Premier Tusk to drugi po profesorze Jerzym Buzku premier Rzeczypospolitej, którego kadencja trwa pełne cztery lata.
W całej naszej historii wolnej Polski, po 1989 roku, taki niezwykły fakt zdarzył się zaledwie dwa razy.
Ale o ile rząd AWS Jerzego Buzka kończył, jako rząd mniejszościowy, bezradny wobec braku większości sejmowej i bez widoków na sukces w wyborach – to z rządem Donalda Tuska jest zupełnie inaczej. Kadencja sejmu kończy się nie tylko z zachowaniem zdecydowanej, zdolnej do działań większości sejmowej koalicji PO-PSL, ale z nieustającym, największym w historii trwałym poparciem społecznym i pewnością wygrania nadchodzących wyborów.
Platforma Obywatelska wygrała wszystkie kolejne wybory po 2005 roku.
Także te najważniejsze – wybory prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, którym został Bronisław Komorowski. Po roku sprawowania urzędu prezydent Komorowski cieszy się najwyższą lokatą w rankingach zaufania społecznego. Najniższą lokatę w tych samych rankingach zajmuje jego przegrany konkurent – Jarosław Kaczyński.
Wspominając przypadek zaledwie dwukrotnego sprawowania władzy przez jedno ugrupowanie z jednym premierem aż przez pełne cztery lata – popatrzmy, jak to wyglądało w tych minionych latach.
Do sukcesu premierów Jerzego Buzka i Donalda Tuska najbliżej było Leszkowi Millerowi, którego rząd przetrwał ponad dwa lata i upadł po aferze Rywina w atmosferze głoszonego przez Platformę hasła : „Kończy się era Leszka Millera”.
Żaden inny premier ze swoim rządem nie przetrwał nawet połowy kadencji. Dwa lata okazywały się barierą nie do pokonania dla wszystkich pozostałych rządów po 1989 roku.
Wszyscy pozostali premierzy upadali w niesławie afer, przegranych głosowań o votum zaufania, bądź, jak w przypadku Kazimierza Marcinkiewicza zmuszenia go do dymisji, na skutek nepotyzmu braci Kaczyńskich.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że wszystkie rządy, były rządami koalicyjnymi – a na 14 kolejnych rządów ( nie liczę jednomiesięcznego sprawowania funkcji premiera przez Waldemara Pawlaka, który zrezygnował z tworzenia rządu w 1992 roku) aż osiem razy współtworzącym rząd był PSL. ( W rządzie premiera Mazowieckiego – jako ZSL). Rozważanie tego „języczka u wagi” i wpływu PSL na polską politykę – to temat na osobne omówienie.
Drugim rzucającym się w oczy faktem jest, że obaj premierzy, którzy przetrwali pełne kadencje – to premierzy prawicowi wywodzący się z „Solidarności” i opozycji niepodległościowej. Obaj cieszący się uznaniem nie tylko w Polsce, ale i poza jej granicami.
Piszę o tych naszych polskich rządach, najczęściej nieudanych, w kontekście tegorocznych wyborów.
Piszę o tym, by uświadomić Czytelnikom znaczenie propozycji premiera Tuska – odbycia debat telewizyjnych z przedstawicielami aspirującej do rządzenia Polską największej partii obecnej opozycji parlamentarnej - PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Ta uprzejmość ze strony premiera partii, która jak to się mówi, ma zwycięstwo w kieszeni i żadnych debat dla wsparcia swoich szans nie potrzebuje – dowodzi szacunku premiera dla elektoratu, który jego ugrupowania nie popiera.
Premier daje oto szansę, w bezpośrednich pojedynkach przed kamerami, wykazania się lepszym przygotowaniem do rządzenia, większą wiedzą, kompetencjami, programem – konkurentom politycznym.
Proponuje to ludziom, którzy przez te cztery lata organizowali znacznie przekraczające ramy krytyki typowej dla opozycji, nieustanne sabotaże prac tego rządu. Proponuje to człowiekowi, który sam, jako jeden z marniejszych premierów, nie potrafił utrzymać rządu swojej „brudnej koalicji” – ale nie przeszkadza mu to w demagogicznym i populistycznym, ocierającym się o totalitaryzm stylu propagandy swojej partii, twierdzić, że on wie lepiej jak rządzić i co jest Polsce potrzebne.
Uprzejmość premiera Tuska najwyraźniej przestraszyła prezesa PiS i jego „gabinet cieni”, „zespół pracy państwowej”, „grupy eksperckie” i jak tam jeszcze Kaczyński nazywał te swoje rozliczne ciała, których istnienie, a właściwie same nazwy miały tworzyć wokół niego samego aurę fachowości i najwyższych kwalifikacji, obliczoną na niezbyt świadomy elektorat, bo tylko na taki liczyć może.
Przestraszyła go też zapewne perspektywa powtórki pamiętnej sromoty jakiej doznał podczas debaty z Tuskiem w 2007 roku.
Przyjrzyjmy się ludziom PiS, którzy dzisiaj pełnią w PiS role ekspertów od poszczególnych dziedzin. Czy wyobrażacie sobie debatę między Anną Fotygą a Radosławem Sikorskim? A między Beatą Szydło i Jackiem Rostowskim? A reszta?
Nie śmiejcie się tak głośno!
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka