W politycznych, ale także wszelkiego rodzaju innych analizach dobrze jest, od czasu do czasu przeprowadzić coś, co ja osobiście nazywam empatią intelektualną, czyli wejściem (wczuciem się) w czyjąś sytuację. Podjęciem czyjejś roli. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy Donaldem Tuskiem; co powinien zrobić lider Platformy Obywatelskiej? Kandydować w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, czy pozostać na stanowisku premiera do końca aktualnej kadencji? Jak powinien pokierować swoją najbliższą polityczną przyszłością?
Na początek jednak kilka ogólnych wniosków. Znakomity niemiecki socjolog – Max Weber, przedstawił klasyfikację trzech rodzajów władzy, a mówiąc precyzyjniej trzech rodzajów źródeł władzy: władzę tradycyjną, charyzmatyczną i legalną. Najkrócej, a zarazem najprościej rzecz ujmując: – władza tradycyjna, to pochodzenie rodowe, sukcesja genealogiczna, pewien typ dziedzictwa ze względu na pochodzenie oraz tradycje; władza charyzmatyczna, to zbiór cech i predyspozycji osobowych; natomiast władza legalna, to prerogatywy, uprawnienia, a także możliwości prawne. Pierwszy typ, w przedstawionym przez Webera rozróżnieniu władzy jest charakterystyczny dla monarchii i w dzisiejszej rzeczywistości istnieje już raczej bardzo rzadko, a jeżeli już to jedynie, w czysto symbolicznej formie. W aktualnych dla współczesnego świata realiach politycznych, należałoby wyróżnić władzę charyzmatyczną, legalną oraz polityczną. W tym ostatnim przypadku, jest to zbiór możliwości politycznych, jakimi się w danym momencie dysponuje. W realizowanej praktyce, faktyczna władza jest najczęściej wypadkową tych trzech źródeł, a więc walorów personalnych, uprawnień ustrojowych, przypisanych do konkretnej funkcji i możliwości politycznych.
Co zatem powinien zrobić Donald Tusk? W obecnej sytuacji, jako premier dysponuje on silnymi prerogatywami prawnymi (nieporównywalnie większymi niż prezydent). Jako zaś lider Platformy Obywatelskiej, posiada ogromne możliwości polityczne. Jeżeli jednak zdecyduje się na kandydowanie w wyborach prezydenckich, to silne uprawnienia, wynikające ze stanowiska Prezesa Rady Ministrów zamieni na o wiele słabsze uprawnienia prezydenckie, a stwarzającą polityczne możliwości legitymację partyjną, będzie musiał złożyć na ołtarzu bezstronności oraz obiektywności, pozbawiając się w ten sposób bezpośredniego wpływu na swoją rodzimą partię. W wyniku takiej sytuacji w Platformie Obywatelskiej może dojść do kryzysu przywództwa i wyniszczających walk frakcyjnych o władzę. Nawet, więc przy ziszczeniu się dla Donalda Tuska najbardziej optymistycznego scenariusza i przyjęciu założenia, iż zostanie on wybrany prezydentem, doszłoby wówczas do zmarginalizowania jego politycznej pozycji. Lider PO, nie posiada na tyle silnego personalnego charyzmatu, co przesądza sprawę, iż w przypadku redukcji jego uprawnień ustrojowych oraz możliwości politycznych, a stałoby się tak w sytuacji wyboru go na prezydenta – utraciliby on obecny status osoby dysponującej największą władzą. Potencjalny przyszły premier (nawet gdyby pochodził z Platformy) mógłby go wówczas skutecznie marginalizować. Poza tym – sam start w wyborach prezydenckich – jest ogromnym ryzykiem. W przypadku ewentualnej porażki Tusk przegrywa wszystko.
Najlepszy dla Donalda Tuska wydaje się wariant, który ja osobiście nazywam wariantem Putina (zmodyfikowanym). W życiu publicznym zawsze trzeba rozróżniać pojęcie przywódcy. Problem polega jednak na tym, iż rola przywódcy nigdzie w świecie nie jest zapisana w konstytucji. Przywódcą danego kraju, wcale nie musi być ten, który formalnie jest uznawany za tak zwaną głowę Państwa, czy pierwszą osobę w państwie (obecnie Lech Kaczyński nie jest faktycznie przywódcą). Przywódca to ten, który najwięcej może i ma najwięcej do powiedzenia… Którego Naród uważa za przywódcę. Potencjalnie przywódcą może być każdy, nawet prymas… Miejsce jego funkcji w hierarchii państwowej, nie musi wcale przesądzać sprawy przywództwa. Przykład rosyjski pokazuje niezbicie, iż o statusie przywódcy decyduje wiele rozmaitych cech, czynników i uwarunkowań. Mimo, iż władza prezydenta jest tam nieporównywalnie potężniejsza od premiera, to jednak Władimir Putin, zamieniając się w instytucjach władzy publicznej miejscami z Dmitrijem Miedwiediewem, wcale nie utracił roli przywódcy i nie abdykował. Wręcz przeciwnie, to Dmitrij Miedwiediew jest wyraźnie w cieniu. Zadecydowały o tym cechy charyzmatyczne oraz realne możliwości polityczne Putina.
Obiektywnie – Tuskowi powinno być jeszcze łatwiej… Co prawda, nie posiada on tak silnej osobowości, jak Władimir Putin, ale do funkcji premiera przypisane są w Polsce silniejsze prerogatywy niż ma to miejsce w wypadku urzędu prezydenta. W Rosji jest na odwrót… Nie ubiegając się więc o prezydencką elekcję, Donald Tusk mógłby zachować silne uprawnienia, związane z władzą wykonawczą oraz pozycję lidera największej w Polsce partii. Wówczas, to raczej on realnie dzierżyłby status przywódcy. Gdyby jeszcze do tego prezydentem został wybrany, ktoś tak mało zdecydowany, wyrazisty oraz stanowczy, jak obecny marszałek sejmu Bronisław Komorowski, czy aktualny szef europarlamentu Jerzy Buzek, to Donald Tusk mógłby rządzić właściwie niepodzielnie. Wydaje się, iż w perspektywie przyszłości wariant Putina jest jedynym ratunkiem, dla sprawującej w Polsce od dwóch lat władzę Platformy Obywatelskiej. W innym przypadku ugrupowanie to się najprawdopodobniej rozpadnie, niezależnie do sytuacji, czy Donald Tusk wygra wybory prezydenckie, czy też nie.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka