Jeśli wierzyć sondażom dziś Platformę Obywatelską popiera 60% naszych rodaków, a PiS zaledwie 23. Oznacza to miażdżącą przewagę i jest dowodem na słabość medialnej polityki Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS co pewien czas wypowiada się publicznie w sposób, która może podobać się właściwie tylko osobom ze skrajnego, prawicowego skrzydła jego partii. Mogliśmy już usłyszeć pewne tony nacjonalistyczne, ataki na media, potępianie całej ekipy Tuska w czambuł czy ostatni wyskok z internautami oglądającymi pornografię.
Ktoś powie, że Prezes PiS zwariował. Poszerzenie elektoratu powinno polegać przecież na złagodzeniu postawy, promowaniu poglądów umiarkowanych czy przyjaznym PR. Wszyscy samozwańczy „doradcy" mówią o klęsce PiS, o jego zaniku czy zbliżającej się porażce w wyborach prezydenckich. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana.
Jarosław Kaczyński świetnie zdaje sobie sprawę, że ma przeciwko sobie potężny oligopol medialny i kilku wpływowych oligarchów. Wie również, że Donald Tusk i działacze PO wygrali plebiscyt 21 października dzięki poparciu tego wpływowego lobby i dziś rozpoczynają spłacanie swoich wyborczych długów. Jest jasne, że kiedy w grę wchodzą miliardowe interesy, Walter, Solorz czy Krauze nigdy nie poprą Prawa i Sprawiedliwości. Oznacza to, że każda, nawet najbardziej pozytywna zmiana wizerunku PiS, zostanie zawsze skontrowana i ośmieszona przez sprzyjające rządowi media.
Wynika z tego prosty fakt. PiS nie powinien zmieniać swojego wizerunku, tylko odwołać się do twardego jądra swojego elektoratu, ludzi, którzy organicznie nie znoszą Tuska i zawsze będą odczuwać wobec obecnej ekipy rządzącej dużą niechęć. Co więcej, są to osoby, którym podoba się niezależność i twardy charakter Kaczyńskiego. Wbrew pozorom jest ich całkiem sporo, bo po tylu fatalnych błędach medialnych PiSu, utrzymanie poparcia na poziomie 20-25%, wygląda na niemały sukces.
Zresztą, przesunięcie PiS do centrum zostałoby natychmiast wykorzystane przez jego wrogów, do wypromowania jakiejś skrajnej i populistycznej partii typu Samoobrona lub LPR, czego mieliśmy już przykłady w poprzedniej kadencji parlamentu. Dla „partii zagranicy" i mafijno-korupcyjnego układu III RP, rozbicie PiS czy stworzenie drugiej konkurencyjnej partii na prawicy, byłoby spełnieniem marzeń. Pamiętajmy, że prawica przegrywała wybory w latach dziewięćdziesiątych przez to, że była podzielona, a nie ze względu na swój marny wizerunek czy brak profesjonalizmu.
Jeśli Kaczyńskiemu uda się okopać w swojej twierdzy, przetrwa najgorszy powyborczy okres swoistej hipnozy i oczarowania polskiego społeczeństwa pozornie przyjaznym zachowaniem obecnej ekipy i paternalistycznym tonem wypowiedzi Premiera Tuska. Już wkrótce (słowo z reklamówek wyborczych PO) przekonamy się, że rosnące ceny nie są kompensowane przez podwyżki płac, wzrost gospodarczy osłabnie na skutek fatalnego stanu instytucji i administracji oraz rosnącej korupcji, a napięcia społeczne, związane z poszerzającym się rozwarstwieniem społeczeństwa, dadzą o sobie znać. Wtedy powoli partia rządząca zacznie tracić swój elektorat, a PiS odzyskiwać wigor.
W tym planie na „odzyskanie" Polski jest jeden punkt, który może nas niepokoić. Pewne, ignorowane zresztą przez media, wypowiedzi szefa PiS, świadczą o jego gotowości na „długi marsz" i pełną kadencję rządów PO. Skoro gospodarka III RP w okresie transformacji wyczerpała proste rezerwy w ciągu 7 lat, jest możliwe, że Tusk i jego ekipa stagnacji zużyje się w ciągu lat 2-3. Co jednak stanie się, jeśli zewnętrzne warunki podtrzymają nieudolny i leniwy rząd Tuska przez więcej niż jedną kadencję? Oprócz olbrzymiego poparcia wewnątrz kraju, PO otrzymuje przecież stałą pomoc z zagranicy, szczególnie od Rosji i Niemiec, zainteresowanych słabością Polski i jej instytucji państwowych. A 8 lat rządów Tuska może Polskę naprawdę wiele kosztować.
PiS musi poprawić swój sposób działania. Powrót do władzy nie będzie możliwy, jeśli nie nastąpi silne sprofesjonalizowanie partii. Dziś wypowiedzi jej poszczególnych członków nie są skoordynowane, a działania PR-owskie przypominają bardziej szkolenie pracownicze dla amatorów, niż występy kandydatów na ministrów. Błędem jest odejście od powołania gabinetu cieni. Przecież PiS posiada grupę ludzi, którzy dużo lepiej prezentują się w mediach niż ich odpowiednicy w rządzie Tuska. Jest oczywiście jeszcze wiele innych obszarów aktywności politycznej, które Prawo i Sprawiedliwość musi przemyśleć. Odwołanie się do rzeczywistych ludzkich interesów połączone ze zręczną socjotechnika może bardzo pomóc. Tusk przecież kiedyś zniknie ze sceny. Warto, aby to odejście jak najbardziej przyspieszyć.
Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji...
"Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka