,,Stalky i Sp.“ będzie książką dla czytelnika polskiego zupełnie nową. Uderzy go w niej niejedno, niejedno da poważnie do myślenia, niejedno pokaże mu duszę angielską u korzeni i nie zawsze z najpiękniejszej strony; równocześnie zaś powieść ta, dając olbrzymie pole do nader zajmujących porównań, każe myśleć o naszej nowej polskiej szkole, która własnego swego typu jeszcze nie ma, albowiem on dopiero się tworzy, stosownie do wskazań nowego życia, wypracowywany wspólnie przez pedagogów i uczniów.
Dzieło niniejsze, poświęcił autor Cornellowi Price’owi, swemu mistrzowi, rektorowi liceum w Bideford (Półn. Devon). W powieści tej Kipling, jedna z osób działających, członek hultajskiej trójki, występujący pod przezwiskiem Beetle’a, opisuje nie tylko lata swej młodości, ale także życie liceum angielskiego, tradycję i charakter szkoły, wreszcie sposób myślenia, zwyczaje, upodobanie oraz życie duchowe angielskiej młodzieży.
Trzeba zaznaczyć i podkreślić, że w życiu Anglika szkoła gra znacznie większą rolę niż u nas. Angielskie szkoły średnie i wyższe, licea i kolegia, to przeważnie internaty, w których chłopcy, w młodym już wieku oderwani od rodziny, pozostają pod wyłączną opieką nauczycieli. Szkoła staje się im domem, zastępuje im rodzinę, tak, że chłopcy rozwój swój duchowy i umysłowy zawdzięczają w- znacznie większej mierze pedagogom niż rodzicom.
Toteż i po wyjściu ze szkoły wychowankowie nie tracą z nią kontaktu, nie zrywają z nią stosunków, przeciwnie, interesują się nią żywo i wspominają ją przeważnie tak serdecznie, jak dom rodzicielski.
Aż do zmartwychwstania Polski kształtował się u nas ten stosunek przeważnie zupełnie inaczej. Szkoła, nauka, była strasznym, potwornym narzędziem wynaradawiania, Madejowym łożem, na którem przycinano i zniekształcano dusze młodzieży polskiej, nauczycieli uważano za coś w rodzaju katów, najzacieklejszych wrogów młodzieży, którymi też nieraz bywali. Nawet w Małopolsce, gdzie poziom szkół był bardzo wysoki, rzadko kiedy w stosunkach wewnętrznych panowała prawdziwie serdeczna, ciepła, szczera atmosfera. Nie mogły budzić zaufania szkoły, w których „historia ojczysta" znajdowała się w rubryce godzin nadobowiązkowych, między stenografią a śpiewem. Tak szczęśliwe i piękne wszędzie gdzieindziej lata szkolne w naszym kraju były zatrute, a nieraz bardzo gorzkie. Dlatego, sądzę, mimo iż nasza literatura powieściowa jest bardzo żywa i interesuje się wszystkiem, stosunkowo mało zajmowała się szkołą, w zupełności przestając na zawsze pięknem i miłym ,,Sercu“ Amicisa.↓
Z tego punktu widzenia rzecz biorąc, ,,Stalky i Sp.“ będzie książką dla czytelnika polskiego zupełnie nową. Uderzy go w niej niejedno, niejedne da poważnie do myślenia, niejedno pokaże mu duszę angielską u korzeni i nie zawsze z najpiękniejszej strony; równocześnie zaś powieść ta, dając olbrzymie pole do nader zajmujących porównań, każe myśleć o naszej nowej polskiej szkole, która własnego swego typu jeszcze nie ma, albowiem on dopiero się tworzy, stosownie do wskazań nowego życia, wypracowywany wspólnie przez pedagogów i uczniów. Jakże mało wiemy o życiu wewnętrznej tej kuźnicy przyszłości, jaką jest szkoła, jak mało zajmujemy się światem szkolnym, tymi inspektami, w których ciepłej, słońcem przegrzanej atmosferze rozkwitają i dojrzewają dusze młodych pokoleń. A jest to zarazem atmosfera szczerej radości życia i humoru, świat prostych uciech i bezpośrednich odruchów, świat, w którym człowiek, mimo dyscypliny, nauczycieli i dozorców, jest wciąż jeszcze wolny, ponieważ nie nauczył się krępować duchowo. Charaktery już się zarysowują, ale jeszcze nie zdołały nabrać stalowej hartowności w walce o życie.
I tu są boje — powiedzmy raczej bitki, z których czasem ktoś wychodzi „z twarzą jak kompot,“ przede wszystkiem jednak jest tu słońce, powietrze, ruch, gra wiecznie czynnej, młodej energii i śmiech, nie ślamazarny, ckliwy śmiech przez łzy, ale zdrowy, młodzieńczy — aż do łez.
Jerzy Bandrowski
PS
Przytoczony powyżej tekst zamieścił J.B. jako wstęp do pierwszego polskiego wydania powieści Kiplinga w r.1923. Dodajmy, iż J. Bandrowski jest również jej tłumaczem (nie Józef Birkenmajer, jak podają wszystkie powojenne wznowienia powieści!) Kolejną tłumaczką powieści była Zofia Popławska, "Stalky i towarzysze", 1927 (w 2 tomach, poniżej okładki do nich, autorstwa J. Norblina)
---------------------------------------
Warto przytoczyć jeszcze parę fragmentów innego wstępu (do powojennego wydania Stalky'ego) autorstwa Mikołaja Kozakiewicza.
Owe słynne angielskie „public schools" (a wbrew nazwie nie były to wcale szkoły publiczne ani powszechne, lecz właśnie prywatne i elitarne) kształciły w specyficzny sposób tych, którzy mieli stanowić filary Imperium w wojsku, polityce, administracji i ekonomice kolonii. Istniejące do dzisiaj takie szkoły w Eton, Harrow, Winchester były szczytowymi produktami tego elitarnego szkolnictwa internatowego, zmierzającego do wychowania swoich uczniów według modelu „gentlemana". Były ich jednak w całej Anglii setki. Jeszcze obecnie istnieje ich tam ponad dwieście, lecz ich znaczenie wydatnie spadło wraz z upowszechnieniem szkolnictwa państwowego, a przede wszystkim wraz z upadkiem Imperium Brytyjskiego, który ostatecznie dokonał się po II wojnie światowej.
Jednakże w czasach dzieciństwa Rudyarda Kiplinga „public schools" grały rolę podstawową zarówno w przygotowaniu młodych Anglików z lepszych sfer do kariery życiowej, jak i dla zabezpieczenia losu i prosperity samego Imperium.
W jednej z takich szkół w roku 1878 rozpoczął swoją edukację dwunastoletni Rudyard Kipling. Nie była ona rangi czołowych szkół internatowych, należała do mniej głośnych, lecz nie mniej typowych, a nazywała się United Services College, Westward Ho! i mieściła się w malowniczym regionie Anglii, Devonshire. W szkole tej Kipling spędził cztery lata, a po jej ukończeniu, mając 17 lat, powrócił do Indii, aby rozpocząć pracę dziennikarską, a później pisarską.
Powieść „Stalky i Spółka" jest właśnie opisem przeżyć autora w tej szkole. Z góry zastrzeżmy, że opis ten jest na pół biograficzny czy „dokumentarny". Nie jest to bowiem pamiętnik czy wspomnienie, tylko powieść. Niezależnie jednak od udziału fikcji literackiej w jej treści, obraz szkoły angielskiej końca XIX wieku należy do najbardziej wiernych nie tylko w literaturze pięknej, ale i w fachowej literaturze pedagogicznej.
Występując sam w powieści pod postacią krótkowzrocznego, trochę safandułowatego w porównaniu z obydwoma przyjaciółmi ucznia Beetle'a, Kipling nie tylko przekazuje własne odczucia i sposób myślenia w wieku szkolnym, lecz umożliwia oglądanie i ocenę swojej dawnej szkoły niejako od wewnątrz, z perspektywy ucznia i wychowanka.
Musiało ostatecznie być coś w tych ludziach, w ich wychowaniu, w cechach charakteru i sposobie działania, co to gigantyczne przedsięwzięcie czyniło możliwym, mimo rażącej terytorialnej i liczebnej dysproporcji brytyjskiej Metropolii, z rozmiarami ogromnych połaci Afryki, Azji, Ameryki, Australii i Oceanii, kontrolowanych przez tyle lat przez Brytyjczyków.

Na czym polegała jej siła?
Była to szkoła doskonale dostosowana zarówno do tradycji, jak do i współczesności Wielkiej Brytanii (tamtej epoki, oczywiście), szkoła świetnie zsynchronizowana z tymi funkcjami i rolami, które większości wychowanków wypadało pełnić w życiu, głównie jako oficerom armii kolonialnej. Wyrabianie odpowiednich postaw i przekonań, tradycji i nawyków postępowania oraz umiejętności życia w uhierarchizowanym społeczeństwie, było w tej szkole ważniejsze od funkcji czysto intelektualnego kształcenia, które miało w niej bardziej charakter zdobiący niż rzeźbiący absolwentów. Szkoła ta może się dzisiaj nie podobać, ale dla wykonania funkcji wychowawczych, których od niej oczekiwano, była zorganizowana doskonale.
Oddzielna uwaga należy się wychowaniu patriotycznemu w tej szkole, które jest w gruncie rzeczy niezwykle intensywne, ale jednocześnie niewidoczne, a nawet jakby wstydliwie utajone. Dokonuje się ono poprzez kult szkolnych bohaterów, którzy dokonali heroicznych czynów, przez ukradkowe dotykanie i oglądanie czerwonych chwalebnych blizn wojennych w czasie dorocznego meczu z „oldboyami", przez słuchanie w sypialni, po „ciszy nocnej", wbrew zakazowi, opowieści o wojennych wyczynach byłych wychowanków szkoły, przez również ukradkowe uwielbianie rektora, który ma także wszystkie dyskretne rysy bohaterstwa, i męskich cnót żołnierskich — ale nigdy poprzez werbalną agitację i patriotyczną tromtadrację. Jedną ze scen tej książki najbardziej wbijających się w pamięć jest poroniona próba odwołania się do uczuć patriotycznych w formie bezpośredniej agitacji przez odwiedzającego szkołę członka parlamentu.
„Wstydliwość chłopców — pisał Kipling — jest dziesięć razy większa od wstydliwości dziewcząt", agitując ich za patriotyzmem, „mówca obrażał tę ich wstydliwość... Mówiąc zaś o takich drobnostkach jak marzenia o honorze i sławie — o których chłopcy nie rozmawiają nawet z najserdeczniejszymi przyjaciółmi, ranił ich dotkliwie". Szczytem zaś nietaktu było użycie przez mówcę jako rekwizytu tej „płomiennej" mowy... flagi brytyjskiej, bo — jak pisze Kipling — „była to rzecz święta, znajdująca się poza wszystkim", o której nie wspominała nigdy ani szkoła, ani ojcowie. Wstrząs wywołany tym brutalnym naruszeniem sacrosanto uczuć patriotycznych młodzieży był tak wielki, że doprowadził do wściekłego płaczu zazwyczaj niczym niewzruszonego cynicznego rozrabiakę Stalky' ego przywódcę hultajskiej paki. W odwecie wściekli chłopcy rozwiązali Korpus Kadetów, który przedtem sami założyli.
Wydaje się, że z tej świetnej sceny mogliby niemało nauczyć się i dzisiejsi wychowawcy. Nie tylko w Anglii.
Na zakończenie kilka słów o języku tej książki. Kipling zasłynął m.in. jako autor, który odważył się do literatury wprowadzić język prostych ludzi: „cockney", gwarę londyńskich przedmieść, dosadny język koszar żołnierskich, a nawet oddzielne dialekty angielszczyzny w wydaniu szkockim, irlandzkim czy walijskim, zaznaczając przy tym nie tylko odrębne słownictwo, ale i odrębny w odczuciu wykształconych ludzi „wulgarny" sposób wymawiania słów angielskich przez ludzi z gminu. Pisząc o szkole Kipling pozostaje oczywiście wierny tej zasadzie i indywidualizując język bohaterów, uczniom, a zwłaszcza Stalky'emu i jego kumplom, każe mówić żargonem uczniowskim, który we wszystkich krajach stanowi oddzielną, „branżową" postać języka potocznego danej epoki.
Dla dzisiejszego czytelnika archaizm tego języka może być pewną przeszkodą, aż do chwili gdy wczuje się w styl i nastrój książki, utraci poczucie obcości językowej i odbierze ją w pełni, nie tylko jako odbicie określonej epoki i ideologii, nie tylko jako obraz specyficznej pedagogiki, ale także i przede wszystkim jako radosną, pełną urwisowskich wyczynów opowieść o życiu i przygodach szkolnych hultajskiej trójki, Stalky'ego, M 'Turka i Beetle'a, o ich ciężkich walkach, by utrzymać własną niezależność i radość życia wbrew surowym i wrogim nauczycielom i szkole, która przed osiemdziesięciu laty w wielu uczniach budziła opory i odruchy buntu, podobnie jak dzisiaj. Choć bowiem szkoły dzisiejsze są (także w Anglii) zupełnie inne niż dawniej, to jednak zawsze ograniczają one swobodę uczniów, a ci dzisiaj są tacy sami jak wtedy i często także przeciw takim ograniczeniom się buntują, prowadząc własną wojnę podjazdową, co nie przeszkadza im wyrastać na porządnych ludzi i obywateli.
Opracował
Kazimierz Rafalski
Książka, której nie zapomnę_ link
Stalky i Sp. w przekładzie J. Bandrowskiego można pobrać ze strony Polony-_link
_----------------------------------------------------
Z wiersza Kiplinga otwierającego powieść
To wpoili mistrze nam,
Nie wiem jak i kiedy,
Lecz poznałem z biegiem lat,
Dojrzewając z biegiem lat,
Że to owoc szkolnych lat,
Że to było wtedy.
Wielkim Ludziom sława wciąż,
Cześć, Starzy Koledzy!
Pokazali nam, w czym rzecz,
Nauczyli nas, w czym rzecz,
Prawda, Boga Wielka Rzecz,
Ważniejsza od Wiedzy.
Przeto czcijmy mężów tych
Ducha Wspaniałego,
Co wzgardzili swoim Dziś,
Zapomnieli swoje Dziś,
W pracy zdarli swoje Dziś,
Dla Jutra naszego.
Wielkich Ludzi, pieśni, chwal
Małego imienia,
Bo ich dzieło rośnie wciąż,
I ich dzieło rośnie wciąż,
W głąb i wszerz się krzewi wciąż,
Ponad ich marzenia.
Inne tematy w dziale Rozmaitości