W grę wchodzą ogromne pieniądze. Tylko w roku 2008 hazard w Polsce wygenerował obroty opiewające na sumę 17 miliardów złotych. To jednak zaledwie fragment hazardowej rzeczywistości. Automaty do gry służą, bowiem nie tylko do grania, ale przede wszystkim do "prania" brudnych pieniędzy, uzyskiwanych z prostytucji, bądź sprzedaży narkotyków. Na dole, w tak zwanej "Polsce powiatowej" tym biznesem rządzą ludzie z przestępczego półświatka. Czasami maszynami do gry "opiekują się" zwykłe "dresy".
Zasadę działania automatów do gry można najlepiej zilustrować za pomocą porównania ich do pralki. W istocie stojące w niemal każdym kasynie, restauracji oraz przydrożnym barze automaty, to najzwyklejsze "pralki". Mechanizm jest podobny, jak w przypadku odzieży - wrzuca się brudne pieniądze, a wyciąga czyste. W inny sposób zorganizowane grupy przestępcze nigdy nie mogłyby zalegalizować swoich zysków. Zarobiony w ramach nieczystych, przestępczych poczynań pieniądz byłby bezwartościowy i nigdy nie mógł wejść do oficjalnego obiegu.
Prostytucja, sprzedaż narkotyków, handel podrabianym alkoholem, czy papierosami przynosi ogromne dochody. Mafia musi te pieniądze, w jakiś sposób wprowadzić na ekonomiczny rynek. Niewinnie wyglądające maszyny do gry świetnie się do tego nadają. Można do nich wrzucać forsę o różnych nominałach - począwszy od pięciozłotowych monet, a skończywszy na banknotach po 50 i 100 zł. Wszystko w zależności od tego, jak je zaprogramujemy. "Kasa", która wydając charakterystyczny brzęczący dźwięk, wyskakuje z automatów do gry, w postaci wygranej, albo wyciąga się ją z nich po cichu w formie zysku, jest już legalna. W ten sposób legalizuje się mafijne interesy. Na dole, w tak zwanej "Polsce powiatowej" hazardowymi maszynami "opiekują" się najczęściej ludzie z przestępczego półświatka. Czasami automaty rozwożone są i wstawiane do restauracji oraz przydrożnych barów przez zwykłe "dresy". Oni też pojawiają się, gdy na przykład któraś z maszyn się zepsuje, albo trzeba wypłacić komuś wysoką wygraną. Mafia ma nawet swoich ludzi, wynajmowanych do wrzucania pieniędzy do automatów, czyli w rzeczywistości ich najzwyklejszego "prania".
Skala tego procederu jest ogromna. Obroty w hazardowym biznesie szacuje się na 17 miliardów złotych. Osiemdziesiąt procent tej sumy mają jednak podobno - według specjalistów od tej dziedziny - stanowić rzekome wygrane. Zysk jest już, więc o wiele mniejszy. Do budżetu państwa trafiają zatem tylko "ochłapy", tego wielkiego mafijno-hazardowego interesu. Beneficjenci poszczególnych wygranych, pozostają przecież najczęściej anonimowi i nie muszą płacić żadnych podatków. Te wygrane, to w większości czysta fikcja - jeden z elementów "prania" brudnych pieniędzy, wprowadzania ich na rynek oraz zaniżania rzeczywistych dochodów firm hazardowych, aby za wiele nie oddać fiskusowi. Najwięcej na tym korzysta przestępczy półświatek; najbardziej traci zaś, jak zwykle tylko państwo.
Na dole, w wymiarze prowincji Polska jest okradana na grube miliardy. To co trafia do budżetu państwa, to tylko zwykłe "ochłapy". Skala i rozmiary "szarej strefy" są porażające. W sklepach - począwszy od prymitywnych wiejskich budek, a skończywszy na wielkich centrach handlowych w dużych miastach, sprzedaje się hurtowo podrabiany "lewy" alkohol. Cenowa przebitka to sto, a w niektórych przypadkach nawet i sto pięćdziesiąt procent. Jednym słowem czysty zysk! Na kasę fiskalną nabijana jest może, co dziesiąta butelka. Najdrobniejsi sklepikarze dziennie potrafią sprzedać 30 flaszek, ale w papierach twierdzą, iż zeszły im tylko trzy. Do tego są tak bezczelni, iż alkohol rozlewają niczym w restauracjach, na tak zwane "pięćdziesiątki" oraz "setki", aby go, jak najwięcej rozprowadzić. Podobnie jest z papierosami.
Rządząca Polską Platforma Obywatelska (ale także inne ugrupowania polityczne), zamiast lobbować na rzecz różnego rodzaju finansowych, nieczystych interesów o niejednokrotnie przestępczej proweniencji, powinna wydać zdecydowaną wojnę hazardowemu biznesowi, spełniającemu w Polsce, w przeważającej mierze rolę jednej wielkiej "pralni" brudnych mafijnych pieniędzy, a także wszelkim formą nielegalnego handlu podrabianym alkoholem, papierosami, czy też innymi produktami, a więc tego wszystkiego, co umownie nazywamy "szarą strefą". Wówczas nie mielibyśmy do czynienia z dziurą budżetową, lecz z wielką, wręcz olbrzymią nadwyżką.
Romano Manka-Wlodarczyk
Wydrukowano w Gazecie Powiatowej 9 – 22 października 2009 roku:
http://www.zgorzelec.gazeta-info.pl/docEcho/1000/Droga%20do%20w%C5%82adzy%20i%20pieni%C4%99dzy....pdf
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka