Trzeba pogratulować specjalistom Platformy Obywatelskiej od wizerunku. Dokonali oni, bowiem rzeczy w dziejach pijaru niebywałej. Od jednej afery odwrócili uwagę innymi, przez co tak zaćmili obraz, że już teraz nikt w tym wszystkim, niczego nie rozumie. Paradoksalnie, w przeprowadzeniu tego prymitywnego propagandowego manewru, niezwykle pomocny okazał się szef CBA Mariusz Kamiński, który ujawniając kolejne afery, nie pozwolił (nie dał czasu) na rzetelne wyjaśnienie opinii publicznej tej pierwszej.
W pijackim świecie jest taka dewiza: - „czym się strułeś, tym się lecz”. Wtedy przynajmniej nie dopuścisz do kaca. Nie pozwolisz mu zaistnieć… Jak dzień wcześniej piłeś wódę, to na drugi dzień też pij wódę; jak wino, to wino; jak koniak, to koniak; a jak whiski, to whiski. W ten sposób hartuje (uodparnia) się organizm oraz otoczenie. Prawo to ma i swoją wizerunkową implikację… Wszak, jak ktoś nieustannie jest pijany, to ludzie tego nie zauważą, bo się przyzwyczają. W tak zwanej, bowiem percepcji społecznej: – pijany pijak to norma, natomiast trzeźwy pijak, to anomalia. Nikt się nie zbulwersuje, gdy facet spod sklepu monopolowego będzie się kołysał od końca do końca ulicy, ale gdyby zatoczył się choćby raz człowiek o nieskazitelnej, jak dotąd biografii, to dudnić będzie w całej okolicy. Niestety takie prymitywne mechanizmy postrzegania rządza naszą opinią publiczną.
Platforma Obywatelska nie poniesie żadnej odpowiedzialności z tytułu ujawnionych w ostatnim czasie głośnych afer z udziałem jej czołowych polityków. Używając pijackiego żargonu: – partia Donalda Tuska nie dopuściła do „kaca”. Mówiąc zaś językiem popularnym aktualnie w świecie dziennikarskich elit: - jedną aferę „przykryła” następnymi aferami. Opinia publiczna nawet nie zdołała zauważyć przejawów niemoralnego postępowania ze strony rządzącej partii. Ludzie zdążyli się już do takiego stanu rzeczywistości przyzwyczaić. Sprawujące wcześniej władzę AWS, SLD, czy PiS też nie były cnotliwe. Degeneracja etyczna postępowała przez całe dwadzieścia lat III Rzeczpospolitej, a swoje apogeum osiągnęła w IV (jeżeli w ogóle dla celów publicystycznych można użyć takiego terminu). W odniesieniu do PO – pomimo jej górnolotnych, pompatycznych deklaracji – nigdy nie oczekiwano nieskazitelnej postawy moralnej. Podobnie, jak od byłego prezydenta Kwaśniewskiego, nie oczekiwano, aby był zawsze trzeźwy i mówił jedynie prawdę. Przecież nie mamy pretensji, gdy nas okradnie powszechnie znany złodziej... Pretensje rodzą się w nas jedynie wówczas, gdy okradnie nas ktoś, kto przedstawiał się za uczciwego obywatela. Dlatego, na polskiej scenie politycznej nie wszystkim wolno to samo. Jedni oceniani są według takich kryteriów, a inni według innych. Na tym właśnie polega asymetria percepcji oraz relatywizm moralny polskiego życia publicznego.
Wszyscy zastanawiają się, co teraz będzie… NIC NIE BĘDZIE! W jednej ze swoich prasowych enuncjacji – były polityk Platformy Obywatelskiej, a zarazem zacięty socjolog Paweł Śpiewak opowiada, jak w miejscowości, w której on na co dzień zamieszkuje, uprawiano proceder kradzieży energii. Osobą, która "na lewo" czerpała prąd okazał się miejscowy burmistrz. Natomiast jedyną osobą z tego tytułu realnie ukaraną , został inspektor zakładu energetycznego, który wykrył to przestępstwo (zwolniono go z pracy). A swoją drogą, to jeszcze, jak żywo można mieć w pamięci los dwójki dziennikarzy, którzy opisali rzekome wakacje spędzone z agentem KGB – Władimirem Ałganowem przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Jak ciągano ich po prokuraturach oraz sądach. Aktualnie dokładnie taką samą taktykę stosuje się wobec – byłego już szefa CBA – Mariusza Kamińskiego. Teraz będą go publicznie oskarżać, imputować mu kłamstwa i robić z niego psychicznie chorego. A wszystko po to, aby doprowadzić do obniżenia jego wiarygodności w społecznym odbiorze. Ten sprawdzony manewr stosowany jest wobec każdego, kto tylko ośmieli się nadepnąć na odcisk tak zwanej elicie.
Na „warszawskich salonach”, hasła walki z korupcją nie cieszyły się nigdy szczególną popularnością. Wręcz przeciwnie! Toteż obecnie trudno się dziwić, że ten cały szeroko rozumiany „polityczny show-biznes”, usiłuje wykorzystać sytuację i ruszył do frontalnej kontrofensywy. Przysłowiową „solą w oku” stał się zwłaszcza podstawowy instrument pragmatyki operacyjnej, jakim jest zakładanie podsłuchów. Wszyscy zabrnęli w rozważaniach, czy powinno ich być mniej, czy więcej. Nie o jednak same konkretne i realnie istniejące podsłuchy tu chodzi, lecz o świadomość bycia podsłuchiwanym. W praktyce, to bowiem, nie samo realne podsłuchiwanie ogranicza skłonności korupcyjne, lecz świadomość możliwości bycia potencjalnie podsłuchiwanym. Elita tymczasem nie chce, aby ograniczano jej skłonności oraz możliwości korupcyjne. I o to cała wojna się toczy!
Rządząca Polską od dwóch lat Platforma Obywatelska stosuje „pijacką logikę”… Uwidacznia się to w dwóch zasadniczych aspektach. Po pierwsze - serwując aferę po aferze, przyzwyczaja opinię publiczną do aferalnej rzeczywistości, czyniąc z niej normę oraz standard życia publicznego. W takich warunkach, nie działa niestety tak zwany mechanizm skandalu, który byłby w stanie eliminować istniejące patologie. Widok „pijanego człowieka” nikogo już nie dziwi... Po drugie argumentacja (czy jak dzisiaj popularnie się mówi – „narracja”) czołowych polityków Platformy jest tak uboga i prymitywna, że jej adresatem mogą być jedynie ludzie kompletnie pijani.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka