Weszliśmy z Maćkiem na Golgotę.
I cóż, że inni na Taborze promienne twarze oglądają?
Na Górze Błogosławieństw siedzą szczęściem zasłuchani?
Umarł syn boży na naszych oczach o trzeciej godzinie.
Będzie przed nami w domu Ojca.
Nic się nie stało.
Owszem, spełniło się.
A tu myśl taka mottem naszej żałoby:
Gdyby miłość mogła uzdrawiać, a łzy wskrzeszać byłbyś z nami...
Miłość może uzdrawiać.
A małoż to razy miłość uzdrawiała?
A łzy Jezusa przed wskrzeszeniem Łazarza?
Nasza tego nie potrafi?
Krzyczymy światu jaka jest wielka?
Malutka jest.
Ale wystarczy, by zrozumieć, że byliśmy na Golgocie.
A jeśli już byliśmy na Golgocie i widzieliśmy śmierć, to zejdźmy ze wzgórza z tym najgłębszym setnikowym przekonaniem, że widzieliśmy odejście Syna Bożego, a nie tylko zwykłego człowieka.
Jesteśmy przecież ludźmi wiary.
Inne tematy w dziale Rozmaitości