Oglądając dziś rano #jedziemy Redaktora Michała Rachonia, gdzieś pomiędzy " tato !!! ja już nie chce serka" a aktualizowaniem listy internetowych zakupów, usłyszałem Marka Jakubiaka mówiącego o tym, że Rafał Trzaskowski sfinansował Sławomirowi Nitrasowi adwokata na niebagatelną kwotę pół miliona złotych. Było to tylko wtrącenie ze strony komentatora, jednak nieco wytrąciło mnie z równowagi.
Dlaczego?
Też się zdziwiłem, że mnie to jakoś specjalnie obeszło. W partii Gawłowskiego, Nowaka czy Chlebowskiego kolesiostwo i kumoterstwo to przecież chleb powszedni.
Wyborców Trzaskowskiego też niespecjalnie mi żal. Pękające rury, brak ciepła i wody, czy zasypane śniegiem ulice, że o ściekach w Wiśle nie wspomnę, stanowią wystarczającą karę za ich wyborcze decyzje.
Stolicy mi żal.
Miasto-Bohater cierpi i wije się w agonii w rękach nieudaczników z ratusza. Prawnuki Marksa, potomkowie pasażerów na gapę sowieckich T-34 zrobili z niego ułomną karykaturę europejskiej stolicy. Żal mi i miasta, i tych nielicznych, którzy ocaleli a reprezentują ducha dawno minionych dni, kiedy " My tutaj w Polsce nie znaliśmy pojęcia pokoju za wszelką cenę" a honor był wartością nadrzędną, obok Boga i Ojczyzny.
Ale dobra, dosyć zanim się wzruszę i uronię łzę nad konającą stolicą.
Doczytałem trochę. I jeśli pieniądze, o których mówi Jakubiak przeszły przez ręce jednego z prominentnych stołecznych adwokatów, byłego prokuratora świadczącego na rzecz Platformy Obywatelskiej usługi min. w postaci szkoleń, jak zachować się po zatrzymaniu przez CBA, to sprawą finansowania wydatków miasta na kolegów Prezydenta Trzaskowskiego pilnie powinna zająć się Prokuratura Krajowa.
Bo to śmierdzi wałem. Niczym Wisła kupą na wysokości Czajki.
I dlatego jeszcze, że to pieniądze mieszkańców Warszawy. Również tych Prawych.
Ronin.
