rewident rewident
44
BLOG

Początek końca

rewident rewident Polityka Obserwuj notkę 7

Po tak zwanym samobójstwie Pazika, premier Donald Tusk odwołał wczoraj cale kierownictwo resortu sprawiedliwości. Szczególnie może cieszyć usunięcie z rządu jednej z najbardziej mrocznych postaci reprezentującej elity III RP – adwokata Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Dowodem na całkowite fiasko polityki PO w obszarze walki z przestępczością są dymisje zastępcy ministra sprawiedliwości, prokuratora krajowego i szefa więziennictwa. Przy okazji opinia publiczna miała okazję się przekonać, kim są tak naprawdę funkcjonariusze Platformy Obywatelskiej, którzy jeszcze dzień wcześniej stali murem za Ćwiąkalskim i przeciw komisji śledczej, aby dziś zmienić zdanie o 180 stopni.

Opowieści o „honorze” ex-ministra zostały wypreparowane przez speców od PR i w przypadku niektórych, tych bardziej naiwnych wyznawców Tuska, odniosły swój zamierzony skutek. Jednak większość społeczeństwa już wie albo podświadomie czuje, że wszystkie opowieści o walce z korupcja czy przestępczością w wykonaniu ekipy rządowej to bajki dla małych dzieci. Widać wyraźnie, ze koalicja PO-PSL rękami cynicznego ministra zajmowała się zwalczaniem opozycji i najbardziej znienawidzonego przez mafię i korporacje prawnicze Zbigniewa Ziobro. Optymizmem napawa wyrok sądu dyscyplinarnego, który zmiażdżył zarzuty stawiane prokuratorowi Miłoszowskiemu, a więc pośrednio Ziobrze, w sprawie udostępnienia akt śledztwa przeciw mafii paliwowej Jarosławowi Kaczyńskiemu.
 
Tyle wiemy na pewno. Zastanawia jednak bardzo nerwowa reakcji Donalda Tuska na „samobójstwo” Pazika. Można postawić hipotezę, że Tusk przestraszył się sondaży i w nerwowym odruchu odwołał Ćwiąkalskiego wraz z całą świtą. Jednak rozum podpowiada nam, że w całej sprawie musiał być tak zwane drugie dno. W końcu można było cała aferę wyciszyć, media podsunęłyby naiwnym wyborcom PO jakąś uprawdopodobnioną wersję wydarzeń (GW juz nad tym intensywnie pracowała), a stanowisko mógł stracić tylko szef więzienia w Płocku. Tusk jednak zdecydował się pozbyć całego kierownictwa resortu.
 
Wiadomo, że środowiska przestępcze działają w sposób bardzo profesjonalny. Jeśli inwestują pieniądze w konkretny biznes, oczekują szybkiej i wysokiej stopy zwrotu. Od rządu Tuska oczekiwały carte blanche i spokoju „na mieście”. Adwokat Stokłosy dawał im rękojmie, że żadne poważne śledztwo się nie rozpocznie, stare sprawy zostaną skręcone, a w ręce wymiaru sprawiedliwości będą wpadać tylko płotki. Skoro nadarzyła się okazja, przy bierności podwładnych ministra, Pazika zlikwidowano, gdyż było to w interesie wielkich bossów. Tak więc obecna sytuacja jest tylko bezpośrednią konsekwencją poparcia mafii dla PO w ostatnich wyborach i konsekwentnego wykorzystania zaistniałej sytuacji przez środowiska przestępcze.
 
