Kurier z Munster Kurier z Munster
126
BLOG

Lech Wałęsa dwadzieścia lat później…

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 17

          Scenariusz rodem z „science fiction”, a dokładniej mówiąc „political fiction”. Lech Wałęsa w dwadzieścia lat od momentu swojej pierwszej prezydenckiej elekcji, znów zostaje prezydentem. Perspektywa niby nieprawdopodobna, ale jednak nie niemożliwa. W polityce nie ma, bowiem rzeczy niemożliwych. Gdyby Wałęsie udało się taki polityczny manewr przeprowadzić, to trzeba by go było postrzegać tylko i wyłącznie w kategoriach polityka wybitnego.

 

 

          Wałęsa w 1995 roku politycznie przegrał z Aleksandrem Kwaśniewskim, ale jednak historycznie wygrał… Zwyciężyła, bowiem jego koncepcja systemu ustrojowego oraz prezydentury. Przez te wszystkie lata, tak zwana słaba prezydentura zdążyła się już dostatecznie mocno skompromitować.

 

 

 

          Politycy zazwyczaj nie lubią tak zwanych „mission impossible”. Wolą iść na scenariusze prawdopodobne, pewne. Odgrywać role gwarantowane. A co na to były prezydent Lech Wałęsa?! Lech Wałęsa wręcz przeciwnie – on wprost uwielbia scenariusze nieprawdopodobne, a więc takie, w które wpisane jest olbrzymie ryzyko oraz konieczność podejmowania ról, których nikt mu wcześniej nie gwarantował, ani o ich odgrywanie nie prosił.  Znakomity amerykański dyplomata, a zarazem wybitny mąż stanu Henry Kissinger mawiał,  że: –  „najlepsza polityka, to polityka realna”. To była główna zasada realizowanej przez niego geopolityki. Tyle tylko, iż polityka realna, aby być naprawdę realna musi również rozważać scenariusze nierealne, brać pod uwagę warianty całkowicie nieprawdopodobne, dostrzegać ewentualności, których w danym momencie nikt nie dostrzega, a bynajmniej do końca ich nie ignorować. Na tym polega dalekowzroczność takiej polityki.

           Jedni mówią, iż: – „polityka jest sztuką możliwego”. Inni – jakby na przekór temu – że: – „ w polityce nie ma rzeczy niemożliwych”. W praktyce jednak, rację mają, i jedni,  i drudzy. W polityce, bowiem to co wydawałoby się pierwotnie niemożliwe, staje się później – przy spełnieniu określonych warunków –  najbardziej możliwe. Eksperci zawsze potrafią taką sytuację przewidzieć,  niestety najczęściej post fatum… 

          Lech Wałęsa wymyka się ze wszelkich schematów. Posiada opinię polityka nieszablonowego, nieprzewidywalnego, dla niektórych nawet bardzo kontrowersyjnego. To oczywiście wszystko prawda! Od jakiegoś jednak czasu, na korzyść Wałęsy zdecydowanie „pracuje” historia. Społeczeństwo zapomniało o jego gafach, medialnych wpadkach, nietaktownych zachowaniach, niezgrabnych, niepoprawnych wypowiedziach. Czy może inaczej:  – przyzwyczaiło się do nich… Były prezydent cieszy się zaufaniem opinii publicznej. W przeprowadzanych regularnie sondażach socjologicznych, notorycznie zalicza się do ścisłej czołówki osób, obdarzanych przez Polaków największym stopniem aprobaty. Mówi się nawet  –  o jedynym polskim autorytecie. Wytworzona niegdyś przez obóz postkomunistyczny karykatura osobowości Wałęsy,  najwyraźniej przestała już działać. Wzrost znaczenia Kaczyńskich, na polskiej scenie politycznej, doprowadził do zmiany walencji uczuć wyrażanych wobec Wałęsy –  z ujemnej na dodatnią. Społeczna percepcja jego osoby uległa radykalnej zmianie. Olbrzymie niegdyś zjawisko negatywnego elektoratu wręcz zanikło. Zarzuty pod adresem Wałęsy, które w przeszłości były  wiarygodne,  w ustach Kwaśniewskiego, Cimoszewicza, Oleksego, Jaskierni, Millera,  nie dysponują obecnie  walorem jakiejkolwiek wiarygodności, w ustach Kaczyńskich, Putry, czy Girzyńskiego. Głośna publikacja badawcza Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, a także spektakularna książka Pawła Zyzaka – przyniosły efekt zupełnie przeciwny od zamierzonego i tak naprawdę pomogły Wałęsie.

         Inna sprawa, to fakt, iż Polacy bardzo nie lubią, gdy się „grzebie” w ludzkich biografiach. Polskie społeczeństwo łatwo przyjmuje zarzuty odnoszące się do osobowości, kwalifikacji merytorycznych, sposobu  zachowania, godności, nawet gdy są one całkowicie niewiarygodne; ale nie akceptuje zarzutów historycznych, biograficznych, sięgających do przeszłości,  nawet tych mocno uprawdopodobnionych i dobrze udokumentowanych. Polaków w ogóle nie obchodzi – czy ktoś był w przeszłości agentem służb specjalnych, czy też nie. Współpraca z organami bezpieczeństwa, nie jest przez opinię publiczną traktowana, jako fakt dyskwalifikujący konkretnego polityka. O wiele bardziej nośne są argumenty rodem z podwórkowego slangu, typu: – „przychlast”„wieśniak”„zaściankowiec”;  niż:  „tajny współpracownik”, „agent”, czy „konfident”.

          Lech Wałęsa jest dziś postrzegany przede wszystkim, jako symbol, legenda, bohater, ojciec narodu, czy nawet autorytet. Nie wiadomo wprawdzie, jakby podziałała projekcja tego wizerunku w bieżącą, realną działalność polityczną. Ale historia z całą pewnością „pracuje” aktualnie na korzyść Lecha Wałęsy. Jest on obecnie bardziej „ponad”, niż w centralnym biegu konkretnych wydarzeń. Poszczególni politycy uważają go raczej za mentora, niż sensu stricte politycznego konkurenta. Z Wałęsą nie wypada się nie zgadzać… Nie wypada nawet dyskutować, czy podejmować polemiki. Wałęsa jest „nieomylny” i zawsze ma rację. Nawet wtedy, gdy nie ma racji… Zdaje się, iż taki właśnie sposób postrzegania Wałęsy, kreują uparcie, najważniejsze w Polsce ośrodki opiniotwórcze. Tymczasem Polacy nadal nie posiadają swojego idealnego kandydata na prezydenta. Tusk, czy Lech Kaczyński są za bardzo drobiazgowi, małostkowi, formalni, proceduralni. Mówiąc kolokwialnie: – są za  „wąscy”„ograniczeni”„ciency”.  Brakuje im podstawowych cech, czyli politycznej charyzmy, kreatywności, przebojowości. Są pozbawieni charakteru i osobowości. Nie potrafią „skakać przez płoty”… Są raczej kunktatorami niż odważnymi „fajterami” politycznymi. A Wałęsa, to co by o nim nie powiedzieć jednak „fajter pierwszej wody”. Publiczną debatę z Tuskim, czy Kaczyńskim – mimo braków w wykształceniu – by z pewnością wygrał. Żaden z polskich polityków, tak zdecydowanie i stanowczo, nie umiałby przecież powiedzieć tego, co Lech Wałęsa w Berlinie, podczas międzynarodowych uroczystości z okazji dwudziestej rocznicy obalenia „muru berlińskiego”. Legendarny przywódca „Solidarności” nikogo nie uraził, ale zdołał jednak niezwykle mocno wyakcentować rolę Narodu polskiego, w obalaniu systemów totalitarnych i tak zwanej „żelaznej kurtyny”: – „My Polacy pokazaliśmy Niemcom”    

           Na polskiej scenie politycznej, w kontekście wyborów prezydenckich tworzy się wyraźna próżnia. W przeprowadzanych regularnie badaniach opinii publicznej, najwięcej respondentów odpowiada, że jeszcze nie wie na kogo będzie głosować. Z gry odpadają kolejni kandydaci lewicy, a  kandydat tak zwanego liberalnego środka – Andrzej Olechowski jeszcze dobrze nie zaczął kandydować, a już właściwie skończył… Dla większości społeczeństwa agresywny personalny spór, pomiędzy prezydentem Lechem Kaczyńskim a premierem Donaldem Tuskiem stał się już nudny. Ludzie chcą się uwolnić od tego schematu myślowego. Odruchowo zaczną więc poszukiwać politycznej alternatywy. Prędzej czy później znajdzie się polityk, który zdyskontuje, to na swoją korzyść.

            Czas „pracuje” dla Lecha Wałęsy. Czym więcej lat mija od okresu jego prezydentury, tym lepiej jest postrzegany. Za rok minie dwudziesta rocznica jego pierwszej prezydenckiej elekcji. Wówczas zapewne odżyją wspomnienia, dyskusje i porównania. Wałęsa w 1995 roku politycznie przegrał z Aleksandrem Kwaśniewskim, ale jednak historycznie wygrał… Zwyciężyła, bowiem jego koncepcja systemu ustrojowego oraz prezydentury. Przez te wszystkie lata, tak zwana słaba prezydentura zdążyła się już dostatecznie mocno skompromitować. I niezależnie od tego, jak negatywnie byśmy nie oceniali faktu brutalnego obalenia rządu premiera Jana Olszewskiego, to jednak z perspektywy czasu trzeba przyznać, iż w wielu innych sprawach Lech Wałęsa miał rację. W wielu innych  –  poza oczywiście lustracją oraz dekomunizacją…

             Nie wiadomo, czy były prezydent zdecyduje się na powrót do bieżącej polityki. Na razie coś tam jedynie w swoim stylu „przebąkuje” i „rzuca w powietrze”, jako sygnał lub test dla opinii publicznej. Jego ewentualne szanse w wyborach prezydenckich są więc póki co, jedynie czysto hipotetycznymi spekulacjami, a cały scenariusz wydaje się wręcz nieprawdopodobny i w swym zamyśle przypomina bardziej fabułę filmu „science fiction”, niż realną polityczną możliwość. Ale z drugiej strony, przecież Wałęsa już nie raz w historii takich nieprawdopodobnych rzeczy dokonywał. W polskiej polityce jest pewnie „wąska ścieżka”, którą  legendarny  przywódca "Solidarności" mógłby kroczyć. Gdyby mu się, po piętnastoletniej przerwie, po raz drugi w historii Polski udało zostać prezydentem Rzeczpospolitej, to trzeba by było go określać, nie inaczej, jak zaszczytnym mianem  wybitnego polityka.

 

 

Romano Manka-Wlodarczyk                                                                                      

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka