Retiarius Retiarius
192
BLOG

Kilka refleksji o seminarium „Propaganda jako niebezpieczny instrument w polityce”.

Retiarius Retiarius Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

W minionym tygodniu odbyło się w Oświęcimiu seminarium „Wiedzieć więcej. Propaganda jako niebezpieczny instrument polityki”, zorganizowane przez Oświęcimski Instytut Praw Człowieka, Międzynarodowy Dom Spotkań Młodzieży oraz Miejską Bibliotekę Publiczną w Oświęcimiu.

Spotkanie rozpoczął wykład prof. dr hab. Eugeniusza Cezarego Króla, poświęcony propagandzie państw totalitarnych. Profesor, nawiązując do łacińskiego źródłosłowu propagare – rozkrzewiać, przedstawił etymologię wyrażenia oraz omówił zmienność jego rozumienia w czasie. Od religijnego (krzewienie wiary), przez ekonomiczne (reklamowanie towarów), po dominujące współcześnie społeczno-polityczne (służenie różnym „kultom”: klasy - w bolszewickiej Rosji, państwu - w faszystowskich Włoszech, rasy - w niemieckiej III Rzeszy). Szkoda, że zabrakło refleksji nad „kultami”, którym służy propaganda w krajach demokratycznych. Wykładowca omówił też historię rozwoju technicznych narzędzi propagandy od druku począwszy, na Internecie skończywszy.

Najciekawszą częścią prelekcji była jednak emisja dwóch filmów propagandowych nakręconych w 1940 r: niemieckiego – „Kampania w Polsce” (Der Feldzug in Polen) oraz rosyjskiego – „Wyzwolenie” (Oswobożdienije). Pokazowi towarzyszył interesujący i bardzo erudycyjny komentarz prof. Króla. Jakkolwiek żyjemy w świecie pełnym zwyczajnych kłamstw, świadomego „reglamentowania” informacji i celowego zniekształcania proporcji w ocenie wagi wydarzeń czy zjawisk, to jednak skala zakłamania widoczna w „Kampanii w Polsce” oraz w „Wyzwoleniu” robiła kolosalne wrażenie. Nieprawdy, dotyczące odpowiednio historii polsko – niemieckiej i polsko – sowieckiej, były – mając na uwadze propagandowy charakter filmów - czymś naturalnym. Uwagę zwracało coś innego – chociaż filmy pokazywały (acz w różnym stopniu) wojnę, to i w jednym i w drugim obrazie pozbawiona ona była ofiar i przemocy. Jak widać, nawet tyranii o ambicjach zdobywców, wiedzieli, może zwłaszcza oni, że nie należy niepokoić i przerażać rządzonych prawdziwym obrazem wojny.

W kontekście propagandy niemieckiej padło pytanie o „dziedzictwo” w „wolnym świecie jej ówczesnego twórcy Joachima Goebbelsa. Nasunęło mi ono dwie refleksje. Porównując toczone przez Stany Zjednoczone wojny (Wietnam, Irak) można powiedzieć, że „wolny świat” (acz ograniczony do USA) przybliżył się do standardów państw totalitarnych – w drugim konflikcie armia skutecznie przejęła kontrolę nad informacją z frontu. Ale powstało pytanie, czy to zła wiadomość dla „wolnego świata”? Wszak, gdyby to samo miało miejsce już podczas wojny na Płw. Indochińskim, być może inny jej koniec, przyniósłby korzyść (wolność od komunizmu) przynajmniej mieszkańcom południowego Wietnamu. Drugie spostrzeżenie dotyczy powojennych Niemiec. Nakręcenie filmu o udziale Niemców w II Wojnie Światowej przypominającego „Kampanię w Polsce”, jakkolwiek możliwe, byłoby propagandowo nieskuteczne – ukrycie ofiar w tym przypadku nie wchodziło w grę. Ale udało się niemieckiej propagandzie coś innego - ukrycie sprawców. Niemców zastąpili w tej roli jacyś niezidentyfikowani naziści oraz ich współsprawcy, ci już pod nazwami konkretnych narodów.

Za mniej trafne można uznać zaproszenie na seminarium dr. Mikołaja Winiewskiego z wykładem „Mowa nienawiści, mowa pogardy w Polsce”. Być może jednak, w co wszak wątpię, chodziło o pokazanie współczesnej propagandy w praktyce. Prelegent przedstawił swoje rozumienie terminów „mowa nienawiści”, „mowa pogardy” oraz zaprezentował wyniki badań nad tymi zjawiskami prowadzonych przez siebie oraz grono współpracowników (dostępne na stronie: cbu.psychologia.pl). Dlaczego uważam tę część seminarium za propagandę w praktyce? Dr Winiewski za istotne kryterium „mowy nienawiści”, oprócz samej treści przekazu, przyjmuje dwa dodatkowe czynniki: autora oraz adresata. Ten pierwszy to przedstawiciel „dominującej większości” (w Polsce: np. biały, etniczny Polak), ten drugi przynależy do słabszej, mniejszościowej grupy „wykluczonych” (w Polsce: np. muzułmanin, Żyd, osoba nieheteroseksualna). Upraszczając: ten sam komunikat (np. wyrażenie zadowolenia z faktu, że zginęli ludzie), w jednej sytuacji (czytelnik portalu Fox News komentuje w ten sposób śmierć uchodźców) jest uznawany za mowę nienawiści, a w innej (mieszkający w Belgii muzułmanin komentuje śmierć ofiar zamachu terrorystycznego) nie jest. Oznacza to, że jednej grupie przysługuje prawo do wypowiadania pewnych treści, a inna grupa za to samo jest objęta co najmniej infamią, a nawet – wobec wprowadzenia „mowy nienawiści” do kodeksów karnych wielu państw – sankcją prawną. Mając na uwadze zupełnie dowolne kryteria doboru środowisk „dominujących” i „wykluczonych” samo zjawisko przybiera charakter nowoczesnej, acz ubranej w piękne słowa, cenzury, służącej, przytoczmy słowa Pana Marka Jurka, „zakazowi opisywania rzeczywistości w kategoriach dobra i zła. Moralna dezaprobata to fobia, potępienie zła to nienawiść”.

Złośliwość „rzeczy martwych” uniemożliwiła skuteczne przeprowadzenie warsztatów „Niemile widziani. Skutki propagandy Marca 68’”. Niestety, nie udało się przezwyciężyć problemów ze stroną internetową, z której zamierzała skorzystać prowadząca je, Pani Monika Koszyńska z Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Nie pozostaje nic innego jak polecić ową stronę „sfi.usc.edu”, na której, ta wiadomość robi wrażenie, można zapoznać się min. z relacjami ok. 52 000 ocalonych z Holokaustu.

Ostatnim punktem seminarium był wykład przedstawicielki jednego z organizatorów (OIPC), Pani dr Alicji Bartuś „Komparatystyka jako podstawa działań edukacyjnych”. Podstawą wykładu było zagadnienie ludobójstwa. Godnym uwagi było docenienie osobistego wkładu w historię Rafała Lemkina, twórcy tego pojęcia, oraz człowieka, który doprowadził do prawnego uznania ludobójstwa za zbrodnię. Prelegentka przedstawiła też wyniki badań przeprowadzonych wśród uczniów po pobycie (trudno tu o dobre określenie) w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau. Co wydaje się niezwykłe, na bodaj 720 badanych, chyba ok. 150 nie wymieniło wśród ofiar niemieckiego obozu Żydów (niestety, nie zanotowałem dokładnych danych). Z wyrażonym w związku z tym ubolewaniem nad systemem edukacji o Holokauście nieco nieprzyjemnie kontrastowała nieskrywana „schdenfreude”, widoczna przy komentowaniu jeszcze gorszego stanu nie/wiedzy młodzieży na temat Żołnierzy Wyklętych. Uczonemu chyba nie wypada cieszyć się z faktu, że jakiś obszar wiedzy pozostaje dla wielu swoistą „ziemią nieznaną”. Zwłaszcza, gdy dotyczy on ludzi, którzy w obronie min. tego, co dzisiaj nazywamy „prawami człowieka”, gotowi byli oddać życie. Zabrakło też w wykładzie odniesienia się do problematyki przerywania ciąży oraz polityki depopulacyjnej (może: antynatalistycznej) – Art. II (pkt d) Konwencji ONZ w sprawie Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa uznaje za ludobójstwo „stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy”.


Retiarius
O mnie Retiarius

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura