Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska
2243
BLOG

Gang czy sekta – żadna różnica

Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska Polityka Obserwuj notkę 112

Literatura, film, pełne są opisów działania sekt, gangów i mafii.

Naszym rodzimym „Ojcem chrzestnym”, lekturą opartą na identycznym założeniu, jak książka Maria Puzo, na potrzebie pokazania kulisów i cech charakteru, zachowań i reakcji, mentalności i zdolności, wewnątrz hermetycznego, zamkniętego świata – jest „Koniec PiSu” Michała Kamińskiego i Andrzeja Morozowskiego.

Zapewne ta lektura wywołała skojarzenia Marka Migalskiego, gdy napisał, ze PiS nie jest sektą, tylko strukturą mafijną narkotykowego gangu. Ale i sekty oparte są na tym samym schemacie. Tyle, że w sektach występuje dodatkowo element programowego uwielbienia guru, Reszta jest dokładnie taka sama – a celem jest wydojenie głupców z pieniędzy i zapewnienie sobie ich bezwzględnego posłuszeństwa.

Metody? Każda. Każda bez wyjątku, jeśli tylko służy celowi.

Najprostszą jest indoktrynacja i fałszywe dowartościowanie, stworzenie wrażenia siły. Takiej, która zabezpiecza interes wspólny i daje poczucie ważności w grupie a równocześnie gdzieś tam budzi lęk, że nie należy występować przeciwko tej sile, bo bez niej jest się niczym w normalnym świecie normalnych ludzi.

I nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego. Jedni sprzedają narkotyki, inni prowadzą lewe zakłady bukmacherskie, jeszcze inni sprzedają „smoleńsk”.

Daruję Migalskiemu jego teksty pisane, gdy sam członkiem tego gangu był, gdy aktywnie na jego rzecz pracował. Dzisiaj zdradza tajemnice, które wszakże dla świata normalnych ludzi tajemnicami nigdy nie były. Co więcej, dla tych, którzy przeżyli PRL – wiedza o komunistycznych strukturach, budowaniu środków zachęty i środków przymusu – to doskonale znana wiedza o największej mafii.

Od dawna piszę o tym, że PiS jest partią komunistyczną, według bolszewickich wzorców, z PZPRowskim statutem i PZPRowcami w naczelnych władzach.

Przecież porównania rzucają się w oczy same – gdy czytam teksty pisane przez prymitywne zera, działające w rejestrze najniższych instynktów, odwołujące się do prymitywnych głupców i współdzielące z nimi chamstwo. Gdy słucham wypowiedzi bezideowych miernot intelektualnych, bełkotliwie, z wypiekami na twarzy powtarzających za swoim szefem zbitki słów, których nawet nie starają się zrozumieć. Zresztą rozumieć tam i tak nie ma czego, bo nie rozumieniu one służą, ale tworzeniu atmosfery, budowaniu zależności i robieniu wrażenia.

Mają stworzoną strukturę władzy, mają hierarchię, mają nawet własnych kapłanów, media, wyrosłych z ich środowiska propagandystów a nawet „wejścia” w oficjalny obieg władzy państwowej.

Ten wypracowany schemat, ten świat stereotypów, absurdalnych przykazań, haseł służących podniecie, grania na emocjach, siania nienawiści, odrębnego języka, odrębnych gestów - o którym pisze Migalski – podobnie, jak wszystkie mafie na świecie, znajduje wsparcie w tych, którzy z braku innych możliwości i kręgosłupa moralnego, bezideowi, gotowi głosić każdą wskazaną ideologię - widzą w nim szansę na własną karierę. Szybką karierę, tym szybszą im większą okażą służalczość i bezwzględność.

Migalski winą za społeczne skutki funkcjonowania gangu obciąża jego pozbawionych skrupułów, karnie podporządkowanych strukturze, partyjnych funkcjonariuszy.

Tymczasem nie oni, nie ci wewnątrz struktury są głównymi destruktorami i demoralizatorami, ale tacy, głownie dziennikarze, publicyści, politolodzy i tak zwane autorytety, którzy nie wprost, ale ogródkami, udając obiektywizm – wprowadzają ten chory, skarlały Harlem do retoryki traktującej o zjawiskach normalnego świata.

Cynizm, pieniądze, czy tylko silenie się na oryginalność sądów, na wyrozumiałość intelektualną wobec zjawisk – sieją spustoszenie w umysłach nienawykłych do samodzielnego myślenia, większe niż działania prymitywnych propagandystów.

Migalski zanim został członkiem gangu i zanim się z niego wbrew własnej woli wyzwolił przez lata był jednym z nich.

To na nich liczą najbardziej bossowie wszelkich gangów. To im też zawdzięczają w dużej mierze nadmierną tolerancję wobec uprawianych procederów kłamstwa i oszustwa.

Piszę dzisiaj o tym, by uświadomić czytającym te słowa, że nie ma żadnych dwóch Polsk.

Że antysytemowe, odcinające się od głównego nurtu życia społecznego struktury, pasożytujące na społeczeństwie, chociażby rozrosłe i posiadające wpływy – są jedynie marginesem, są patologią.

Że walka z tymi zjawiskami nie jest wojną polsko-polską a normalnym zjawiskiem obrony podstawowych wartości w cywilizowanych, demokratycznych krajach.

I tak, jak Ameryka nie jest Harlemem – tak wymachujący plugawościami i wrzeszczący „tu jest Polska”, Polską nie są.

Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska   Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/     "Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi". /Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/   &amp

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka