wpływ uzyskać, to z marnym skutkiem -  ich wysiłki torpedowane są przez Rosję i Chiny, najbliższych sąsiadów. Armia Koreańska teoretycznie jest armią słabą, dysponuje przestarzałym sprzętem i jest słabo wyszkolona. W tej słabości paradoksalnie tkwi jednak  siła Północnej Korei. Przestarzały sprzęt trudno zwalczać najnowocześniejszymi metodami. Do tego dochodzi podsycany od czasów wojny koreańskiej nacjonalizm obywateli Korei Północnej, budowany na nienawiści nie tylko do Europejczyków, Amerykanów czy Japończyków, ale przede wszystkim do mieszkańców Korei Południowej. Mamy więc nacjonalistyczne podejście do ludzi mówiących tym samym językiem i należących do tego samego narodu. Takiego scenariusza nie wymyśliłby nawet Mrożek. Drugim powodem nieskuteczności polityków wobec reżimu Kimów jest  posiadanie przezeń broni jądrowej. Dyktator, który nie ma wiele do stracenia (a przecież nie ma, bo kraj, obywatele - niewiele dla niego znaczą), zapewne skorzysta z posiadanego arsenału, więc nic dziwnego, że polityka amerykańska wobec Korei Północnej zaczyna przypominać próbę wyjęcia zwartości jaja bez uszkodzenia skorupki. Należy pamiętać, że brak sukcesów na tym polu stanowi czytelny sygnał dla innych państw, chociażby dla Iranu, który ma swoje własne ambicje jądrowe, że wszystko wolno. Mamy powody, by przyszłość świata zacząć postrzegać w czarnych barwach.

zaczytany
O mnie zaczytany

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka