Nie tak dawno politycy PO i LiD oznajmili tryumfalnie, że PiS nie będzie rządzil po wyborach, bo nie ma zdolności koalicyjnej. Jarosław Kaczyński od razu ripostował, ze po przegranych wyborach, PO inaczej spojrzy na przyszłe sojusze. Można to potraktować tylko jako szybką wymianę zdań i jedno z werbalnych starć na linii PiS i PO. Jest jednak jeszcze pewna drobnostka, o ktorej wszyscy zdają sią zapominać - a mianowicie - interesy partykularne elektoratów.
O realnej zdolności koalicyjnej decydują nie sympatie bądź antypatie liderów partii, ale percepcja ich wyborców. Oczywiście politycy moga dogadać się "ponad głowami" tłumu i obsadzić ciepłe posadki w państwie według dowolnego klucza. Za każdym razem kończy się to jednak rozpadem koalicji, rozczarowaniem elektoratu, totalną katastrofą oraz wynikiem wyborczym na poziomie AWS czy UW. Czym innym są natomiast sojusze partii, których wyborcy są w pewien, choćby niewielki sposób, do siebie podobni.
Koalicja PiS, LPR i Samoobrona mogla powstać dlatego, że, paradoksalnie, elektoraty tych partii wiele łączy. Jest to pewne poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, częsciowo poziom dochodów, miejsce zamieszkania i podstawowy system wartości. Jest jasne, że różny jest sposób postrzegania świata przez osoby związane z PiS i SO, ich stosunek do PRL czy poziom kultury osobistej. Okazuje się jednak, że nie są to czynniki najistotniejsze.
Jako obywatel obserwowałem proces degeneracji Państwa w okresie ostatnich 15 lat, widziałem dominację postkomunistów, ich bezkarność, bezwład wymiaru sprawiedliwości i uwłaszczenie nomenklatury. Dowiadywałem się o ustawianych "prywatyzacjach", o skandalicznym poziomie zarządzania firmami państwowymi, o olbrzymich zniszczeniach, jakie tzw transformacja wywołała we wrażliwej tkance społecznej. Zauważałem postepujące rozwastwienie dochodów i nędzę wielu obszarów powiatowo-wiejskich. Z tego powodu narastało we mnie przekonanie, że Państwo jest chore, że cechuje je niesprawiedliwość, bezprawie, korupcja i zacofanie cywilizacyjne wielkiej części społeczeństwa. Można powiedzieć, że moje głosowanie na PiS jest w pewnym sensie wywołane pobudkami patriotycznymi, a pewne sukcesy materialne, nie mają tutaj większego znaczenia. Jednak nawet to, nie jest do końca prawdą, bo w Państwie SLD czy UW (PO), moje osobiste bezpieczeństwo jest zagrożone, a kariera blokowana, przez różnego rodzaju koterie i grupy interesów mocno usadowione w strukturach władzy.
Wyborca Samoobrony prawdopodobnie widzi tylko wierzchołek góry lodowej. Nie jest w stanie wytłumaczyć negatywnych zjawisk społecznych. Wie tylko o jakichś przekrętach, o mafiach, o tym, ze ciężko zwiazać koniec z końcem. Próbuje to racjonalizować i przyjmuje za dobrą monetę agresję Leppera, jako sposób na wywołanie buntu, na wykrzyczenie sprzeciwu wobec "onych", na głośny protest. W podobny sposób zachowuje się wyborca LPR, który w swoich osobistych niepowodzeniach upatruje działania "ciemnych sił", Żydostwa, masonerii, Niemców czy Unii Europejskiej. Nawet jeśli nie widzi tego w tak ostrym świetle, przemawiają do niego "argumenty" Giertycha i cicha agitacja ksenofobicznych środowisk.
Tak więc, choć trudno się do tego przyznać i piszę to z pewnym uśmiechem na ustach, wyborcy PiS, LPR czy Samoobrony mają wiele powodów, aby ze sobą współpracować. Po prostu ich osobiste potrzeby i interesy są ze sobą zbieżne. Oznacza to, że PiS, jako najsilniejsza z tych partii i dysponująca zapleczem intelektualnym oraz realnymi narzędziami władzy, może bez trudu przeciągnąć na swoją stronę znaczną część elektoratu LPR i Samoobrony. Innymi słowy partia Kaczyńskich może odwołać się do bazy społecznej, które stanowi jakieś 50% aktywnych wyborców i z nich czerpać poparcie. Po wyborach koalicja z LPR jest wciąż możliwa. Samoobrona jest oczywiście większym problemem ze wzgledu na obecność sporej grupy przestępców i wpływy Leszka Millera. Choć w tym przypadku najwiekszym sprzymierzeńcem PiS moze być próg wyborczy.
Jest teraz jasne dlaczego koalicja PiSu z populistami i watażkami zaszkodziła tej partii tylko w bardzo krótkim okresie. Dla mnie było jasne, że "przystawki" są tylko maszynkami do głosowania, a Jarosław Kaczyński umiejętnie wykorzystuje ambicje rządowe Leppera i Giertycha. Jak przystało na wytrawnego gracza nakarmił ich kuchennymi odpadami, samemu realizujac mnóstwo bardzo potrzebnych projektów reformatorskich i modernizacyjnych. Panowie L. i G. pewnie akceptowaliby jeszcze długo istnienie tej koalicji, wyczuwając podświadomie, że rządy PiS po prostu podobają się ich wyborcom. O zerwaniu zadecydowal sam Premier (i tylko on), kiedy podstawowe projekty zostały zrealizowane, a szkody wizerunkowe niebezpiecznie wzrosły i zaczęły doskwierać nawet wiernym sympatykom PiS.
Z drugiej strony mamy elektorat Platfomy Obywatelskiej. Są tam ludzie, którzy w III RP osiągneli pewien sukces, posiadają jakieś majątki (niewielkie jak na standardy zachodnie), wykazują raczej ambiwalentny stosunek do tradycji i wartości patriotycznych. Wyróżnikiem tej grupy są poglądy liberalne, mocno antysocjalistyczne. Przeciętny wyborca PO chce niskich podatków, obcięcia wydatków socjalnych i dużej swobody gospodarczej. Chce zatrzymać transfer środkow do biedniejszych regionów i żąda opodatkowania działalności rolniczej oraz zwiększenia składek na KRUS.
Popatrzmy teraz z jakimi grupami wyborców innych partii może połączyć swoje siły elektorat PO. Rządy PiS już rozpoczęły proces obniżania podatków, co w sposób oczywisty podoba się wszystkim obywatelom, również tym najzamożniejszym. Wzmocnienie podstaw Państwa i wydanie walki procesom korupcyjnym jest pożadane przez wszystkich, oczywiscie poza grupą tzw "załatwiaczy". Tutaj interesy gros elektoratu PO i PiS pokrywają się. Pojawia się zatem pytanie, skąd ta nienawiść do Kaczyńskich i czy oferty innych partii są rzeczywiście bardziej atrakcyjne?
Wyborcy PO nie lubią socjalnego podejścia PiS do gospodarki. Czy LiD zaproponuje coś innego? Jest to możliwe tylko wtedy jeśli LiD wykaże się politycznym - excusez le mot - kretynizmem i skoncentruje się na interesach trzonu swojego elektoratu, czyli wzbogaconej i cynicznej nomenklatury pezetperowskiej i esbecji. Jest więcej niż pewne, że po 3 miesiącach rządów PO-LiD, byli towarzysze rozpoczną podgryzanie PO i licytację na socjalne zapomogi dla najbiedniejszych. Co więcej, likwidacja agend rządowych i reforma finansów publicznych zostanie natychmiast zablokowana, bo przecież tow Szmaciak, który odkurzył dwudziestoletnie nubukowe trzewiki, też będzie chciał coś skubnąć z rządowego tortu. Co, jak co, ale Partia zawsze umiała dbać o swoje kadry, a koledzy z PO tego procesu nie będa w stanie zatrzymać.
Nie warto nawet wspominać o koszmarnych wręcz konsekwencjach panoszenia się dawnych działaczy pepeeru w takich obszarach, jak prokuratura czy sądownictwo. Sprawa Sobotki czy Pęczaka to tylko mała przygrywka do planowanych "deali", które zrealizowałby aktyw po zdobyciu władzy.
Dochodzimy do smutnej konstatacji. Elektorat PO może współrządzić tylko z elektoratem PiS, bo ich interesy w pewnym zakresie pokrywają się. Problemem wyborców PO jest wpojone im przez oficjalne publikatory, poczucie wyższości. Wynika ono w dużej mierze z kompleksow własnych, cechy typowej dla grupy nowobogackich dorobkiewiczów. Jest jasne, że osoby "aspirujące" do elity, które śnią na jawie swój sen o potędze, inspirowany występami Joli kwaśniewskiej i Dody Elektrody w kolorowych magazynach plotkarsko-salonowych, są łatwym obiektem manipulacji. Myślę jednak, że w końcu zrozumieją jakie są realia, a twarde życiowe fakty sprowadzą ich na ziemię. Dorośli ludzie wiedzą, ze głosuje się na ludzi, a nie na estetyczne odczucia.
Ach, bylbym zapomniał, jest jeszcze PSL. Panowie Komorowski i Gowin - na oko inteligentny facet, pamiętamy jednak, że odczucia estetyczne zwodzą - chcą współrządzić z Pawlakiem. Jest to dość zabawne zważywszy na ostrą niechęć rolników do podnoszenia składek na KRUS, ich przywiązanie do dopłat bezpośrednich i szeroko rozumianego socjalu. Jak rozumiemy, panowie Komorowski i Gowin założą płócienne worki i z cepami ruszą w pole. Kto ich tylko nauczy jak młócić? Może Paweł Kukiz albo Kuba Wojewódzki?
Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji...
"Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka