Robin Goodfellow Robin Goodfellow
102
BLOG

Stalky & Co.

Robin Goodfellow Robin Goodfellow Rozmaitości Obserwuj notkę 0
‎ ‎,,Stalky i‎ ‎Sp.“‎ ‎będzie‎ ‎książką‎ ‎dla‎ ‎czytelnika‎ ‎polskiego‎ ‎zupełnie‎ ‎nową.‎ ‎Uderzy‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎niej‎ ‎niejedno,‎ ‎niejedno da‎ ‎poważnie‎ ‎do‎ ‎myślenia,‎ ‎niejedno‎ ‎pokaże‎ ‎mu‎ ‎duszę angielską‎ ‎u‎ ‎korzeni‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎zawsze‎ ‎z‎ ‎najpiękniejszej strony;‎ ‎równocześnie‎ ‎zaś‎ ‎powieść‎ ‎ta,‎ ‎dając‎ ‎olbrzymie pole‎ ‎do‎ ‎nader‎ ‎zajmujących‎ ‎porównań,‎ ‎każe‎ ‎myśleć o ‎naszej‎ ‎nowej‎ ‎polskiej‎ ‎szkole,‎ ‎która‎ ‎własnego‎ ‎swego typu‎ ‎jeszcze‎ ‎nie‎ ‎ma,‎ ‎albowiem‎ ‎on‎ ‎dopiero‎ ‎się‎ ‎tworzy, stosownie‎ ‎do‎ ‎wskazań‎ ‎nowego‎ ‎życia,‎ ‎wypracowywany wspólnie‎ ‎przez‎ ‎pedagogów‎ ‎i‎ ‎uczniów.‎

Dzieło‎ ‎niniejsze,‎ ‎poświęcił‎ ‎autor‎ ‎Cornellowi Price’owi,‎ ‎swemu‎ ‎mistrzowi,‎ ‎‎rektorowi‎ ‎liceum‎ ‎w‎ ‎Bideford‎ ‎(Półn.‎ ‎Devon). W‎ ‎powieści‎ ‎tej‎ ‎Kipling,‎ ‎jedna‎ ‎z‎ ‎osób‎ ‎działających, członek‎ ‎hultajskiej‎ ‎trójki,‎ ‎występujący‎ ‎pod‎ ‎przezwiskiem‎ ‎Beetle’a,‎ ‎opisuje‎ ‎nie tylko‎ ‎lata‎ ‎swej‎ ‎młodości‎, ‎ale‎ ‎także‎ ‎życie‎ ‎liceum‎ ‎angielskiego,‎ ‎tradycję ‎i‎ ‎charakter‎ ‎szkoły,‎ ‎wreszcie‎ ‎sposób‎ ‎myślenia,‎ ‎zwyczaje,‎ ‎upodobanie‎ ‎oraz‎ ‎życie‎ ‎duchowe‎ ‎angielskiej młodzieży.

Trzeba‎ ‎zaznaczyć‎ ‎i‎ ‎podkreślić,‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎życiu‎ ‎Anglika‎ ‎szkoła‎ ‎gra‎ ‎znacznie‎ ‎większą‎ ‎rolę‎ ‎niż‎ ‎u‎ ‎nas. Angielskie‎ ‎szkoły‎ ‎średnie‎ ‎i‎ ‎wyższe,‎ ‎licea‎ ‎i‎ ‎kolegia, to‎ ‎przeważnie‎ ‎internaty,‎ ‎w‎ ‎których‎ ‎chłopcy,‎ ‎w‎ ‎młodym‎ ‎już‎ ‎wieku‎ ‎oderwani‎ ‎od‎ ‎rodziny,‎ ‎pozostają‎ ‎pod wyłączną‎ ‎opieką‎ ‎nauczycieli.‎ ‎Szkoła‎ ‎staje‎ ‎się‎ ‎im domem,‎ ‎zastępuje‎ ‎im‎ ‎rodzinę,‎ ‎tak,‎ ‎że‎ ‎chłopcy‎ ‎rozwój‎ ‎swój‎ ‎duchowy‎ ‎i‎ ‎umysłowy‎ ‎zawdzięczają w-‎ ‎znacznie‎ ‎większej‎ ‎mierze‎ ‎pedagogom‎ ‎niż‎ ‎rodzicom.

Toteż‎ ‎i‎ ‎po‎ ‎wyjściu‎ ‎ze‎ ‎szkoły‎ ‎wychowankowie‎ ‎nie tracą‎ ‎z‎ ‎nią‎ ‎kontaktu,‎ ‎nie‎ ‎zrywają‎ ‎z‎ ‎nią‎ ‎stosunków, przeciwnie,‎ ‎interesują‎ ‎się‎ ‎nią‎ ‎żywo‎ ‎i‎ ‎wspominają‎ ‎ją przeważnie‎ ‎tak‎ ‎serdecznie,‎ ‎jak‎ ‎dom‎ ‎rodzicielski.

Aż‎ ‎do‎ ‎zmartwychwstania‎ ‎Polski‎ ‎kształtował‎ ‎się u‎ ‎nas‎ ‎ten‎ ‎stosunek‎ ‎przeważnie‎ ‎zupełnie‎ ‎inaczej. Szkoła,‎ ‎nauka,‎ ‎była‎ ‎strasznym,‎ ‎potwornym‎ ‎narzędziem‎ ‎wynaradawiania,‎ ‎Madejowym‎ ‎łożem,‎ ‎na‎ ‎którem‎ ‎przycinano‎ ‎i‎ ‎zniekształcano‎ ‎dusze‎ ‎młodzieży polskiej,‎ ‎nauczycieli‎ ‎uważano‎ ‎za‎ ‎coś‎ ‎w‎ ‎rodzaju‎ ‎katów, najzacieklejszych‎ ‎wrogów‎ ‎młodzieży,‎ ‎którymi‎ ‎też nieraz‎ ‎bywali.‎ ‎Nawet‎ ‎w‎ ‎Małopolsce,‎ ‎gdzie‎ ‎poziom‎ ‎szkół był‎ ‎bardzo‎ ‎wysoki,‎ ‎rzadko‎ ‎kiedy‎ ‎w‎ ‎stosunkach‎ ‎wewnętrznych‎ ‎panowała‎ ‎prawdziwie‎ ‎serdeczna,‎ ‎ciepła, szczera‎ ‎atmosfera.‎ ‎Nie‎ ‎mogły‎ ‎budzić‎ ‎zaufania‎ ‎szkoły,‎ ‎w‎ ‎których‎ ‎„historia‎ ‎ojczysta"‎ ‎znajdowała‎ ‎się w‎ ‎rubryce‎ ‎godzin‎ ‎nadobowiązkowych,‎ ‎między‎ ‎stenografią‎ ‎a‎ ‎śpiewem.‎ ‎Tak‎ ‎szczęśliwe‎ ‎i‎ ‎piękne‎ ‎wszędzie gdzieindziej‎ ‎lata‎ ‎szkolne‎ ‎w‎ ‎naszym‎ ‎kraju‎ ‎były‎ ‎zatrute,‎ ‎a‎ ‎nieraz‎ ‎bardzo‎ ‎gorzkie.‎ ‎Dlatego,‎ ‎sądzę,‎ ‎mimo iż‎ ‎nasza‎ ‎literatura‎ ‎powieściowa‎ ‎jest‎ ‎bardzo‎ ‎żywa i‎ ‎interesuje‎ ‎się‎ ‎wszystkiem,‎ ‎stosunkowo‎ ‎mało‎ ‎zajmowała‎ ‎się‎ ‎szkołą,‎ ‎w‎ ‎zupełności‎ ‎przestając‎ ‎na‎ ‎zawsze pięknem‎ ‎i‎ ‎miłym‎ ‎,,Sercu“‎ ‎Amicisa.image

Z‎ ‎tego‎ ‎punktu‎ ‎widzenia‎ ‎rzecz‎ ‎biorąc,‎ ‎,,Stalky i‎ ‎Sp.“‎ ‎będzie‎ ‎książką‎ ‎dla‎ ‎czytelnika‎ ‎polskiego‎ ‎zupełnie‎ ‎nową.‎ ‎Uderzy‎ ‎go‎ ‎w‎ ‎niej‎ ‎niejedno,‎ ‎niejedne da‎ ‎poważnie‎ ‎do‎ ‎myślenia,‎ ‎niejedno‎ ‎pokaże‎ ‎mu‎ ‎duszę angielską‎ ‎u‎ ‎korzeni‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎zawsze‎ ‎z‎ ‎najpiękniejszej strony;‎ ‎równocześnie‎ ‎zaś‎ ‎powieść‎ ‎ta,‎ ‎dając‎ ‎olbrzymie pole‎ ‎do‎ ‎nader‎ ‎zajmujących‎ ‎porównań,‎ ‎każe‎ ‎myśleć o ‎naszej‎ ‎nowej‎ ‎polskiej‎ ‎szkole,‎ ‎która‎ ‎własnego‎ ‎swego typu‎ ‎jeszcze‎ ‎nie‎ ‎ma,‎ ‎albowiem‎ ‎on‎ ‎dopiero‎ ‎się‎ ‎tworzy, stosownie‎ ‎do‎ ‎wskazań‎ ‎nowego‎ ‎życia,‎ ‎wypracowywany wspólnie‎ ‎przez‎ ‎pedagogów‎ ‎i‎ ‎uczniów.‎ ‎Jakże‎ ‎mało wiemy‎ ‎o‎ ‎życiu‎ ‎wewnętrznej‎ ‎tej‎ ‎kuźnicy‎ ‎przyszłości, jaką‎ ‎jest‎ ‎szkoła,‎ ‎jak‎ ‎mało‎ ‎zajmujemy‎ ‎się‎ ‎światem szkolnym,‎ ‎tymi‎ ‎inspektami,‎ ‎w‎ ‎których‎ ‎ciepłej,‎ ‎słońcem‎ ‎przegrzanej‎ ‎atmosferze‎ ‎rozkwitają‎ ‎i‎ ‎dojrzewają dusze‎ ‎młodych‎ ‎pokoleń. A‎ ‎jest‎ ‎to‎ ‎zarazem‎ ‎atmosfera‎ ‎szczerej‎ ‎radości‎ ‎życia‎ ‎i‎ ‎humoru,‎ ‎świat‎ ‎prostych‎ ‎uciech‎ ‎i‎ ‎bezpośrednich odruchów,‎ ‎świat,‎ ‎w‎ ‎którym‎ ‎człowiek,‎ ‎mimo‎ ‎dyscypliny,‎ ‎nauczycieli‎ ‎i‎ ‎dozorców,‎ ‎jest‎ ‎wciąż‎ ‎jeszcze‎ ‎wolny,‎ ‎ponieważ‎ ‎nie‎ ‎nauczył‎ ‎się‎ ‎krępować‎ ‎duchowo. Charaktery‎ ‎już‎ ‎się‎ ‎zarysowują,‎ ‎ale‎ ‎jeszcze‎ ‎nie‎ ‎zdołały‎ ‎nabrać‎ ‎stalowej‎ ‎hartowności‎ ‎w‎ ‎walce‎ ‎o‎ ‎życie.

I‎ ‎tu‎ ‎są‎ ‎boje‎ ‎—‎ ‎powiedzmy‎ ‎raczej‎ ‎bitki,‎ ‎z‎ ‎których czasem‎ ‎ktoś‎ ‎wychodzi‎ ‎„z‎ ‎twarzą‎ ‎jak‎ ‎kompot,“‎ ‎przede wszystkiem‎ ‎jednak‎ ‎jest‎ ‎tu‎ ‎słońce,‎ ‎powietrze,‎ ‎ruch, gra‎ ‎wiecznie‎ ‎czynnej,‎ ‎młodej‎ ‎energii‎ ‎i‎ ‎śmiech,‎ ‎nie ślamazarny,‎ ‎ckliwy‎ ‎śmiech‎ ‎przez‎ ‎łzy,‎ ‎ale‎ ‎zdrowy, młodzieńczy‎ ‎—‎ ‎aż‎ ‎do‎ ‎łez.

Jerzy  ‎Bandrowski

PS

Przytoczony powyżej tekst zamieścił J.B. jako wstęp do pierwszego polskiego wydania powieści Kiplinga w r.1923. Dodajmy, iż J. Bandrowski jest również jej tłumaczem (nie Józef Birkenmajer, jak podają wszystkie powojenne wznowienia powieści!) Kolejną tłumaczką powieści była Zofia Popławska, "Stalky i towarzysze", 1927 (w 2 tomach, poniżej okładki do nich, autorstwa J. Norblina) 


---------------------------------------

Warto przytoczyć jeszcze parę fragmentów innego wstępu (do powojennego wydania Stalky'ego) autorstwa Mikołaja Kozakiewicza.

 Owe słynne angielskie „public schools" (a wbrew nazwie nie były to wcale szkoły publiczne ani powszechne, lecz właśnie prywatne i elitarne) kształciły w specyficzny sposób tych, którzy mieli stanowić filary Imperium w wojsku, polityce, administracji i ekonomice kolonii. Istniejące do dzisiaj takie szkoły w Eton, Harrow, Winchester były szczytowymi produktami tego elitarnego szkolnictwa internatowego, zmierzającego do wychowania swoich uczniów według modelu „gentlemana". Były ich jednak w całej Anglii setki. Jeszcze obecnie istnieje ich tam ponad dwieście, lecz ich znaczenie wydatnie spadło wraz z upowszechnieniem szkolnictwa państwowego, a przede wszystkim wraz z upadkiem Imperium Brytyjskiego, który ostatecznie dokonał się po II wojnie światowej.

Jednakże w czasach dzieciństwa Rudyarda Kiplinga „public schools" grały rolę podstawową zarówno w przygotowaniu młodych Anglików z lepszych sfer do kariery życiowej, jak i dla zabezpieczenia losu i prosperity samego Imperium.

 W jednej z takich szkół w roku 1878 rozpoczął swoją edukację dwunastoletni Rudyard Kipling. Nie była ona rangi czołowych szkół internatowych, należała do mniej głośnych, lecz nie mniej typowych, a nazywała się United Services College, Westward Ho! i mieściła się w malowniczym regionie Anglii, Devonshire. W szkole tej Kipling spędził cztery lata, a po jej ukończeniu, mając 17 lat, powrócił do Indii, aby rozpocząć pracę dziennikarską, a później pisarską.

Powieść „Stalky i Spółka" jest właśnie opisem przeżyć autora w tej szkole. Z góry zastrzeżmy, że opis ten jest na pół biograficzny czy „dokumentarny". Nie jest to bowiem pamiętnik czy wspomnienie, tylko powieść. Niezależnie jednak od udziału fikcji literackiej w jej treści, obraz szkoły angielskiej końca XIX wieku należy do najbardziej wiernych nie tylko w literaturze pięknej, ale i w fachowej literaturze pedagogicznej.image

Występując sam w powieści pod postacią krótkowzrocznego, trochę safandułowatego w porównaniu z obydwoma przyjaciółmi ucznia Beetle'a, Kipling nie tylko przekazuje własne odczucia i sposób myślenia w wieku szkolnym, lecz umożliwia oglądanie i ocenę swojej dawnej szkoły niejako od wewnątrz, z perspektywy ucznia i wychowanka.

 Musiało ostatecznie być coś w tych ludziach, w ich wychowaniu, w cechach charakteru i sposobie działania, co to gigantyczne przedsięwzięcie czyniło możliwym, mimo rażącej terytorialnej i liczebnej dysproporcji brytyjskiej Metropolii, z rozmiarami ogromnych połaci Afryki, Azji, Ameryki, Australii i Oceanii, kontrolowanych przez tyle lat przez Brytyjczyków.




image

 Na czym polegała jej siła?

Była to szkoła doskonale dostosowana zarówno do tradycji, jak do i współczesności Wielkiej Brytanii (tamtej epoki, oczywiście), szkoła świetnie zsynchronizowana z tymi funkcjami i rolami, które większości wychowanków wypadało pełnić w życiu, głównie jako oficerom armii kolonialnej. Wyrabianie odpowiednich postaw i przekonań, tradycji i nawyków postępowania oraz umiejętności życia w uhierarchizowanym społeczeństwie, było w tej szkole ważniejsze od funkcji czysto intelektualnego kształcenia, które miało w niej bardziej charakter zdobiący niż rzeźbiący absolwentów. Szkoła ta może się dzisiaj nie podobać, ale dla wykonania funkcji wychowawczych, których od niej oczekiwano, była zorganizowana doskonale.image

Oddzielna uwaga należy się wychowaniu patriotycznemu w tej szkole, które jest w gruncie rzeczy niezwykle intensywne, ale jednocześnie niewidoczne, a nawet jakby wstydliwie utajone. Dokonuje się ono poprzez kult szkolnych bohaterów, którzy dokonali heroicznych czynów, przez ukradkowe dotykanie i oglądanie czerwonych chwalebnych blizn wojennych w czasie dorocznego meczu z „oldboyami", przez słuchanie w sypialni, po „ciszy nocnej", wbrew zakazowi, opowieści o wojennych wyczynach byłych wychowanków szkoły, przez również ukradkowe uwielbianie rektora, który ma także wszystkie dyskretne rysy bohaterstwa, i męskich cnót żołnierskich — ale nigdy poprzez werbalną agitację i patriotyczną tromtadrację. Jedną ze scen tej książki najbardziej wbijających się w pamięć jest poroniona próba odwołania się do uczuć patriotycznych w formie bezpośredniej agitacji przez odwiedzającego szkołę członka parlamentu.

„Wstydliwość chłopców — pisał Kipling — jest dziesięć razy większa od wstydliwości dziewcząt", agitując ich za patriotyzmem, „mówca obrażał tę ich wstydliwość... Mówiąc zaś o takich drobnostkach jak marzenia o honorze i sławie — o których chłopcy nie rozmawiają nawet z najserdeczniejszymi przyjaciółmi, ranił ich dotkliwie". Szczytem zaś nietaktu było użycie przez mówcę jako rekwizytu tej „płomiennej" mowy... flagi brytyjskiej, bo — jak pisze Kipling — „była to rzecz święta, znajdująca się poza wszystkim", o której nie wspominała nigdy ani szkoła, ani ojcowie. Wstrząs wywołany tym brutalnym naruszeniem sacrosanto uczuć patriotycznych młodzieży był tak wielki, że doprowadził do wściekłego płaczu zazwyczaj niczym niewzruszonego cynicznego rozrabiakę Stalky' ego przywódcę hultajskiej paki. W odwecie wściekli chłopcy rozwiązali Korpus Kadetów, który przedtem sami założyli.

Wydaje się, że z tej świetnej sceny mogliby niemało nauczyć się i dzisiejsi wychowawcy. Nie tylko w Anglii.

Na zakończenie kilka słów o języku tej książki. Kipling zasłynął m.in. jako autor, który odważył się do literatury wprowadzić język prostych ludzi: „cockney", gwarę londyńskich przedmieść, dosadny język koszar żołnierskich, a nawet oddzielne dialekty angielszczyzny w wydaniu szkockim, irlandzkim czy walijskim, zaznaczając przy tym nie tylko odrębne słownictwo, ale i odrębny w odczuciu wykształconych ludzi „wulgarny" sposób wymawiania słów angielskich przez ludzi z gminu. Pisząc o szkole Kipling pozostaje oczywiście wierny tej zasadzie i indywidualizując język bohaterów, uczniom, a zwłaszcza Stalky'emu i jego kumplom, każe mówić żargonem uczniowskim, który we wszystkich krajach stanowi oddzielną, „branżową" postać języka potocznego danej epoki.

Dla dzisiejszego czytelnika archaizm tego języka może być pewną przeszkodą, aż do chwili gdy wczuje się w styl i nastrój książki, utraci poczucie obcości językowej i odbierze ją w pełni, nie tylko jako odbicie określonej epoki i ideologii, nie tylko jako obraz specyficznej pedagogiki, ale także i przede wszystkim jako radosną, pełną urwisowskich wyczynów opowieść o życiu i przygodach szkolnych hultajskiej trójki, Stalky'ego, M 'Turka i Beetle'a, o ich ciężkich walkach, by utrzymać własną niezależność i radość życia wbrew surowym i wrogim nauczycielom i szkole, która przed osiemdziesięciu laty w wielu uczniach budziła opory i odruchy buntu, podobnie jak dzisiaj. Choć bowiem szkoły dzisiejsze są (także w Anglii) zupełnie inne niż dawniej, to jednak zawsze ograniczają one swobodę uczniów, a ci dzisiaj są tacy sami jak wtedy i często także przeciw takim ograniczeniom się buntują, prowadząc własną wojnę podjazdową, co nie przeszkadza im wyrastać na porządnych ludzi i obywateli.

Opracował 

Kazimierz Rafalski

 Książka, której nie zapomnę_ link

Stalky i Sp. w przekładzie J. Bandrowskiego można pobrać ze strony Polony-_link

_----------------------------------------------------

Z wiersza Kiplinga otwierającego powieść

To wpoili mistrze nam,

Nie wiem jak i kiedy,

Lecz poznałem z biegiem lat,

Dojrzewając z biegiem lat,

Że to owoc szkolnych lat,

Że to było wtedy.

Wielkim Ludziom sława wciąż,

Cześć, Starzy Koledzy!

Pokazali nam, w czym rzecz,

Nauczyli nas, w czym rzecz,

Prawda, Boga Wielka Rzecz,

Ważniejsza od Wiedzy. 


Przeto czcijmy mężów tych

Ducha Wspaniałego, 

Co wzgardzili swoim Dziś,

Zapomnieli swoje Dziś,

W pracy zdarli swoje Dziś,

Dla Jutra naszego.

Wielkich Ludzi, pieśni, chwal

Małego imienia,

Bo ich dzieło rośnie wciąż,

I ich dzieło rośnie wciąż,

W głąb i wszerz się krzewi wciąż,

Ponad ich marzenia.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj Obserwuj notkę

Chodzi własnymi ścieżkami (w ogrodzie Pana Kiplinga)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości