Ronald Lasecki Ronald Lasecki
304
BLOG

Ronald Lasecki - Refeksje pomarszowe

Ronald Lasecki Ronald Lasecki Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Marsz przeciw jankeskiej ustawie 447 niewątpliwie odniósł frekwencyjny sukces. Niektórzy twierdzą, że uczestniczyło w nim nawet 20 tys. ludzi. Inni, że 15 tys. Jeszcze inni, że 5 tys. Niezależnie, która cyfra jest najbliższa prawdy, jako uczestnik mogę potwierdzić, że ludzi było naprawdę „dużo”. Ta świadomość własnej liczebności niewątpliwie sprawiła, że demonstracja odbyła się w optymistycznej atmosferze, w poczuciu udanej patriotycznej mobilizacji.

Reżymowe środki masowego przekazu oczywiście marsz przemilczały. Brak o nim wzmianek na przykład na stronie internetowej najpoważniejszej podobno w Polsce gazety codziennej. Propagandowe szczekaczki PiS zareagowały natomiast nerwowo, grożąc nawet procesami tym, którzy wystąpili na marszu pod szyldem najważniejszej partyjnej gazety tego ugrupowania. Świadczy to wszystko, że marsz uderzył w naprawdę czuły punkt sprawującej nad Polską władzę demoliberalnej oligarchii, aktualnie zaś rządząca jej frakcja PiS-owska poczuła się wręcz zagrożona przed zbliżającymi się wyborami.

Zagadnienie roszczeń jankesko-żydowskich jest dla PiS wyjątkowo niewygodne. O ile bowiem liberalna frakcja demoliberalnej oligarchii otwarcie przyznaje, że tworzone na Zachodzie prawo międzynarodowe, idee polityczne, wzorce cywilizacyjne, wartości i kategorie moralne są w jej oczach ważniejsze niż nasza własna tożsamość, tradycja, wiara, dobro narodu polskiego i suwerenność oraz racja stanu państwa polskiego, to partia Jarosława Kaczyńskiego stara się udawać, że w jej przypadku wygląda to inaczej.

Okazuje się tymczasem jednak przez kolejne lata rządów PiS, że partia ta za punkt odniesienia ma nie tyle Polskę która byłaby polską, co Polskę która byłaby jankeską. PiS prezentuje twarde stanowisko jedynie wówczas, gdy przychodzi bronić interesów USA. Dlatego swoją pseudoniepodległościową demagogię zwraca jedynie przeciw Rosji, Niemcom, Chinom i Francji, tak więc państwom od czasu do czasu sprawiającym kłopoty jankeskiemu hegemonowi Europy. Dotyczy to przy tym spraw ważnych dla USA, jak na przykład próby blokowania rosyjsko-niemieckich kontraktów energetycznych lub rozbudowy przez Chiny eurazjatyckiej infrastruktury handlowej, w sprawach jednak ważnych dla Polski, jak wpuszczanie do naszego kraju mas imigrantów, partia rządząca po cichu kontynuuje właściwą liberałom politykę uległości wobec Berlina i Brukseli.

Groteskowe upokorzenia jakie naszemu narodowi i państwu serwuje PiS w stosunkach z USA zupełnie falsyfikują jednak to ugrupowanie jako siłę patriotyczną. PiS udawało się dotychczas uniknąć w oczach społeczeństwa takiej kompromitacji i zachować twarz patriotów, ponieważ Polacy to jeden z najbardziej zaślepionych miłością do USA narodów świata, nieczuli przez to na kolejno otrzymywane od jankeskiego „wielkiego brata” kopniaki i szturchańce.

Miłość do gwiaździstego sztandaru nie idzie jednak u Polaków w parze z miłością do gwiazdy Dawida. Od końca XIX w. stosunki polsko-żydowskie kształtowały się źle i wzajemna niechęć po obydwu stronach jest wyraźna. USA tymczasem to główny obecnie światowy protektor syjonizmu i promotor żydowskich interesów. Bezwzględne podporządkowanie USA, do czego zgodnie prowadzi Polskę cała rządząca nią demoliberalna oligarchia, ale co skrajną postać osiąga w linii politycznej PiS, samo z siebie wymusza zatem na naszym państwie i narodzie uleganie interesom żydowskim i równie bezwzględne poparcie na arenie międzynarodowej dla syjonizmu, jak dla jankeskiego globalizmu i demoliberalizmu.

Stąd właśnie marsz przeciw ustawie 447 okazał się tak bolesnym ciosem dla rządzących. Nasz naród udaje się póki co omamić kapitalistycznymi błyskotkami i zaprząc go na służbę jankesom, Żydom jednak Polacy nie zamierzają pozwolić się oskubać. PiS tymczasem po prostu konsekwentnie realizuje swoją politykę przekształcenia Polski w kolonię USA: zwróconą z jednej strony przeciw Niemcom i Francji, z drugiej zaś przeciw Rosji i Chinom, będąc gotowym zapłacić za to jankesom każdą konieczną cenę – jak w przypadku wymuszonej przez ambasador USA decyzji o wycofaniu ustawy mającej chronić Polaków przed pomówieniami o współudział w zagładzie europejskich Żydów, jak w sprawie zaniechanej z polecenia Waszyngtonu ekshumacji w Jedwabnem, a w najbliższej przyszłości zapewne też ten sam schemat powtórzy się w kwestii wymuszenia na polskich władzach zgody na zabór polskiego mienia przez północnoamerykańskich Żydów. Tu jednak wrażliwość Polaka jest większa i spada z jego oczu zasłona, PiS zaś okazuje się „nagi” w swojej polityce kupczenia naszą Ojczyzną dla korzyści zagranicy.

Cieszyć się zatem należy, że w ogóle pojawiła się inicjatywa marszu i że został on z powodzeniem zorganizowany. Oto bowiem waszyngtońska „kosa”, bez przeszkód dotychczas „wycinająca” kolejne pokłady naszej suwerenności, natrafiła wreszcie na „kamień” w postaci „kwestii żydowskiej”. To bodaj pierwszy w historii III RP przypadek, gdy Polacy powiedzieli wyraźne „nie” polityce Waszyngtonu.

Należałoby oczywiście zidentyfikować na poczet przyszłych podobnych przedsięwzięć pewne niedociągnięcia marszu. Wykrzykiwanych haseł było na pewno za mało. „Tu jest Polska, a nie Polin” i „Nie dla roszczeń” to w zasadzie jedyne dwa rozbrzmiewające na całej trasie. Aż prosiło się dodać do nich „USA – imperium zła”i „Nasze ulice, nasze kamienice”. Przemówienia wygłaszane pod kancelarią premiera ocenić wypada jako naprawdę dobre. Udane były szczególnie przemowy przedstawicieli środowisk narodowych, ale zaskakująco trzeźwe spojrzenie zaprezentowali też reprezentanci północnoamerykańskiej Polonii, których wystąpienia wyświetlano na telebimie – najciekawszy był bodaj pan przedstawiający się jako działacz „Polsko-Amerykańskiej Inicjatywy Strategicznej” (sic!). Umiejętnie połączono też przyjazne gesty i zachęty wobec zagubionych w PiS uczciwych polskich patriotów, z demaskacją dwulicowości samej partii i rządu Mateusza Morawieckiego.

Nie da się niestety tyle dobrego powiedzieć o przemówieniach wygłoszonych pod ambasadą USA. O ile działacze narodowi i Janusz Korwin-Mikke trzymali poziom, to z jak najgorszej strony zaprezentował się Grzegorz Braun. Nie dość bowiem że mówił w języku okupanta (komu pragnął tym zaimponować? Dziś po angielsku mówi przecież każdy), to jeszcze sprzedawał zgromadzonym starą i zupełnie w tym przypadku oderwaną od rzeczywistości bajkę o „dobrych” USA i o„dobrym królu Trumpie”, wiernie kochanym przez swoich polskich poddanych, który manipulowany jest jednak przez swoich złych żydowskich zauszników. Konkluzja zarówno wystąpienia jego jak i innych mówców wypowiadających się po angielsku była taka, żeby jankesi nie roztrwonili „przyjaźni” swojego „najwierniejszego sojusznika”. Sytuację ratował w zasadzie jedynie obiecujący dziennikarz internetowej telewizji Krzysztof Łuksza, który mówił o znaczeniu naprawdę niezależnych i prawdziwie społecznych środków masowego przekazu. 

Marsz rozpoczął się więc bardzo dobrze, bo wskazaniem winnych po stronie polskiej – PiS i rządu Morawieckiego, skończył się jednak bardzo słabo; niewskazaniem winnych za granicą – USA i jankeskiej dominacji nad naszym krajem i całą Europą. Przypomnijmy więc wszystkim „opornym”, że ustawę 447 w grudniu 2017 r. jednogłośnie przyjął Senat USA, w kwietniu 2018 r. również jednogłośnie przyjęła ją Izba Reprezentantów USA, w maju 2018 r. podpisał ją zaś prezydent USA. Naciski na Polskę w sprawie żydowskich roszczeń majątkowych wywiera zaś ambasador USA w naszym kraju, specjalny przedstawiciel USA ds. antysemityzmu Elan Carr, a wreszcie sekretarz stanu USA. Żadna z tych instytucji nie reprezentuje Żydów, tylko są to oficjalne organy USA, reprezentujące to właśnie państwo. Naciski w sprawie roszczeń mogą być więc groźne, gdyż Polska jest całkowicie zależna i powolna USA - oddziałującym między innymi przy pomocy wymienionych wyżej swoich organów państwowych.

Oczywiście to prawda że USA znajduje się pod przemożnym wpływem żydowskim. Jego rozmiary i głębokość spenetrowania przez te wpływy oligarchii rządzącej USA, jak i całej cywilizacji tego kraju, przeczą jednak naiwnym złudzeniom o tym, że „dobry prezydent USA” i „ci dobrzy, prawdziwi jankesi”, otrzeźwieją przekonani naszymi apelami i argumentacją, i że obronią nas przed chciwymi żydowskimi intrygantami, a w każdym razie przestaną dawać posłuch ich podszeptom i pomagać im w grabieży Polski. Prawda wygląda bowiem tak, że element żydowski jest integralną częścią demoliberalnej antycywilizacji USA, w której tyglu w jednolitą breję nierozdzielnie już wymieszały treści żydowskie, protestantyzm, Oświecenie, liberalizm, kapitalizm i demokracja. Na płaszczyźnie socjologicznej, od lat '80 wieku XIX mamy do czynienia z masową emigracją Żydów z Europy Wschodniej do USA, od lat '30 wieku XX zaś, z ich stopniowym społecznym awansem i wchodzeniem do społecznej i wreszcie też politycznej elity tego kraju, co pełnym sukcesem zakończyło się ostatecznie w latach '60. Socjologicznie i cywilizacyjnie zatem, Żydzi są integralną częścią cywilizacji i państwowości USA. Traktować te dwie kategorie jako możliwe do rozdzielenia, to tak jakby chcieć rozgrywać przeciwko sobie polskość i katolicyzm.

Optyka przyjęta przez mówców występujących na marszu pod ambasadą USA jest więc błędna i prowadzić będzie polskich patriotów na manowce. Pod jej wpływem polityczne wysiłki zostają ukierunkowane niewłaściwie i przez to skazane są na niepowodzenie. Nie zabezpieczymy się przed groźbą żydowskiej grabieży Polski, nie wyzwoliwszy naszego kraju spod dominacji USA. To dominacja USA nad Polską stwarza możliwość żydowskiej grabieży – bez instrumentu nacisku w postaci tego państwa, Żydzi nie dysponowaliby siłą zdolną zagrozić Polsce. USA to państwo realizujące interesy żydowskie. Element żydowski wtopił się skutecznie w tożsamość USA i jest dziś jej integralną częścią. Tożsamość żydowska to część tożsamości USA. Mieszkańcy USA w sensie cywilizacyjnym są dziś w dużym stopniu Żydami i za takich się uważają. To przecież Waszyngton jest autorem i najgorliwszym promotorem koncepcji „cywilizacji judeochrześcijańskiej”. Cywilizacja i myśl żydowska to jedno z najważniejszych źródeł cywilizacji i myśli dzisiejszych USA.

Nie można zatem skutecznie bronić Polski przed Żydami, zachowując jej obecną podległość i zależność od Stanów Zjednoczonych AP. Akceptując dominację jankeską, trzeba też zaakceptować oddanie polskiego majątku Żydom. Walcząc w obronie polskiej własności, ale także w obronie polskiej godności narodowej i w obronie prawdy o polskiej historii, trzeba zwrócić się przeciwko zaoceanicznemu hegemonowi i odrzucić jego roszczenia do planetarnej dominacji. Walcząc z Żydami, nie da się nie walczyć z USA. Bo USA to Żydzi, a Żydzi to USA.

Trzeba ich stąd wyrzucić. Trzeba obronić dla Polaków Polskę i odzyskać to, co już nam zabrali.

Yankee go home! Nasze ulice, nasze kamienice!

Ronald Lasecki

Pierwodruk: Blog Ronalda Laseckiego
  

 

Publicysta obecny w niszowych publikatorach internetowych i papierowych, zwolennik tradycjonalizmu integralnego i propagator idei tożsamościowej. Zainteresowany filozofią polityczną i geopolityką.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka