Z ludźmi w Polsce jest niestety trochę tak, jak w Piśmie Świętym. Jak się postawi przed nimi Jezusa i Barabasza, to będą kazali uwolnić Barabasza. Motywy są dwa przeciwstawne, różnica zaś tkwi tylko w rozmiarach - większość się Barabasza boi, a mniejszość robi z nim interesy.
Dlaczego PiS jest tak bardzo w Polsce nielubiany?! Skondinąd myślę, iż jest to fascynujące pytanie. Zagadnienie godne do przeanalizowania przez najwybitniejszych socjologów. Sam bym się z wielką chęcią podjął eksplikacji tego problemu, aczkoliwek po pierwsze nie jestem fanem partii Jarosława Kaczyńskiego, a po drugie nie jestem wybitnym socjologiem. Jednakowoż w obserwowaniu życia politycznego mam spore doświadczenie.
Niechęć do PiS-u, to swego rodzaju socjologiczny fenomen oraz pewna społeczna postawa, należąca do tak zwanej poprawności politycznej. Krytykowanie Prawa i Sprawiedliwości stało się modne... Większość publicystów, czy dziennikarzy robi to odruchowo dla czystej zasady - bez wnikania w merytoryczne aspekty danej sprawy. Poziom negatywnej wrażliwości na błędy tego ugrupowania jest o wiele większy, niż w przypadku innych partii. Przedstawiciele świata mediów, zachowują się czasem - jak taki niesprawiedliwy rodzic, czy nauczyciel w szkole, który jedno dziecko, za to samo przewinienie karze, a innemu puszcza wszystko płazem. W optyce oceniania PiS-u i Platformy Obywatelskiej, wobec tego drugiego podmiotu pojawia się nawet czasami element nagradzania zachowań, za które pierwszy podmiot zostałby mocno napiętnowany.
Jakkolwiek można się nie zgadzać z poglądami PiS-u na wiele spraw społecznych, czy ekonomicznych, to jednak problem niechętnego nastawienia do tegu ugrupowania realnie istnieje. Przy czym celowo używam, tu słowa "nastawienia", w jego dokładnym encyklopedycznym znaczeniu. I nie jest, to wcale skłonność jedynie dziennikarzy, lecz całego ogromnego lobby opiniotwórczego. A więc ludzi masmediów, kultury, sztuki, show biznesu.
Jarosław Kaczyński ma rację, kiedy mówi, iż podczas ostatniej kampanii wyborczej do Europarlamentu, jego stronnictwo było atakowane ze wszystkich stron - nawet w programach muzycznych popularnych komercyjnych rozgłośni radiowych, czy w różnego rodzaju telewizyjnych tokshowach. To musi rodzić poczucie krzywdy, a także niesprawiedliwości! Co gorsza - mechanizm całego frontu ataków na PiS jest dość prymitywny. Nikt, nie sili się na analizowanie tego, co mówią Kaczyńscy, czy poszczególni politycy tego ugrupowania - tylko automatycznie i odruchowo to dezawuuje. Hołduje się zasadzie, iż: - "wystarczy, że się chłop odezwie, a już go biją pięścią w łeb".
Skąd bierze się ta nienawiść do Prawa i Sprawiedliwości oraz braci Kaczyńskich? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. PiS naruszył społeczne tabu na mówienie o pewnych rzeczach. Powszechna zmowa milczenia została złamana. Do debaty publicznej wprowadzono - pewne niewygodne zagadnienia, a sama już okoliczność ich wprowadzenia okazała się dla wielu środowisk śmiertelnie niebezpieczna. Doskonale ilustruje, to kilka zabawnych sytuacji.
Jeszcze w połowie lat 90-siątych masowo zaklinano rzeczywistość. Różnego rodzaju autorytety wmawiały ludziom, iż problem zorganizowanej przestępczości Polski nie dotyczy. Tymczasem "Pruszków" i "Wołomin"- wyrzynały się, w tym samym okresie nawzajem. Analogicznie rzecz się miała z korupcją, ustawianiem przetargów, konkursami na obsadę różnego rodzaju (niekoniecznie) intratnych stanowisk, nieuczciwością polityków, układami i wieloma innymi patologicznymi zjawiskami. W Polsce rozmiary łapówkarstwa sięgały, jak również nadal sięgają od wójta po najważniejsze ministerstwa; od instruktora prawa jazdy po profesorów na najlepszych uczelniach. A służba zdrowia?! Ten temat najlepiej pominąć, gdyż sfera ta jest traktowana przez lekarzy, jak prywatny folwark. Jak ktoś chce dostać prostą receptę, czy zaświadczenie chorobowe, to musi dać pod stołem, co najmniej 5o zł.
Prawo i Sprawiedliwość powiedziało o wszystkich tych problemach głośno jako pierwsze. Tym samym więc uderzyło, nie tylko w ogromnie silne interesy wpływowych ludzi, lecz także, a może przede wszystkim w strukturę emocjonalną, w pewien sposób myślenia. Zjawisko społecznej empatii, nie występuje wcale tylko w ujęciu pozytywnym, ale również pejoratywnym. Jak piętnujemy korupcję, to dotykamy wszystkich, którzy "dają" oraz "biorą" - a "daje" i "bierze" niestety przytłaczająca większość. Jak łapiemy i wsadzamy nieuczciwego urzędnika, to w świadomości społecznej pojawia się - nie pogarda, lecz współczucie -"że ja mogę być następny"; "że ja też mogę być złapany".
Z ludźmi w Polsce jest niestety trochę tak, jak w Piśmie Świętym. Jak się postawi przed nimi Jezusa i Barabasza, to będą kazali uwolnić Barabasza. Motywy są dwa przeciwstawne, różnica zaś tkwi tylko w rozmiarach - większość się Barabasza boi, a mniejszość robi z nim interesy.
Prawo i Sprawiedliwość postawiło bardzo trafne diagnozy sytuacji społecznej. Nakreślony przez Jarosława Kaczyńskiego metaforyczny "stolik", przy którym brudne interesy ubijają politycy, urzędnicy, przedstawiciele organów ścigania oraz służb specjalnych, a także przestępcy - naprawdę istniał i w dalszym ciągu istnieje. Czasami do tego stolika dołącza jeszcze jedna grupa, a mianowicie dziennikarze. Jednakże metody walki z konkretnymi patologiami, jakie zaproponował PiS, nie okazały się wystarczające. W większości miały one niestety charakter wizerunkowy, a nie praktyczny. Za dużo było "pijaru", medialnego marketingu, a za mało profesjonalnej pragmatyki.
Jeżeli już coś robiono, to w sposób bardzo spektakularny, ale nie metodyczny. Wszelkie działania posiadały - nie głęboki, lecz powierzchowny charakter. Walczono z objawami, ale nie z przyczynami konkretnych patologii. Zdecydowaną większość spraw adresowano pod publiczkę. Częściej organizowano konferencje prasowe niż fachowe sympozja, czy narady. Skuteczność poszczególnych poczynań była dość mała.
Dlatego cała ta polityka została skompromitowana i musiała przegrać. Politycy PiS-u niestety też sami przyłożyli do tej porażki rękę, gdyż oprócz wrogiego, tendencyjnego nastawienia przeważającej części mediów wobec siebie, niejednokrotnie również na własne życzenie prowokowali w stosunku do swej partii ataki.
Polityka Prawa i Sprawiedliwości prowadzona była w sposób zbyt mentorski, apodyktyczny oraz zarozumiały, aby społeczeństwo mogło to przyjąć. W efekcie powstało więcej obaw, strachu, niż zrozumienia.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka