zaczytany zaczytany
526
BLOG

Peter Englund - Piękno i smutek wojny

zaczytany zaczytany Kultura Obserwuj notkę 2

 Tytuł książki Petera Englunda „Piękno i smutek wojny” jest nieco przewrotny.”Wielkie” wojny prowadzą „wielcy” ludzie rękami i kosztem zwykłych „małych” ludzi, nie pytając tych ostatnich o zdanie. „Wielcy” wodzowie dekorowani są odznaczeniami i ich nazwiska zapisywane są na kartach podręczników do historii. O tych „małych” pamięta tylko najbliższa rodzina. Dla „wielkich” wojna bywa piękna, dzięki niej przeżywają chwile swojej chwały, dla „małych” zaś jest ona nie tyle smutna, co tragiczna. I te „małe” tragedie „małych” ludzi zamykają się w jednym ogólnym zdaniu na kartach tych samych podręczników, które „wielkim” poświęcają całe strony.

Peter Englund całą swoją książkę poświęcił dwudziestu osobom,  których nieszczęściem był fakt urodzenia i dorastania w czasie wojny, która zmieniła wszystko na świecie, a o której my uczyliśmy się jako o I wojnie światowej.  Miłośnik historii może być tą książką zawiedziony- Englund nie pisze historii I wojny światowej; wydarzenia wojenne pokazywane są niejako przy okazji, a odniesienia historyczne tylko po to, by wyjaśnić postawy bohaterów. Bohaterowie książki Englunda nie zostali bowiem wymyśleni.  To ludzie faktycznie żyjący w czasie pierwszego światowego konfliktu wojennego, którzy pozostawili po sobie ślad w formie listów, pisanych dzienników czy odręcznych notatek. Pozostawili oni więc po sobie trwały ślad, po który być może sięgnie historyk badający dokładniej jakiś szczegółowy wycinek wojenny, poświęcając temu śladowi jedno zdanie obrazujące sytuację na danym odcinku frontu. Front jest bowiem stale obecny w pracy Englunda, choć nie jest jej głównym bohaterem.  Kim więc jest ta wybrana przez szwedzkiego historyka dwudziestka? Trzynastu z nich to żołnierze walczących armii, czworo to ludzie pośrednio związani z wojskiem: kierowca, sanitariuszki, chirurg polowy, a reszta - zwykli cywile. Bohaterowie Englunda nie tylko reprezentują różne kraje, ale ich przedział wiekowy, status materialny z okresu przedwojennego jest tak różny, iż dochodzimy w czasie lektury do wniosku, że Autor pokazał nam postawy światowego społeczeństwa wobec wojny.

Przygotujmy się przed lekturą Englunda na to, że trafimy nie tylko do okopów wojennych i lazaretów. Odwiedzimy też obóz jeniecki, szpital psychiatryczny, pałac szlachecki, w którym kwaterowali niemieccy żołnierze, wojenny Paryż, w którym urlopowani żołnierze polowali na chorobę weneryczną, dzięki której widmo powrotu do okopów odsunęłoby się od nich na kilka tygodni. Wreszcie doświadczymy nowoczesnej wojny prowadzonej na kontynencie afrykańskim i bestialstw armii tureckiej, a także przejdziemy się po sennej Pile, martwiąc się o dorastającą panienkę, która interesuje się przystojnymi młodymi oficerami.  Po lekturze zrozumiemy, że cztery bochenki białego chleba kupione przez oficera honwedów więcej znaczyły niż order za zasługi wojenne, że pod Gallipoli pierwsza pomyłka była tą ostatnią, że inwalida-bohater wojenny winien przygotować się na to, że po kilku latach będzie zwykłym kaleką.

Oczywiście nie tylko smutek i tragedia zapełniają karty powieści Englunda. Do kanonu humoru winna wejść scena opisująca kłótnię dwóch podoficerów wrogich sobie armii, w cywilu pracowników naukowych, którzy zapominając o wojnie i o tym, że jeden z nich jest jeńcem wojennym, drugi zaś konwojentem, kłócili się na temat swoich naukowych dokonań.

Tak więc w centrum uwagi Englunda pozostał ten powszedni dzień wojny zwykłego człowieka. I to świadczy o sile tej książki.

zaczytany
O mnie zaczytany

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura