W Dzienniku czytam - jeden pogrzeb, dwa zgrzyty. Już w tytule autor informuje co mu w poniedziałek zazgrzytało – Kaczyński nie przyszedł, a Michnik przesadził. Kamerzysta TVN miałby w Kościele dylemat z kadrowaniem obrazu – ale za to na cmentarzu używanie. Michnik grzmi na lustrację i IPN, wylicza krzywdy Geremka – najazd na Jarosława, oklaski dla Michnika – kamera dokumentuje milczące dłonie prezydenta. Informacja dla autora artykułu Dziennika – pierwszy rząd oficjeli również nie klaskał Michnikowi. Za to w Rzeczpospolitej tekst - Bronisław Geremek - polityk niespełniony.
W roku 2005 Jarosław Kaczyński został człowiekiem roku. Napisałem wówczas – „wróg polityczny numer JEDEN” – oto ten tekst z kosmetycznymi zmianami.
„Mało kto wie, że piętnaście lat temu, było dwóch wybitnych polityków gabinetowych - Bronisław Geremek i Jarosław Kaczyński. Geremek główny rozgrywający lewicy laickiej przy okrągłym stole, i nie tylko przy tym stole. Za Geremkiem stały murem największe "autorytety", warszawka i krakówek, aktorstwo i pisarstwo, dziennikarstwo, wprost tabuny dziennikarzy spijało każde słowo profesorskie, docenci i profesorstwo, no i Michnik, no i Rokita - podający się za ucznia, no i wielu, wielu innych.Geremek miał fory, handicap, układy w europejskim pokoleniu 68, świetnie widziany w Paryżu i Berlinie, no i miał bardzo dobrze widziane karty życiorysu, chociażby ta, że był sekretarzem POP na UW. Geremek, salonowe guru z fajeczką w ręce, no i nigdy nie zaspokojone ambicje.
A Kaczyński? To po prostu urodzony szczęściarz. Wykorzystujący każdą szansę. Dzięki swemu zmysłowi politycznemu i dzięki pracy. I dzięki temu, że miał wizję Polski - oszołomską, prawicową w sferze ideologicznej. Odkąd pokrzyżował plany Michnika i Geremka, plany historycznego kompromisu, lewicy opozycyjnej z potkomuną wróg polityczny numer jeden. Właśnie kartkuję strony książki "III Rzeczpospolita w odcinkach" (świetny prezent dla rozpolitykowanych forumowiczów pod choinkę) i czytam
"15 października 1990 Debata telewizyjna Jarosław Kaczyński – Michnik" -pamiętam tę debatę, Michnik z pianą w kącikach ust, mówiący zdanie które dziwnym trafem mi utkwiło w pamięci, o wkładaniu dziecka w brzuch - i później co raz się okazywało, że Michnik nosił to dziecko w brzuchu. Nie donosił.
Czytam dalej - „6 czerwca Geremek oświadczył, że działania Olszewskiego jako premiera miało cechy zamachu stanu” Premier organizujący zamach stanu. Geremkowy fakt prasowy?
Mówiło się, że gdy Geremek idzie po schodach, to nie wiadomo czy schodzi czy wchodzi. Czy dlatego przegrał? Prawda się w końcu przebiła? Kto sobie uświadamia, jaką klęską są te dwa miesiące październik i listopad 2005 dla Michnika i Geremka?
A Kaczyński polityczny wróg publiczny od piętnastu lat, człowiekiem roku. Bardzo zasłużonym człowiekiem roku.”
Pisałem o Kaczynskim wrogu politycznym numer jeden i Geremku ulubiencu mediów.W Dzienniku dzisiaj czytam, gdy trwały uroczystości pogrzebowe, Jarosław Kaczyński „W rozpiętej koszuli, z piwem w ręku, a nawet za sterami, tryskał humorem”. Czy tak pisze hiena dziennikarska? Zamieściłem ten tekst o nieustannie przegrywającym z Kaczyńskim Geremku na forum Gazety Wyborczej prawie trzy lata temu. Geremek w roku 2005 wspólnie z Michnikiem ponieśli klęskę ostateczną. I właśnie przed chwilą przeczytałem podsumowanie działalności politycznej Geremka. Marek Migalski pisze – polityk niespełniony.
Przypomina, że „plany samego Geremka dotyczące objęcia funkcji premiera zostały zdruzgotane przez akcję Jarosława Kaczyńskiego”. Pisze o klęsce Geremka, gdyż dzisiejsza Polska „jest – jak na jego zapatrywania – zbyt prawicowa, klerykalna, prolustracyjna i tradycjonalistyczna. Profesor był wszak socjalliberałem, a nasz kraj jest od trzech lat we władaniu partii prawicowych”. Przypominam, że Unia Wolności została złożona do grobu właśnie pod przywództwem Geremka, że nie dostała się do parlamentu, gdy on był przewodniczącym.Migalski zauważa, że Geremek znalazł się na marginesie polskiej polityki, że grał w drugiej lidze. Faktem jest, że gdyby nie jego antylustracyjne „fochy”, by o nim calkiem zapominano.
„Gdy dziś Lech Wałęsa mówi o tym, że profesor był drugim, po Janie Pawle II, największym Polakiem XX wieku, i nie spotyka się to z racjonalnym, a nie politycznym czy emocjonalnym, sprzeciwem, to taka sytuacja musi budzić zaniepokojenie. Bo co z Piłsudskim, Dmowskim, Witosem, Daszyńskim czy Korfantym, by jedynie zatrzymać się w II Rzeczypospolitej? Czy naprawdę nikt nie odczuwa dyskomfortu intelektualnego wobec tego typu stwierdzeń?”
I socjolog Migalski, a więc fachowiec, pisze o „chwilowej egzaltacji” oraz „idolatrii” po śmierci Geremka. Ma rację – i nie będę teraz roztrząsał, czemu służy ta mała zbiorowa histeria. Na koniec autor pisze:
„Jeśli zastosować kryterium osobowościowe – przed którym w tym artykule się wstrzymywałem – to czyż nie ma ludzi ciężej doświadczonych w walce o wolną Polskę, którzy bardziej dla niej cierpieli?”
Dlatego, by zachować miarę rzeczy, przypomniałem w tych dniach postać Wojciecha Ziembińskiego – „Dwie tradycje, dwie Polski i Wojciech Ziembiński”. Swoim niezłomnym życiorysem Wojciech Ziembinski mógłby obdarować wielu profesorów, i wielu sierpniowych spóźnionych doradców. A służbą dla Polski kilka tuzinów rewizjonistów, którzy bardzo późno przypomnieli sobie o „narodzie” – nie będę im wypominał służby reżimowi komunistycznymi. Dopiero wówczas, gdy w ramach partyjnych walk frakcyjnych zostały naruszone ich własne interesy, zaczęli kontestować PRL.
Wczoraj nie pisałem w salonie – czytałem. Cóż się wydarzyło? Przedwczoraj dziką lustracją w stacji TVN przeprowadzili profesor historii Andrzej Friszke i Waldemar Kuczyński. Na początku programu "UWAGA", o dziko lustrowanym - obłudnie albo z samej głupoty - powiedziano „człowiek który stworzył własną legendę”. I pytano – „Czy zasadom które dziś głosi z takim zaangażowaniem był wierny przez cale życie?”.
No właśnie. Dlaczego o jego drogę życiową można pytać, a politycznie niepoprawne jest pytanie o drogę życiową Kolakowskiego, Kuronia, Michnika ? A jak z innymi legendami – legendami w podwójnym tego słowa znaczeniu. Jak z wiernością wobec zasad przez całe życie? Dlatego też wczorajszy dzień spędziłem z „Niepokornymi” na biurku – wydawnictwo oczywiście IPNu. Pierwszy tom monumentalnego zbioru dokumentów przedmarcowych obejmuje „Kluby”, Literatów i Opozycję na UW. Przewijają się Kuroń i Modzelewski, IV Międzynarodówka i trockiści, i ruch rewolucyjny robotników wsparty przez wojsko. Tajne raporty i notatki informacyjne, stenogramy i wnioski, informacje i załączniki do nich – 900 stron . Nowak (ten Nowaku z Radia Maryja) i Tejkowski (tenże Tejkowski) i Michnik, Blumsztajn i ostatnio zdymisjonowany, kiedyś równy Kuroniowi Stanisław Gomułka. Salony polityczne i kluby dyskusyjne i ich programy, doniesienie o „nowych aspektach „ideologii” J(acka) K(uronia)” . „W rozgrywce grup Kuroń stawia na „puławian” …. (gdyż) są już dostatecznie zgnili, aby nie móc się przeciwstawić parciu od mas”.
Wiele takich faktów i „anegdot” – wstydliwych i kompromitujących. Nie mówić o nich? Zamknąć na pięćdziesiąt lat? To chociaż trochę wyjaśnia dlaczego środowisko lewicy laickiej na łamach Gazety Wyborczej postuluje likwidację IPN. Nawet na pogrzebie Michnik krążył wokół historyków IPN, nie mógł sobie darować, wykorzystał liczną widownię dla swojej demagogii. W dalszym ciągu buduje „legendę” i tworzy „legendę” – na cmentarzu kolejny raz stwierdził, że obecne autorytety moralne – moje uzupełnienie, autorytety żyjące i nieżyjące - w stronę komunizmu pchnęło uwrażliwienie wobec świata nędzy i zła. W 1950 roku uwrażliwienie kazało wstępować do PZPR? Michniku, miej litość dla swej inteligencji. Nie gwałć jej!Kilka miesięcy Michnik spędził w archiwach MSW, powinien się przez ten czas zorientować, że prawda jest bardziej banalna. Że zło jest banalne. Zniewolenie umysłów to wersja dla czytelników GW.
Herling Grudziński w „Wyjściu z milczenia” pomieścił list do Jacka Bierezina – „Szkielet w szafie”. List w dalszym ciągu aktualny.
„Skończyli już z tym procederem, są rzeczywiście w większości przypadków niekłamanymi chorążymi liberalizm, a przecież ze szkieletem nie mogą sobie poradzić w obrębie własnej twórczości. Brak im czy odwagi, czy dojrzałości, by zamiast uchylać z każdym dniem ciut-ciut szerzej drzwi szafy, wywlec go definitywnie w całej okazałości na światło dzienne. Stoi więc w kącie, świeci w półmroku pustymi oczodołami, schnie i zatruwa ich samych i otoczenie. Ile czasu może to jeszcze potrwać ?”
Te słowa pisał Herling 30 lat temu, słownie - trzydzieści lat temu . Dzisiaj drzwi szafy się zatrzaskuje, szkielety się woskuje, a Michnik mówi o „ministerstwie prawdy” i policji pamięci.
Inne tematy w dziale Polityka