Oczywiście w tej całej grze Donald Tusk był tylko statystą. Zapewne po wyborach kandydatura Ćwiąkalskiego została mu „przedstawiona” w formie propozycji nie do odrzucenia. Tusk wiedział, że wiele ryzykuje, ale w zamian otrzymywał poparcie wpływowych środowisk prawniczych pałających chęcią zemsty na Ziobrze, mediów oraz dziennikarzy, którzy do dzisiaj rozpływają się w zachwytach nad najbardziej skompromitowanym ministrem III RP. Po „samobójstwie” Pazika Tusk zorientował się, że całkowicie stracił kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości, a „chłopcy” Ćwiąkalskiego realizują swój program polityczno-gospodarczy. Domyślamy się, że różnorakie służby już dużo wcześniej donosiły o skandalicznych zachowaniach szefów ministerstwa i o osłabianiu wydziału ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej. Przecież każdy obywatel mógł tuż po wyborach dowiedzieć się z mediów, że „grupy trzymającej władzę” nie było, Jakubowska jest wolna, a Kornatowskiemu należy się odszkodowanie za „niesłuszne” zatrzymanie.
 
Donald Tusk pękł, postąpił słusznie, ale wiele zaryzykował. Nie wiem czy PR-owcy Krauzego będą dalej tak samo przychylnie patrzeć na rząd. Wszystko zależy od nazwiska następcy Ćwiąkalskiego. Jeśli będzie to ktoś „z miasta”, interesy będą kręciły się dalej. Chaos będzie narastał, a mafiozi będą coraz bardziej zuchwali i rozpoczną grę o naprawdę wysokie stawki. Po pewnym czasie taka sytuacja będzie skutkowała już uszczupleniem wpływów podatkowych, bo narastająca przestępczość ograniczy aktywność gospodarczą i znacznie powiększy obszar, pozostającej poza kontrolą państwa, szarej strefy.
 
Jeśli z kolei Donald Tusk zdecyduje się na rzeczywista walkę z przestępczością, parasol ochronny nad jego rządem się skończy. To będzie oznaczało szybki spadek notowań PO i klęskę tego ugrupowania. Elektorat PO jest w większości sterowalny (i sterowany) medialnie. Ośmieszyć działaczy PO takich jak Chlebowski, Niesiołowski czy sam Tusk jest sprawą dziecinnie łatwą.
 
Odwołanie Ćwiąkalskiego to początek końca Platformy i Donalda Tuska. Kolejnym granatem, który już za chwilę wybuchnie będzie informacji o opłakanym stanie finansów Państwa. Skończy się to oczywiście nowelizacją budżetu lub cięciem niektórych wydatków. Rząd ten cios jeszcze przetrwa, ale pogrąży go wzrost bezrobocia i stagnacja gospodarcza. Obecny minister finansów, postać - która podobnie jak Ćwiąkalski – została narzucona Tuskowi - tym razem jednak  przez sektor bankowy, będzie starać się ograniczać wydatki budżetowe, co stłumi popyt i skutecznie uniemożliwi wykorzystanie środków unijnych. Dlatego dymisja Rostowskiego jest raczej sprawą czasu. Powinna ona nastąpić już w czasie zeszłorocznej debaty nad wysokością podatku akcyzowego od paliw, kiedy okazało się, że minister finansów nie wie, że akcyzę płaci producent, a nie dostawca ropy naftowej. Powinna nastąpić tym bardziej teraz, kiedy budżet stracił płynności w grudniu, a wydatki zostały w sposób sztuczny przesunięte na 2009 rok. Niestety Donald Tusk, jako ekonomiczny laik – nie jest w stanie wyłapać tych kompromitujących wpadek ministra. Dlatego też będzie odwoływał Rostowskiego w atmosferze skandalu – dokładnie tak, jak stało się to z Ćwiąkalskim.
 
A cóż pozostaje nam, opozycjonistom. Możemy cieszyć się, że „znowu mieliśmy rację”. Możemy podśmiewywać się z półinteligentów z „dużych miast”, którzy dali się nabrać na tanią propagandę PO i uwierzyli w „zbrodnie PiS”. Co jednak nam z tych uśmiechów zostanie? W końcu Polska to nasz kraj. Kraj, który niszczy dziś Tusk, PO i stado dziennikarskich hien.
rewident
O mnie rewident

Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji... "Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka