Pracować, czy nie pracować. Kupować, czy nie kupować. Uczestnicy debaty o niedzielnym handlu i zakupach podają liczne argumenty za i przeciw.
Ja krótko odniosę się do kilku, podnoszonych przez zwolenników "niedzieli w markecie".
Nie można zakazywać i zabraniać - fundamentalną cechą każdej zorganizowanej społeczności (państwa) jest zgoda na to, że jej reprezentanci (z wyboru, z uzurpacji, z urodzenia, inne ...) wprowadzają zakazy, a nawet nakazy. Mądrzejsze lub głupsze. Sam fakt ich występowania jest bezdyskusyjny. To że kształtują one ludzkie postawy też jest oczywiste.
Zakaz wpłynie niekorzystnie na gospodarkę - do analizy. Nie jest bezzasadne pytanie, czy z punktu widzenia gospodarki państwa lepiej jest by ludzie w niedzielę (acz nie tylko) odpoczywali, rozwijali zainteresowania, korzystali z dóbr kultury, spędzali czas w gronie rodzinny i znajomych, czy też, jedni pracowali, a drudzy robili zakupy.
W mojej ocenie "niedziela w markecie" jest symbolem ubóstwa naszego społeczeństwa.
W wymiarze materialnym - człowiek zamożny zapewne nie musi (jeśli już przyjąć ten argument) robić zakupów w niedzielę i stać go na bardziej atrakcyjne formy spędzenia tego dnia. Ba, może w tym czasie wydać całkiem sporo pieniędzy (dla zwolenników "gospodarki").
W wymiarze duchowym - człowiek biedny materialnie ale bogaty duchem zna znacznie bardziej rozwijające i zajmujące formy spędzania niedzieli, aniżeli popychanie koszyka na kółkach.
Niedziela w cywilizacji chrześcijańskiej, czyli naszej, miała i ma dla wielu miejsce szczególne. Czynienie z niej dnia takiego jak każdy inny może odpowiadać tym dla których termin "cywilizacja europejska" to pusto brzmiąca zbitka słowna, za którą nic nie stoi.
Inne tematy w dziale Gospodarka