Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska
57
BLOG

Belizariuszu, ja pamiętam, pamiętam....

Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska Polityka Obserwuj notkę 3

Link od Belizarisza  http://www.isn.ethz.ch/php/collections/coll_9.htm

 

Ja w tych latach żyłam, Belizariuszu.

Dość dużo wiedziałam i widziałam.

Nie miałam złudzeń, nie groziło mi „użądlenie komunizmem”, na co istotny wpływ miał zarówno los mojej najbliższej rodziny jak i proces "wykuwania świadomości" dzieci i młodzieży, któremu byłam poddawana na wszystkich etapach szkoły. Ale w tych samych szkołach, z których próbowano zrobić "kuźnię kadr socjalistycznej ojczyzny", uczyli też nauczyciele, potrafiący niemal w konspiracji z dzieciarnią, przemycać treści, jeśli nie jawnie sprzeczne z obowiązującym kursem, to z pewnością wskazujące kierunki, możliwości rozwoju obok, poza tym co było apelową codziennością. Dawali nam "linki" do lektur, zachęcali do rozmów, organizowali "zajęcia pozalekcyjne", wspierali wychowanie w domach, odwiedzając rodziny i goszcząc nas u siebie. Ambicją rodziców, całych rodzin tej powojennej inteligenckiej biedoty, poddanej przymusowej wędrówce ludów, ogołoconej ze wszystkiego - było wykształcenie dzieci. Nie tylko własnych. I dobre odżywienie - bo w czasach, gdy nie było jeszcze antybiotyków, zdrowie zależało od odżywiania..

 

Dość wcześnie włączyłam się w to, co wydawało się wtedy z góry skazane na klęskę. Do zapaleńców docierała wiedza o drugiej stronie. Nie byliśmy jej całkowicie pozbawieni. Widzieliśmy także wśród nas ludzi, którzy nie budzili naszego zaufania, ale którym niejako dawano je na kredyt, no bo któż chciałby wtedy pierwszy rzucić kamieniem?

 Stan wojenny - spodziewano się, że "coś" się stanie. docierały różne wieści, w tym także o gromadzeniu w przygranicznych jednostkach, zwłaszcza w pobliżu Lwowa, radzieckich żołnierzy i oficerów mówiących po polsku. Nie zwiększano stanu jednostek, wymieniano tylko ludzi. A mimo to Jaruzelski zaskoczył nas. Działał bardzo szybko, choć jak się później okazało przygotowywał się długo i solidnie.Nie muszę czytać szczegółowych rozkazów, planów akcji ani z okresu stanu wojennego, ani lat wcześniejszych.

Ja pamiętam.

Pamiętam pana Kołodziejczyka, oficera AK, który wrócił z Anglii do żony i siostry,  Jego częste aresztowania, tupot butów i głosy zmierzające na trzecie piętro naszej kamienicy. I potem gdy wracał po tygodniach, miesiącach nieobecności wychudzony ze śladami pobicia, ale z nieodłączną oficerską trzcinką w ręce.. 

Pamiętam pana Pogorzelskiego, pułkownika armii polskiej i generała armii amerykańskiej, przysypanego gruzami pod Monte Cassino, który powróciwszy do kraju, został aresztowanyzaraz po wyjściu z pociągu, na dworcu w swoim mieście, przesiedział kilka lat a potem zalękniony i cichy, z twarzą pełną blizn, uczył nas angielskiego, co chwila nerwowo spoglądając na drzwi.

Pamiętam ojca mojego kolegi, który umknął losowi w Katyniu czy Starobielsku, przesiedział w zapomnianej przez radzieckich biurokratów kopalni węgla na Kamczatce do 1961 roku (to gotowy scenariusz filmowy) gdzie zapomniano kto strażnik a kto łagiernik, gdzie z 600 osób pozostało przy życiu, kilkadziesiąt. Wrócił cudem do rodziny, bo na pobliskim, zamarzniętym jeziorze awaryjnie wylądował jakiś mały samolot wojskowy i pilot przypadkowo trafił na ludzi odzianych w skóry zabitych zwierząt.

Pamiętam wiele osób i ich historie. Pamiętam los moich najbliższych.

 

Pamiętam stan wojenny i tamtą krakowską, zimę.

Wyłączone telefony, godzinę policyjną, mojego ciężko chorego psa, z którym musiałam często wychodzić na Planty, także nocą, zaopatrzona w zaświadczenie od weterynarza, ale wiele razy niepewna, czy któryś z licznych, spotykanych patroli nie każe  mi go zostawić na Plantach, a mnie nie powiozą na jakiś komisariat, jak to zrobili z moim znajomym.i jego starym psem.

Pamiętam kolegę, prostego i niezbyt rozgarniętego młodego człowieka, wychowanka domu dziecka, szczęśliwego z  powodu przydatności, szczerze i z zapałem roznoszącego ulotki, który po aresztowaniu przesłał przez strażnika więziennego żonie gryps, prosząc w nim o zawiadomienie znajomych o tym, że siedzi. Wypisał nazwiska. Był z tego dumny, cieszył się, czuł doniosłość chwili – przez niego wpadło kilka osób. On sam skazany na trzy lata ,wyszedł z więzienia po licznych interwencjach, w tym  Wolnej Europy (pamiętacie jeszcze te listy aresztowanych, internowanych, skazanych, czytane w Wolnej Europie?) i wkrótce potem zmarł na serce.

Pamiętam wieczorną rewizję w moim domu, aresztowanie męża, i moje przesłuchanie nazajutrz, na Mogilskiej. Za biurkiem siedział młody, kulturalny człowiek, nie przypominający rozbuchanych chamów przeprowadzających rewizję, ale też nie miał w sobie zażenowania dwóch żołnierzy towarzyszących tajniakom w moim domu. Zapytałam go, czy jego rodzice wiedzą, gdzie pracuje?. I czy mu nie wstyd? I widziałam, że moje pytania sprawiły mu kłopot...

Pamiętam jak musiałam wykupić za ogromną sumę klisze fotograficzne ulotek, od wysokiego rangą milicjanta, w którego ręce wpadły "po drodze do mnie", przez przypadek, lub na skutek donosu – do dziś tego nie wiem,

Pamiętam „ścieżki zdrowia” na Szewskiej, św.Anny, nabuzowanego agresją zomowca , który dobiegł do uciekającego Jagiellońską, może 10-letniego dzieciaka ze skrzypcami i walnął go z tyłu długą pałką przez plecy, a sąsiadce z przeciwka, krzyczącej z okna, wrzucił przez to okno, do mieszkania petardę, która na  szczęście nie wybuchła. W pokoju, w łóżeczku było jej dziecko.

Pamiętam  studentów, młodych ludzi znajdujących schronienie przed pościgami, w moim domu i domach sąsiadów,  wypuszczanych następnie w uzgodnieniu poprzez „pocztę okienną” z sąsiednimi i dalszymi domami, ze wskazaniem, która ulica jest „wolna”, parami (bo par nie bili tak bardzo, jak pojedynczych mężczyzn) do późna w nocy.

Pamiętam zapach gazu, utrzymujący się w powietrzu, długo po „akcji” przemieszany z zapachem kwitnącej na Plantach czeremchy.

Pamiętam, Belizariuszu, pamiętam, pamiętam....

Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska   Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/     "Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi". /Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/   &amp

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka