"Ten, kto ma władzę, nie musi nikogo za nic przepraszać." Machiavelli.
Od jakiegoś czasu zadaję sobie pytanie o rację stanu ...
Definicja mówiąca że jest to nadrzędność interesu państwa nad innymi racjami i normami jest mi zasadniczo znana …
Problem mam jedynie z oceną tego co polską racją stanu jest … co nie jest a co być powinno … ?
Inną zupełnie kwestią tych akademickich w gruncie rzeczy rozważań jest to co politycy przyjmują za rację stanu i czy na pewno działania te są zgodne z naszym narodowym interesem … ?
Termin racja stanu nieodłącznie kojarzy mi się również z definicją męża stanu … czyli polityka warunkującego swoje działania racją stanu właśnie …
Kiedy z pewnego bezpiecznego dystansu przyglądam się rodzimej polityce dochodzę do wniosku że zawsze chodzi o rację.
Racja jest wartością nadrzędną …
A nawet nie sama racja a to kto ja ma … lub przynajmniej przekona większość że jest jej wyłącznym i szczęśliwym posiadaczem …
Codzienna walka o rację toczona na wielu płaszczyznach zapełnia przestrzeń publiczną …i choć z racją stanu ma tyle wspólnego ile obóz harcerski z obozem koncentracyjnym … posiada jeden wspólny mianownik …
O tym kto ma rację decydują słupki …
Poparcia mianowicie …
I raczej nikt mnie nie przekona że jest inaczej …
Czy zatem racją stanu jest warunkowanie polityki wewnętrznej i zagranicznej opinią społeczną ?
Czy nie jest to zbyt podatny na manipulację sposób sprawowania władzy ?
Nie wiem …
Wiem jedno …
Definicję nowoczesnej racji stanu do polityki wprowadził Machiavelli …
I wszystko jasne :)
A zdawać by się mogło że definicja pojęcia „racja” zapamiętanego z zajęć logiki … wyklucza wszelkie wątpliwości …
Nic bardziej mylnego …
Z każdym kolejnym dniem mojego życia przekonuję się że racja jest jak dupa … Każdy ma swoją.
Inne tematy w dziale Polityka