Pan Krzysztof Kłopotowski pyta, czy list intelektualistów nie jest aby zamachem na demokrację. Człowiek z gazety (patent nazwy wiadomo czyj) – Andrzej Wajda sygnatariusz listu Michnika, mówił kilka dni temu:
„zawsze chciałem odegrać jakąś ważną rolę w sztuce, w życiu, we wszystkim, ale udało nam się to jeden raz, kiedy w naszym domu, na naszym stole, tak jak mówił pan Adam Michnik, w roku 1989, daliście mi szansę podpisać wraz ze Zbyszkiem Bujakiem i Aleksandrem Paszyńskim akt utworzenia spółki Agora, wydawcy "Gazety". "Gazety", która pomogła nam wygrać tamte wybory i po 19 latach jest nadal z nami. Mam też pewność, że przetrwa i następne długie lata.”
Wajda mówi - Gazeta Wyborcza przetrwa – i bez nabierania powietrza ciągnie dalej - „Niestety jednak został IPN i nadal próbuje nas straszyć teczkami.”
Pan Krzysztof Kłopotowski pisze: „Czekam na porządną monografię naukową o "Gazecie Wyborczej". Jeśli brać pod uwagę wpływ na bieżącą politykę i stan społecznej świadomości, GW jest zjawiskiem bez precedensu w dziejach nowożytnych „
Agora – ateński rynek, miejsce narodzin demokracja. Lud w trakcie debaty definiował wspólne dobro. I tak nazwała się instytucja, która od wielu lat blokuje publiczną debatę, stygmatyzuje przeciwników i wyklucza.
Czy Pan zwrócił uwagę jak w liście Michnika określa się historyków Instytutu Pamięci Narodowej – Policjanci Pamięci ? Czy to nie jest szczyt bezczelności dorównujący temu, gdy Michnik nazwał Kiszczaka człowiekiem honoru?
Pan redaktor pisze: „Trzeba zbadać i opisać środowisko, którego gazeta jest emanacją, a także środowisko, które wytwarza w Polsce, program światopoglądowy i polityczny, źródła inspiracji, finanse, sposób powołania do życia, życie wewnętrzne redakcji.”
Nie trzeba szukać, wystarczy sięgnąć do Michnika:
„Rewizjonizm był herezją w obrębie „komunistycznego Kościoła", a zatem paradoksalnym dowodem żywotności marksistowskiej wiary. Wyjałowienie tej wiary unicestwiało rewizjonizm.
A przecież — na innym planie — rewizjoniści zwyciężyli. Zwyciężyli jako ludzie, którzy umieli wyzwolić się duchowo z gorsetu doktryny: przeprowadzili przenikliwą krytykę komunizmu, który utracił swą moc kusicielską; potrafili odmówić posłuszeństwa nakazom partyjnego kierownictwa i głośno wymówić słowo sprzeciwu. Zwyciężyli jako intelektualiści — ich bunt zaowocował utworami najwyższej próby. Leszek Kołakowski i Włodzimierz Brus, Witold Kula i Bronisław Geremek, Bronisław Baczko i Jerzy Szacki, Wiktor Woroszylski i Kazimierz Brandys, Jan Kott i Adam Ważyk, Zygmunt Bauman i Paweł Beylin, Krzysztof Pomian i Maria Hirszowicz, Jacek Bocheński i Stefan Bratkowski. Oto koalicja nazwisk o pierwszorzędnym znaczeniu w polskiej kulturze.
Zwyciężyli jako prekursorzy: to od nich rozpoczął się nowy sposób myślenia o kulturze i polityce, to oni stali się składnikiem demokratycznej opinii publicznej.”
Wytłuściłem słowa Michnika – stali się składnikiem demokratycznej opinii publicznej. Twierdzę, że stali się tej opinii publicznej okupantami.
Michnik pisze dalej:
„Rewizjonizm, jak i komunizm jest fragmentem narodowego dziedzictwa. Jak obchodzić się z tym dziedzictwem ? Pryncypialni antykomuniści nie chcą słyszeć, że komunizm jest fragmentem polskiej historii. Nie wydaje się to rozsądne. Do historii należą zarówno wzloty, jak i upadki narodowej tradycji. Pamięć upadków jest równie ważna, jak pamięć wzlotów. Gloria i nędza polskiego dziedzictwa składają się na całość polskiej tożsamości narodowej.”
Leopold Tyrmand, znakomity znawca komunizmu, wybitny intelektualista, wyrzucony z Polski przez środowisko salonowe Krzywickiej i pryncypała Michnika Słonimskiego tak pisał o rewizjonizmie:
„Dwudziestowieczna psychologia pozbawiła świat winy, współczesny relatywizm nie wywodzi się w komunizmie z filozofii, lecz z umiejętności żonglowania piłkami o różnych kolorach i napisach. Skutek jest taki, że dziś byli stalinowcy stanowią najpotężniejszą mafię świata, lepiej zorganizowaną niż Cosa Nostra, międzynarodowy homoseksualizm czy filateliści. Ich święta wspólnota polega na wzajemnym zmywaniu z siebie win i na genialnie skomponowanych żalach na swój zły los zgwałconej i wyeksploatowanej niewinności. Wynik jest olśniewający: w 15 lat po rewelacjach Chruszczowa, po powstaniach w Polsce i na Węgrzech oraz po bohaterskim przełomie w Czechosłowacji najtroskliwszą uwagą i szacunkiem otacza się po obu stronach żelaznej kurtyny ludzi, którzy naj gorliwiej lizali buty Stalina i pomagali mu w ustanawianiu moralnych, politycznych i intelektualnych porządków. A potem wycofali się z tego w sposób przepisowy, czyli głosząc swą dziecięcą naiwność. Czyli tych, co posiedli cnotę transfiguracji, a więc cudownego przeistoczenia własnych win i błędów we własną, niepokalaną chwałę.
Czy jaśniej Panie Krzysztofie?
Ulubiony zwrot Michnika – oprócz tych zwrotów z czapką - miałem dzisiaj pisać o taśmach Gudzowatego, Kuroniu i Michniku - to „wciskanie dziecka w brzuch”. A więc Michnik wciska Polakom w brzuchy dziedzictwo KPP i trockistów.
I jeszcze jedna uwaga – Michnik pisze o „pamięci upadków”. Pisałem wczoraj – Brońmy Instytutu Pamięci Narodowej „rozdrapywanie zbiorowych ran jest jak najbardziej wskazane - według salonu, bicie się w polskie piersi - nieustannie, celują w tym komuniści, i środowisko katolewicy z TP i lewicy laickiej,
ale gdy ujawnia się winę indywidualną, winę szpicla, agenta podwójną rolę autorytetu "moralnego", Szczypiorskiego, czy Czajkowskiego, to z tym, biciem w piersi jest gorzej, jest wręcz bardzo źle, z rozdrapywaniem własnych ran jest fatalnie - taki Konwicki wie o tym doskonale”
Miałem pisać na swoim blogu o zmowie milczenia panującej w tym środowisku. Więc zajawka jutrzejszego wpisu:
W dniu obalenia rządu Olszewskiego Kuroń notuje.
„W jakie parszywe mafijne układy wepchnęli nas nasi byli przyjaciele. Zresztą chyba obrażam mafię tym porównaniem. Tam przecież jak w rodzinie obowiązuje wierność wobec swoich aż po grób. Zaś kto zdradził swoich, przestaje być swój. Wiem, Olszewski, Macierewicz i jak się tam inni nazywają, z pełną świadomością zerwali zasady tej rodzinnej czy — jak pewnie wolą — mafijnej moralności. Dla nich ja z zasadami, które głoszę, jestem głęboko niemoralny.
Bo ja głęboko wierzę, że ojca, brata, przyjaciela nie wolno sprzedać. Sprzedać — tak mówią złodzieje o zeznaniach obciążających kolegę. Więc wierzę, że nie sprzedam brata nigdy. Może się zdarzyć, dopuszczam to z bólem, że zabiję, ale nie sprzedam.”
Czy to wyznanie nie jest kluczem do zrozumienia wielu zachowań? Czy dlaczego za wszelką cenę chcą zlikwidować Instytut Pamięci Narodowej?
pozdrawiam, jutro cd.
Inne tematy w dziale Polityka