Ronald Lasecki Ronald Lasecki
1057
BLOG

Jak walczyć o życie

Ronald Lasecki Ronald Lasecki Rodzina Obserwuj temat Obserwuj notkę 89




Obiecałem już sobie kiedyś nie wypowiadać się więcej na temat aborcji, wydarzenia polityczne wokół tej sprawy z ostatnich lat przyprowadziły mnie jednak do wniosków odmiennych niż moje dotychczasowe poglądy. Te swoje nowe przemyślenia postanowiłem zebrać w jednej wypowiedzi.

Wydaje się, przede wszystkim, że dotychczasowe nadzieje i strategia działania „obrońców życia poczętego”w Polsce uległy negatywnej weryfikacji. Najogólniej ujmując, środowiska te, a również i ja sam, pokładały nadzieję w skutecznym oddziaływaniu i naciskach na parlamentarną prawicę, by ta, zdobywszy odpowiednią większość w Sejmie, dokonała stosownych zmian legislacyjnych, których skutkiem byłaby ochrona życia ludzkiego również na jego prenatalnym etapie i również w sytuacjach gdy obecnie obowiązujące uregulowania takiej ochrony nie zapewniają.

Rządzący obóz Zjednoczonej Prawicy nie jest zainteresowany realizacją takiego scenariusza. PiS i jego koalicjanci nie zdecydują się na wypełnienie obecnych luk w przepisach o ochronie życia człowieka w jego stadium prenatalnym, gdyż zdają sobie sprawę, że wywołany tym światopoglądowy konflikt społeczny skończył by się dla nich zapewne polityczną porażką i odsunięciem od władzy. Od siebie dodać możemy, że rządy w państwie przeszłyby wówczas w ręce środowisk mniej czy bardziej liberalnych, co rozpoczęłoby zapewne dryf debaty publicznej, a następnie też prawodawstwa w naszym kraju, w kierunku zniesienia nawet obecnie zapewnionych instrumentów ochrony życia poczętego.

Źródłem wskazanego problemu jest fakt, że – jak bardzo by się nam to nie podobało – społeczeństwo polskie obecnie po prostu nie popiera pełnej ochrony życia człowieka przed jego narodzeniem. Chodzi tu zresztą nawet nie tyle o społeczne poparcie dla samej aborcji jako takiej lub traktowanie jej jako czegoś „dobrego” (to ostatnie cechuje jedynie środowiska ekstremistyczne), co o kojarzenie ograniczenia możliwości jej przeprowadzania z zakwestionowaniem równości płci i indywidualnej wolności człowieka (w tym przypadku kobiet), tak więc sztandarowych idei panującego demoliberalizmu. Sama nowelizacja stosownej ustawy tego nie zmieni. Zadziałałby w takim przypadku „efekt wahadła” - wychylałoby się ono jednak tylko w jedną, bardziej liberalną stronę.

Kluczem do zmiany sytuacji jest odwrócenie opisanego tu układu sił: by wahadło społecznych sympatii wychylało się, owszem, ale zawsze w stronę normalności, czyli pełnej ochrony życia poczętego. Chodziłoby o sytuację, gdy to samo społeczeństwo domagałoby się aktywnie prawnego zagwarantowania pełnej ochrony życia. Gdy prawicy nie opłacałoby się nie podejmowanie tego tematu, zaś liberałom – wysuwanie postulatów liberalizacyjnych. Wówczas możliwość wywierania presji na elitę władzy byłaby o wiele większa.

I choć nie gwarantuje to bynajmniej sukcesu – przykładem zmowa elit politycznych przeciw narodowi w sprawie kary śmierci – to, przynajmniej w polskich warunkach, czyni taki sukces dużo bardziej prawdopodobnym. Zjednoczona Prawica na przykład, zdecydowałaby się zapewne na nowelę ustawy (a może nawet konstytucji) w pożądanym kierunku, gdyby zyskała przekonanie, że politycznie się jej to opłaci, lub przynajmniej że jej nie zagrozi, czy wręcz że zagrozić mogłoby jej uchylanie się od podjęcia tej kwestii.

Siłami samego „trzeciego sektora” takiej przemiany świadomości społecznej się jednak nie dokona. Kościół rzymskokatolicki i środowiska „pro-life” prowadzą na tym kierunku działalność od z górą już dwudziestu lat, bez żadnych niemal efektów pozytywnych, a wręcz poprzez eskalację sporu, stwarzając zagrożenie liberalizacją obowiązującego obecnie prawa. Po prostu, liberalnemu stosunkowi do mordowania ludzi w łonie matki sprzyja cały obecny „duch czasu” z panującą demoliberalną ideologią, liberalną zachodnią popkulturą, liberalnymi „prawami człowieka” etc., z drugiej zaś strony – działalność dobrze zorganizowanych i wspieranych z zagranicy środowisk zajmujących się propagowaniem demoliberalizmu ze wszystkimi jego konsekwencjami -  w tym również dostępnością aborcji.

Polak truty jest nieustannie sączącą się zewsząd demoliberalną propagandą, przez co zaczyna moralnie i duchowo obumierać, niczym pokrewne mu cywilizacyjnie narody zachodniej Europy już przed dziesiątkami lat. Liberalizacji, tak więc rozkładowi, ulegają więzi społeczne – w tym też autorytet starszeństwa, stosunek do cudzoziemców, stosunek do kary śmierci, moralność seksualna, religijność itd. Częścią tych rozkładowych i degeneracyjnych procesów jest również liberalizacja stosunku do spędzania płodów.

Wydaje się, że te liberalizacyjne trendy odwrócić można by angażując w kierunku im przeciwnym siły „pierwszego sektora”, tak więc siły państwa i bezpośrednio kontrolowanych przez elitę polityczną instytucji i zasobów. Tradycyjnie, pomocniczo i bardziej dyskretnie, można by zaangażować również zasoby „drugiego sektora”, czyli tych segmentów gospodarki, nad którymi elita polityczna sprawuje kontrolę bezpośrednią lub pośrednią. Podobny angaż powinien dotyczyć zresztą również pozostających w szeroko pojętej dyspozycji obozu władzy podmiotów  „trzeciego sektora”.

Nie mam tu przy tym na myśli zabiegów na rzecz zmiany odnośnej ustawy. Mam na myśli zabiegi o zmianę nastawienia społeczeństwa do odnośnej ustawy i regulowanej przez nią, w sposób niedoskonały w obecnym kształcie regulacji, kwestii. Chodziłoby mianowicie o zaangażowanie kontrolowanych przez obóz władzy lub sprzymierzonych z nim ośrodków politycznych, gospodarczych i społecznych w intensywną kampanię na rzecz uświadomienia społeczeństwu, że konieczne jest zapewnienie pełnej prawnej ochrony życia człowieka w jego stadium prenatalnym, a także formalnych i materialnych instrumentów egzekucji tej ochrony i sankcji wobec naruszających ją lub chcących jej zniesienia, czy choćby osłabienia.

Taka kampania edukacyjno-uświadamiająca nie naruszałaby formalnie standardów liberalnych, umiejętnie poprowadzona, nie musiałaby też prowokować masowych wystąpień społecznych „w obronie praw kobiet” (ponieważ nie zmieniałaby obowiązujących uregulowań, do wyrażania własnych poglądów każdy, w tym również rząd, ma zaś prawo). Nowela ustawy (konstytucji) jest działaniem konkretnym, nagłym, kulminującym zmiany, łatwym zatem do wskazania jako cel przeciwko któremu można mobilizować tłum na ulicach. W przypadku kampanii edukacyjno-uświadamiającej, mamy raczej do czynienia z rozproszoną i bardziej pośrednią, ale wszechobecną i ciągłą presją. Coś takiego mniej prowokuje i trudniej przeciw takiej polityce zmobilizować wystąpienia uliczne lub oświadczenia i reakcje zagranicy. Przykłady sukcesów (obiektywnie szkodliwej i głupiej) polityki historycznej i obecnej (również obiektywnie szkodliwej i głupiej) polityki kulturalnej PiS dowodzą, że powodzenie jest tu możliwe.

Byłaby to oczywiście kampania rozłożona na lata – na pewno co najmniej na dwie kadencje Sejmu, lub nawet więcej. W pewnym sensie, wymagałaby konsensu sił politycznych uznających i szanujących katolickie korzenie obecnej kultury polskiej, a nawet w ramach szerszych niż konfesyjne czy cywilizacyjne – stojących po stronie szeroko rozumianego „życia” i „Natury”. Tego rodzaju niepisany consensus jest możliwy i obowiązuje obecnie w wielu dziedzinach – niestety głównie tam, gdzie jest szkodliwy; na przykład w odniesieniu do atlantyckiego kierunku w polityce zagranicznej, w odniesieniu do wspominanej wyżej kwestii kary śmierci, czy wreszcie w odniesieniu do demoliberalnego ustroju politycznego.

Twórcą takiego konsensu i jego spoiwem, jako jedyne, mogą być środowiska antyaborcyjne. Musiałyby jednak przeformułować swój cel polityczny: zobowiązanie partii politycznych nie do dążenia do wypełnienia luk w obecnych regulacjach prawnych o ochronie życia poczętego, lecz do pracy na rzecz wychowania społeczeństwa do ochrony rodziny, rodzicielstwa, oraz dziecięctwa i życia ludzkiego również w jego etapie prenatalnym. Warto też zwrócić uwagę, że strategia taka umożliwia także pozyskanie polityków ugrupowań bardziej liberalnych czy lewicowych, którzy osobiście pełną ochronę życia mogliby popierać, z innych jednak względów nie odnaleźliby się w partiach chadeckich czy prawicowych – ostatnie lata dały nam zaskakujące niekiedy przykłady takich działaczy.

Polityk uczestniczący w takiej platformie programowej na pytanie o stosunek do aborcji mógłby odpowiedzieć: „Osobiście jestem za pełną ochroną życia poczętego, szanuję jednak wolę wyborców i obowiązujący porządek prawny. Działając w demokracji, nie mogę narzucać społeczeństwu swojej woli, choć jestem świadomy, że w kwestii ochrony życia poczętego zostało ono zwiedzione i oszukane. Zobowiązuję się pracować dla uświadomienia wszystkim konieczności powstrzymania zła, jakim jest aborcja. Decyzja w sprawie jej powstrzymania należy jednak do Państwa. Dajcie nam Państwo przyzwolenie, by zabezpieczyć życie tych, którzy sami obronić się nie mogą, a my bez wahania spełnimy to, co jest naszym wspólnym obowiązkiem”.

  W demokracji rządzący nie wypełnią niedostatków w regulacjach chroniących życia poczęte wbrew woli ludu - dowiodły tego ostatnie cztery z górą lata. Mają jednak instrumenty, by wychować lud do tego, by to on sam domagał się wypełnienia tych braków – wpisania ochrony życia do konstytucji, usunięcia obecnych wyjątków wymienionych w ustawie, zakazu propagandy aborcyjnej, wprowadzenia badań ginekologicznych w celu wykrycia aborcji przeprowadzonej nielegalnie itp. Zwycięstwem będzie, gdy na ulicach gromadzić się będą tłumnie „białe protesty”, domagające się od rządzących konstytucyjnej ochrony życia poczętego – wtedy zmiana konstytucji pisanej będzie już tylko formalnością wobec zmiany „konstytucji realnej” kraju. A w między czasie, niezależnie od tymczasowo zbyt liberalnych przepisów, spadłaby zapewne liczba faktycznie wykonywanych operacji spędzania płodów. Przekonanie elity politycznej do stosownej akcji edukacyjno-uświadamiającej, to realistyczny cel i zarazem, na dzień dzisiejszy, realistyczny horyzont działań dla środowisk „pro-life”.



Ronald Lasecki           

Publicysta obecny w niszowych publikatorach internetowych i papierowych, zwolennik tradycjonalizmu integralnego i propagator idei tożsamościowej. Zainteresowany filozofią polityczną i geopolityką.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo