Zdumiewająca jest walka stoczona w ostatnich dniach przez wicepremiera Romana Giertycha z premierem Jarosławem Kaczyńskim.
Zdumiewająca i symptomatyczna.
Oto na naszych oczach, najwyraziściej, najdobitniej i bezwstydnie odbywa się walka o interes nie tylko dwu grup społecznych, zresztą całkowicie sobie nieprzeciwstawnych, ale także o interes obu panów.
Z całkowitym pominięciem interesu społecznego.
Premier walczy o posadzenie na stołku prezesa NBP "swojego" człowieka. Jak wiadomo, stołek zapewnia kontrolę finansów państwa polskiego przez 6 lat, czyli przez czas trwania obecnej kadencji parlamentu i niemal całą następną kadencję. Prezes NBP jest nieusuwalny. Kompetencje i kwalifikacje kandydata desygnowanego na to stanowisko przez braci Kaczyńskich nie mają znaczenia. Istotne jest zaufanie jakim kandydat cieszy się u obu panów Kaczyńskich. Kaczyńscy reprezentują interes partyjny, konkretnie partii rządzącej czyli PiS. A PiS to przede wszystkim sami Kaczyńscy.
O tym jaki wpływ na rządzenie Polską ma funkcja prezesa NPB wszyscy wiedzą. Narzędzia, jakimi dysponuje prezes NBP, ułatwiające lub utrudniające rządzącym sprawowanie władzy, a co za tym idzie popularność społeczną, przekładającą się wprost na szanse wyborcze, są tak bardzo istotne, że warte „znalezienia” dodatkowych pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli.
Kaczyńscy kupują od Giertycha fotel prezesa NBP dla Skrzypka za pół miliarda złotych, zresztą wypłaconych z cudownie i nagle, jak się okazuje „powiększonych” zysków tegoż NBP.
Wicepremier Giertych zagrał o interes nauczycieli, ale i o interes własny i własnej partii. Wdzięczność kilkuset tysięcy nauczycieli i ich rodzin – to całkiem wymierna ilość głosów w wyborach. To także znaczne ułatwienie w sprawowaniu funkcji ministra edukacji. Stawiając na szali własną dymisję, Giertych niczego nie ryzykował, bo wiedział, że Kaczyńscy zapłacą każdą cenę. I zapłacili.
Nie mam nic przeciwko podnoszeniu płac nauczycielom. Wręcz przeciwnie – chciałabym, żeby płace w Polsce miały taka siłę nabywczą jak w innych krajach Unii Europejskiej. Żeby Polacy nie czuli się jak niewolnicy, poddani wyzyskowi za „kieszonkowe”, żeby państwo nie okradało obywateli z połowy ich dochodów, zwłaszcza gdy pozostała połowa nie zapewnia możliwości utrzymania się przez miesiąc z wypracowanej przez miesiąc płacy. Mało kto dziś pisze i mówi o tym, że poziom tych płac będzie w przyszłości skutkować głodowymi emeryturami, takimi, jakie są dziś udziałem prawie 10 milionów emerytów, z wyjątkiem nielicznej grupy SBków i innych aparatczyków PRL.
Ustawienie w Polsce płac na dramatycznie niskim poziomie zawdzięczamy nie komu innemu, jak poprzedniemu prezesowi NBP Leszkowi Balcerowiczowi, w czasach gdy to on był wicepremierem i ministrem finansów. Skutkiem jego działań, poza utrzymywanym świadomie i korzystnym dla rządzących bezrobociem, jest też to, że jeśli zachodzi potrzeba to rządzący są w stanie znaleźć potrzebne na różne doraźne cele pieniądze i to bardzo duże pieniądze. Ukryte w „nadzwyczajnych” dochodach, „nieprzewidzianych” zyskach.
Budżet państwa – to pojęcie umowne. Państwo, a w szczególności minister finansów dzieli „skórę na niedźwiedziu”, czyli przyszłoroczne wpływy. Ale jak pokazuje praktyka ostatnich lat, ten podział, poszczególne kwoty nie mają żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości i doświadczeniu lat minionych.
Skąd się wzięły „dodatkowe” zyski NBP? Czy były ukryte przed ministrem finansów, ze nie uwzględnił(a) ich w przygotowanym, aktualnym budżecie? Ile takich „nadzwyczajnych” pieniędzy hula sobie w obiegu pieniądza w Polsce, albo co gorzej, nie hula, a jest sztucznie powstrzymywane w zakamarkach państwa przed zasileniem gospodarki.
Czy nie czas na to by państwo (czyli rząd) określiło MINIMUM finansowe niezbędne do utrzymania struktur państwowych i do tego dostosowało koszty ponoszone przez obywateli?
Wielka reforma finansów państwa jest potrzebna natychmiast.
Inaczej będziemy mieli niekontrolowaną społecznie grę o interes osobisty polityków, o interes partyjny, z rzucaniem ochłapów różnym grupom społecznym z publicznych, niesprawiedliwie zagrabianych nam pieniądzy.
Grę o wszystko, tylko nie o interes społeczny.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka