Sekwencja faktów jest bardzo wymowna, a daty wręcz symboliczne. 1 września absencja prezydenta Stanów Zjednoczonych, Baracka Obamy na Westerplatte, podczas uroczystości z okazji siedemdziesiątej rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej. W dodatku nie było - ani jego, ani żadnego innego, odpowiednio wysokiego rangą przedstawiciela amerykańskiej administracji. 17 września USA rezygnują z budowy w Polsce oraz Czechach tarczy antyrakietowej, najwyraźniej ignorując przy informowaniu o tym polskiego premiera. A wszystko dzieje się - miejmy nadzieję, że całkiem przypadkowo - w rocznicę napaści sowieckiej na Polskę.
Ian Lancaster Fleming, twórca literackiej postaci słynnego agenta 007 - Jamesa Bonda, zwykł mawiać: - "Jeżeli coś zdarzy się raz, to może być przypadek; jeżeli dwa razy zbieg okoliczności; ale jeżeli zdarzy się trzeci raz, to jest już celowe, świadome działanie". Ze strony amerykańskiej polityki zagranicznej realizowanej wobec Polski, ujawniła się w ostatnim czasie pewna charakterystyczna sekwencja wydarzeń. Brak prezydenta Stanów Zjednoczonych, Baracka Obamy na Westerplatte, na uroczystościach rocznicowych z okazji siedemdziesiątej rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej, posiadał swoje znaczenie i odpowiedni do sytuacji ciężar gatunkowy. W dyplomacji, bowiem nieobecność jest czasami bardziej wymowna od nawet najbardziej aktywnej obecności. W zestawieniu ze spektakularnym przyjazdem do naszego kraju, na rocznicowe uroczystości, premiera Rosji Władymira Putina, mogło zwiastować to tylko jedno - implementację przez rząd USA geopolitycznej strategii tak zwanego "resetu", w wymiarze kontaktów z Rosją, a także amerykański izolacjonizm, w stosunku do krajów europy środkowo-wschodniej. Mówiąc dosadnie: - nigdy po roku 1989 nie znajdowaliśmy się tak blisko rosyjskiej strefy wpływów jak obecnie.
W życiu zdarzają się przypadki oraz zbiegi okoliczności, ale w dyplomacji są one bardzo rzadkie. Tu, jak coś zdarzy się raz, to już jest podejrzane... Decyzja Stanów Zjednoczonych o wycofaniu się z projektu budowy w Polsce, a także Czechach tarczy antyrakietowej, dotarła do nas 17 września. Tego samego 17 września, tyle tylko, że siedemdziesiąt lat wcześniej, żołnierze radzieccy wkraczali na teren naszego kraju, "dobijając" w praktyce czwartego rozbioru Polski. Niestety ironia losu sprawiła, że dziś w symboliczną rocznicę tego tragicznego wydarzenia, znów znajdujemy się w orbicie rosyjskiej strefy wpływów. Używając metafory możemy powiedzieć, iż: - Armia Czerwona znów maszeruje w naszym kierunku, a alianci po raz kolejny nas zdradzili. Premier Rzeczpospolitej, Donald Tusk nawet nie został o tym (rzekomo z przyczyn czysto technicznych) bezpośrednio poinformowany. Niby taki mały szczegół, ale jakże wiele mówi o traktowaniu polskich władz przez obecną amerykańską administrację. Realizowany konsekwentnie po roku 1989, przez polską politykę zagraniczną tak zwany kierunek transatlantycki powoli się wyczerpuje. Trzeba, po prostu szukać innej o wiele bardziej wielowymiarowej, złożonej, a przede wszystkim dalekosiężnej strategii geopolitycznej. W dyplomacji, bowiem myślenie bezalternatywne jest niewybaczalne!
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka