Kurier z Munster Kurier z Munster
48
BLOG

Kaczyński "wcisnął" Tuskowi przegrane karty!

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 47

        Co tak naprawdę wydarzyło się w Polsce, w lipcu 2007 roku?!  Czy  rzeczywiście chodziło o tak zwaną aferę gruntową i rzekome korupcyjne zakusy byłego ministra rolnictwa Andrzeja Leppera?!  W szachach jest taki wytrawny manewr, który określa się mianem - "zamiany figury na inicjatywę". Z kolei zawodowi "karciarze",  często stosują taktykę pozbywania się niekorzystnych, zawadzających im kart i  "wciskania"   ich najgroźniejszemu przeciwnikowi. Gdyby premier Jarosław Kaczyński, nie oddał wówczas dobrowolnie, na własne życzenie władzy, to zgodnie z politycznym kalendarzem, właśnie teraz, dosłownie za kilka miesięcy, odbywałyby się wybory parlamentarne. Jaki byłby ich wynik, łatwo się domyśleć - przytłaczające zwycięstwo Platformy Obywatelskiej, na zaledwie rok przed najważniejszą z politycznego punktu widzenia batalią prezydencką. Rezygnując z rządzenia, lider PiS-u być może uchronił własną partię przed niemal całkowitą marginalizacją, a przede wszystkim ocalił resztki realnych szans swojego brata bliźniaka na reelekcję.

        To, co zawsze było i w dalszym ciągu jest dla Jarosława Kaczyńskiego swoistą racją stanu, to  "utrzymanie"  Pałacu Namiestnikowskiego przez dwie kadencje. Ewentualne zaś sukcesy PiS-u, a także pozycja tego ugrupowania na scenie politycznej, posiadają tylko i wyłącznie znaczenie instrumentalne i służą, jako środek do osiągnia tego najważniejszego celu. Gdyby, jednak PiS należało złożyć na "politycznym ołtarzu"  ofiar, w zamian za reelekcję prezydencką Lecha Kaczyńskiego, to jego brat Jarosław, bez jakiegokolwiek wahania by to zrobił. Dlatego, oddanie władzy w 2007 roku, nie powinno budzić, we wtajemniczonych kręgach żadnego zdziwienia. Słusznie, bowiem twierdził, znakomity niemiecki socjolog, a zarazem filozof - Max Weber, iż określone działanie może przybrać cechy racjonalności w naszej percepcji, tylko wówczas, gdy uwzględnimy czyjś subiektywny punkt widzenia oraz jego interesy.
         Przywódca konserwatywnej prawicy, doskonale zdawał sobie sprawę, iż w ówczesnej arytmetyce parlamentarnej nie istniały jakichkolwiek szanse na efektywne, skuteczne rządzenie. Z kolei koalicja z populistycznymi siłami, takimi jak "Samoobrona", czy Liga Polskich Rodzin mogła okazać się, tak samo niepewna, niebezpieczna, co kompromitująca. Polityczna odpowiedzialność za wszelkie  "wybryki",  nazywanych popularnie, w języku publicystycznym "przystawek", spadała zgodnie z prostą koalicyjną logiką na największego partnera. Wszystkie poważne ośrodki opiniotwórcze, a zwłaszcza czołowe media - obnażały tą sytuację bezlitośnie. PiS, jako partia, nigdy nie była w środowisku dziennikarskim szczególnie lubiana, ale w towarzystwie LPR-u oraz "Samoobrony" medialna  niechęć przechodziła wręcz w nienawiść. Lansowany z takim uporem socjotechniczny projekt IV Rzeczpospolitej, który dwa lata wcześniej pozwolił prezydentowi Warszawy, stać się właściwie w jednej chwili prezydentem Polski, został prawie całkowicie ośmieszony. 
        Z drugiej strony, Jarosław Kaczyński być może wiedział, iż korzystna globalna koniunktura ekonomiczna, zaczyna się powoli kończyć, a nad świat nadciąga największy kryzys, od czasów lat trzydziestych dwudziestego wieku. Jako premier, mógł mieć ku temu zweryfikowane, naukowe dane, albo po prostu intuicyjnie wyczuwał, co w przysłowiowej trawie piszczy, swoim politycznym nosem; z którego zresztą powszechnie słynie. Suma wszystkich tych czynników, uwarunkowań oraz zmiennych, jednoznacznie przemawiała za tym, aby jak najszybciej wydać niekorzystne, jak również przegrane "politycznie karty"  przeciwnikowi, czyli pozbyć się władzy i przejść na pozycje wyrazistej, zdecydowanej oraz stanowczo kontestującej działania rządu - opozycji. W dalekosiężnych analizach lidera PiS-u, taka sytuacja wydawała się o wiele korzystniejsza, gdyż pozwalała na zajęcie lepszej pozycji wyjściowej przed 2010 rokiem, a przede wszystkim stwarzała więcej szans, na odzyskanie politycznej inicjatywy. 
        "Abdykując"    z  rządzenia, Jarosław Kaczyński mocno przyspieszał bieg pewnego nieuniknionego procesu, który i tak by nadszedł, tyle tylko, że znacznie później. Gdyby obowiązujący w Polsce polityczny kalendarz, nie został wyrzucony do kosza, to wybory parlamentarne odbywałyby się w obecnym roku. Według wszelkiego prawdopodobieństwa wygrałaby je, w przytłaczających rozmiarach Platforma Obywatelska. Szczytowe fazy jej społecznej popularności, przypadłyby zatem na okres bezpośrednio poprzedzający - najważniejszą z politycznego punktu widzenia - prezydencką batalię. Donald Tusk dzierżyłby wówczas wszelkie polityczne atuty, aby zostać pierszą osobą w Państwie. Okres zaledwie roku, to zbyt mało, aby się narazić na poważne niezadowolenie wyborców i zdefraudować ich masową sympatię. Można go spokojnie przeczekać, rezygnując z koniecznych, aczkolwiek trudnych oraz niepopularnych decyzji. Poza tym, w tak krótkim czasie stosunkowo łatwe jest sprawowanie władzy, pod dyktando tak zwanych wykresów sondażowych i podporządkowanie całego procesu rządzenia - partykularnemu celowi politycznemu. Stratedzy PO zapewne wiedzieliby, jak z tych atutów skorzystać.
        "Wciskając"  Donaldowi Tuskowi niewygodne "polityczne karty",   związane z ponoszeniem odpowiedzialności za Państwo, a także jego kondycję gospodarczą - Jarosław Kaczyński, w znacznym stopniu przyspieszył moment nadejścia kulminacyjnego punktu społecznej popularności Platformy Obywatelskiej. Tymczasem, utrzymywanie wysokiego pułapu politycznych prefrencji, na dłuższą metę jest niezmiernie trudną sztuką, a wszystkich następnych wyborów, nie da się przecież wygrywać w nieskończoność. W polityce, tak samo jak w życiu, czy ekonomii - po wielkich szczytach przychodzą, równie wielkie spadki. Narmalną, więc koleją rzeczy Platformę Obywatelską oraz jej lidera po odniesieniu kolejnych spektakularnych zwycięstw musi, w którymś momencie "dopaść" polityczny kryzys. Nie jest wykluczone, iż okaże on się na tyle poważny, aby przegrać z kretesem, tą najważniejszą, polityczną batalię, czyli  - wybory prezydenckie. Licytując się z PiS-em na wyrazistość prawicowych, konserwatywnych haseł, PO przesunęła się zbyt bardzo na prawą stronę sceny politycznej i utraciła swoją dotychczasową tożsamość. W to miejsce, zapewne zaś, ktoś wejdzie gdyż, jak powszechnie wiadomo -  rzeczywistość, a tym bardziej polityka  nie cierpi próżni. Bieguny  politycznej polaryzacji ulegną znacznemu  "przemagnetyzowaniu"   i już nie będą ustawione, w pozycjach najkorzystniejszych dla Platformy, a ekonomiczna koniunktura dawno się skończyła.
        Jarosław Kaczyński, już dwa lata temu, wszystko to sobie zaplanował. Jego sposób myślenia cechował się bardzo prostą kalkulacją - oddać Donaldowi Tuskowi oraz Platformie Obywatelskiej władzę i czekać, aż się zacznie defraudować ich społeczne poparcie. Wszelkie zaś obyczajowe, czy rzekomo korupcyjne afery z udziałem posłów  "Samoobrony", miały mu tylko dostarczyć argumentów, do ostentacyjnego zerwania koalicji rządowej, skrócenia kadencji ówczesnego parlamentu, a w konsekwencji tych faktów - przeprowadzenia nowych wyborów parlamentarnych. To zaś, iż przy okazji Prawo i Sprawiedliwość utraciło władzę, nie stanowiło, ani wiodącego znaczenia, ani też decydującego argumentu, ponieważ liczył się naczelny cel strategiczny, jakim była dla przywódcy tego ugrupowania i nadal jest prezydentura jego brata bliźniaka. Nowe "rozdanie politycznych kart",   miało być korzystniejsze przede wszystkim z perspektywy wyborów prezydenckich, jednak najważniejsze "atutowe asy",   Jarosław Kaczyński postanowił zachować, w rękawie na 2010 rok i zapewne dopiero wówczas, w swoim stylu nimi zagra.


Roman Manka-Wlodarczyk 

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (47)

Inne tematy w dziale Polityka