Kurier z Munster Kurier z Munster
43
BLOG

Chcę debaty z Tuskiem!

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 27

          Wczoraj obejrzałem jeszcze raz przełomowe wydarzenie z kampanii wyborczej w 2007 roku, czyli debatę telewizyjną pomiędzy Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim. Na spokojnie i z odpowiednim dystansem przeanalizowałem sobie poglądy, przedstawione wówczas przez obydwu liderów największych w Polsce partii politycznych. Niestety argumentów dla Polski nie miał ani jeden, ani drugi. Poszczególnymi wypowiedziami rządziły emocje i chęć "dokopania" przeciwnikowi. Brakowało zaś dalekosiężnej wizji.

 

          Tusk był cieniutki. Posługiwał się uproszczonymi, powierzchownymi prawdami, które łatwo wpadają w ucho i mogą sprawić przyjemność niewtajemniczonemu w arkany wielkiej polityki, przeciętnemu słuchaczowi. Jednak z merytorycznego punktu widzenia jego sposób rozumowania był bezwartościowy. Jarosław Kaczyński, jak zwykle zaś stał się zakładnikiem swojej buńczucznej, aroganckiej oraz "wojennej" retoryki. Stroił groźne miny, mlaskał i w nerwowym odruchu unosił do góry brodę. Publiczność w studiu sprzyjała wyraźnie Tuskowi, zakrzykując jednocześnie Kaczyńskiego. Przewaga lidera Platformy Obywatelskiej, nie była jednak wcale tak przytłaczająca, jakby wynikało z przeprowadzonych bezpośrednio po zakończeniu debaty sondaży. Deprecjonujące przywódcę PiS-u reakcje widowni mogły tylko sprawiać takie wrażenie. Tusk był lepszy wizualnie, mówił rzeczy łatwiejsze, bardziej popularne, przyziemne ale merytorycznie "nie zmiażdżył" Kaczyńskiego. W istocie, ani jeden polityk, ani drugi nie powiedział – jakiej chce Polski, jak ma ona wyglądać pod rządami Prawa i Sprawiedliwość, czy Platformy Obywatelskiej. Programowo cała ta debata charakteryzowała się „ubóstwem intelektualnym”.

          Momentami obydwaj liderzy opowiadali bzdury. Na przykład Tusk powiedział, iż Polacy całymi milionami wyjeżdżają na zachód Europy, gdyż uciekają od gospodarki socjalnej, spętanej przepisami do gospodarki wolnorynkowej, liberalnej. Miałem z tego wczoraj niezły ubaw… Widać, iż Donald Tusk słabo zna świat, albowiem na zachodzie Europy gospodarka jest jeszcze bardziej socjalna niż w Polsce. Wystarczy przeanalizować sobie ustawodawstwo Unii Europejskiej. Ale żeby wiedzieć, jak jest na zachodzie Europy nie wystarczy od czasu do czasu jechać do Berlina, Paryża, czy Londynu z kurtuazyjną, dyplomatyczną wizytą, trzeba tam jeszcze trochę pomieszkać… Gdybym siedział w październiku 2007 roku na miejscu Kaczyńskiego, to wiedziałbym co „odpalić” Tuskowi. Polacy wyjeżdżali, wyjeżdżają i zawsze będą wyjeżdżali na zachód Europy, bo tam jest po prostu lepiej, bo praca jest bardziej opłacalna, bo można więcej zarobić, bo siła nabywcza pieniądza jest o wiele większa, bo gospodarka sprzyja konsumentom, bo towary po jednym dniu spędzonym na sklepowych pułkach ulęgają przecenie. Migrację ludności umożliwiają w dużej mierze współczesne uwarunkowania świata, a przede wszystkim procesy globalizacji i Pan, Panie Tusk tego trendu nie zatrzyma. Polacy będą wyjeżdżali na zachód, czy się Panu to podoba, czy też nie! I nie ma się wcale co tak martwić, że wyjeżdżają! Trzeba się nawet z tego powodu doraźnie cieszyć…  Bo zarobione na zachodzie pieniądze przesyłają swoim rodzinom tu w Polsce, bo wydają je w Polsce, bo za te pieniądze kupują produkowane w Polsce produkty, czy towary, "rozpędzając" w ten sposób rodzimą gospodarkę. Bo w Polsce spędzają każdorazowo urlopy i wakacje. Lider Platformy Obywatelskiej nie wiedział więc do końca o czym mówi.

          Jarosław Kaczyński powoływał się na rzekome sukcesy polskiej dyplomacji, osiągane za rządów PiS-u oraz postępy w zwalczaniu korupcji. Używał starych, wyświechtanych rytualnych wręcz zaklęć o „rozbijaniu układu”, a także wysyłaniu agentów CBA, maszerujących za członkami rządu, rekomendowanymi przez „Samoobronę”. Szczególnie ta druga cześć enuncjacji pokazuje, jaką wartość etyczną posiadał jego rząd i jakie istniały w nim reguły. A międzynarodowe sukcesy dyplomatyczne, jakie one były?! Chyba tylko takie, że bracia Kaczyńscy wręcz regularnie trafiali do najpopularniejszych w Europie programów satyrycznych. Walka zaś z korupcja miała jedynie wymiar spektakularny, ale już na pewno nie realny, skuteczny i pragmatyczny. Nie zlikwidowano, bowiem podstaw korupcji. Choć trzeba przyznać, iż nawet sama spektakularność walki z korupcją była już sama w sobie jakimś sukcesem. W ten sposób stworzono przynajmniej jakiś ważny kanon dyskursu publicznego, zdiagnozowano sytuację, wytworzono pewien obyczaj polityczny, wytyczono drogę dla następnych rządów. Teraz już od tematu walki z korupcją nikt nie ucieknie, ani też się nie uchyli. W sensie jednak strukturalnym za rządów PiS-u, dla idei walki z korupcją zrobiono niewiele.

          Powiem bez fałszywej skromności, iż gdybym miał możliwość stoczenia telewizyjnej debaty z liderami największych w Polsce partii politycznych – Donaldem Tuskiem i Jarosławem Kaczyńskim, to bym ich ośmieszył przed milionami Polaków. Po prostu bym nimi „pozamiatał” telewizyjne studio. Obnażył wszystkie ich intelektualne, merytoryczne, a także dyplomatyczne braki. Zresztą to samo zrobiłaby pewnie zdecydowana większość blogerów, gdyż dyskurs polityczny toczony w ramach Salonu24, stoi na bardzo wysokim poziomie. Przynajmniej na pewno na wyższym niż w polskim rządzie, czy parlamencie… Tymczasem zarówno Tuskowi, jak i Kaczyńskiemu brakuje autentycznego, prawdziwego, interdyscyplinarnego, humanistycznego wykształcenia, dyplomatycznej ogłady, politycznej kultury oraz znajomości świata. Nie znają biegle ani jednego obcego języka. Nie wiedzą, co to znaczy racja stanu. Nie posiadają zdolności bycia mężami stanu. Nie mają dalekosiężnej wizji Polski.

          Kilka miesięcy temu premier Donald Tusk zaprosił do telewizyjnej debaty stoczniowców. Telewizja udostępniła nawet studio i czas antenowy. Jednak stoczniowcy z rożnych, znanych sobie powodów do debaty nie przystąpili. Dziś ja „rzucam rękawicę” premierowi Tuskowi. Jeżeli aż tak bardzo ceni sobie wymianę poglądów z normalnymi obywatelami, jeżeli ma odwagę zmierzyć się w telewizyjnym studiu z kimś, kto zazwyczaj siedzi po drugiej stronie ekranu, kto należy na najnormalniejszych zasadach do społeczeństwa, to niech „podniesie tę rękawicę”. Niech spróbuje skonfrontować swoje argumenty ze zwykłym obywatelem i przekona go do swoich racji.

 

Romano Manka-Wlodarczyk

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Polityka