Ojejku zatasakowali brytolskiego żołnierza w biały dzień - co nie rozmawiam ze znajomymi, czy to po polsku, czy po angielsku, niemiecku, rosyjsku itd. to wszędzie pojawia się temat zatasakowanego brytolskiego żołdaka. Mam już dość. Jakby pod wszystkimi szerokościami geograficznymi był to najważniejszy temat do rozmów, że na jednej z londyńskich ulic kogoś sprzątnięto; tym bardziej dziwi, bo przecież zwłoki tam nie są jakimś rzadkim widokiem - Londyn to europejska stolica zbrodni i trup ściele się tam gęsto na codzień. Rozumiem jeszcze jakby na ulicach odbywało się regularne polowanie na brytolskich żołdaków, ale tak? Jeden zgon i wielkie halo. Oczywiście w tym samym miesiącu brytyjscy żołnierze wraz z innymi okupantami zabili wiele osób w Afganistanie, ale o tym jakoś cicho. W ostatnich dniach z dobre kilkanaście razy brałem udział w rozmowach, gdzie pojawił się także powyższy londyński wątek. Ile można to wałkować.
Inne tematy w dziale Polityka