rosemann rosemann
2095
BLOG

Pomarańczowy agent czyli jak wsparłem Tuska

rosemann rosemann Kultura Obserwuj notkę 39

 

 

Tym, którzy pytają jak w ogóle mogłem, odpowiem, że to kwestia ceny. Taki Dorn ma swoją i ja mam swoją. Moja cena to Pixies, Queens of the Stone Age, Kings of Leon.Z tego powodu, choć obiecywałem sobie, że nigdy w życiu, podreptałem, by uzasadniać istnienie największej „kamieni kupy” autorstwa Donalda Tuska, znanej jako OSRAM Stadion Narodowy.

Ja wiem, że od momentu, w którym nad leniwie płynącą przez środek stolicy Wisłą stanął ów monstrualny „koszyczek”, nic istotnego, co będzie odbywać się w Warszawie, nie odbędzie się w innym miejscu niż ów stadion. Tylko czekać jak zaczną tam robić wesela, studniówki i stypy a być może właśnie tam zostaną skierowani chętni do organizacji Marszu Niepodległości. Zrobią sobie z 10- 15 kółek i styknie.

Niemniej ten, kto zdecydował, że mając do dyspozycji wspomnianych wcześniej wykonawców, zorganizuje im występ w takim miejscu, musiał być pozbawionym słuchu debilem. W dodatku debilem wszechmocnym. Tylko tak można zrozumieć że nikt z setek ludzi, zaangażowanych w organizację Orange Warsaw Festiwal nie odważył się pójść do tego wszechmocnego debila i powiedzieć mu jak bardzo nie nadaje się to miejsce do tego by ktokolwiek na czymkolwiek tam grał.

W ogóle ów festiwal to osobliwość. Zauważyłem to już wówczas, gdy przechodziłem podziemiem z Ronda Waszyngtona w kierunku stadionu. Pierwszym spotkanym w tym podziemiu człowiekiem był gość trzymający trzy bilety i wymachujący nimi zachęcająco. To jeszcze nie było dziwne. Dziwni byli stojący w sporej grupie, pewnie dziesięć metrów od niego inni goście z karteczkami „kupię bilety”. Nie wiem czemu nie mogli kupić od tego pierwszego gościa.

Wysiłek organizacyjny Orange Warsaw Festiwalu najlepiej mógł ocenić ktoś, kto miał zakupiony potencjalnie najatrakcyjniejszy bilet na płytę stadionu. Jeśli zachciało mu się na tej płycie siusiu, musiał odbyć długi spacer w górę trybun, gdzie ulokowano toalety. Po wszystkim musiał wyjść na zewnątrz, obejść pół stadionu i wejść na płytę przez jedyną dostępną bramę.

Ale problem z siusiu to szczegół. W każdym razie wobec głównego, już sygnalizowanego na początku problemu. Tym problemem jest akustyka obiektu. Ile jest warta słychać było najlepiej wtedy, gdy koncert skończył jeden z wykonawców a kolejny próbował ustawiać nagłośnienie instrumentów. Ustawianie perkusji wyglądało tak, jakby na trybunach siedział jakiś drugi perkusista, który, dla zabawy, naśladował tego ze sceny zachowując sekundowe opóźnienie w powtarzaniu kolejnych dźwięków.

Skutki tej akustycznej osobliwości można było słyszeć w kompletnie zmasakrowanych setach Pixies i Queens of the Stone Age. Musiałem w trakcie tych koncertów wręcz dopytywać się czy  aby dobrze kojarzę co niektóre utwory. Co niektóre, bo większości nie kojarzyłem zupełnie. I nie tylko ze mną był ten problem. Zanim nie zaczęto z fanpejdża festiwalu wywalać krytycznych głosów, większość wpisów była połączeniem żalu za niespełnionymi oczekiwaniami i wściekłości wobec tej dźwiękowej masakry.

Innym powodem złości było odwołanie, oficjalnie z uwagi na deszcz (ciekawe co na to weterani Openera, pamiętający deszcze tam padające) a w rzeczywistości na urwany telebim trzy koncerty ze sceny przed stadionem.

Jedynym plusem, jaki mi w pamięci pozostał po tej amatorszczyźnie na OSRAM Stadionie Narodowym był taki pan, który z miotełką i szufelką kręcił się po płycie stadionu cierpliwie zmiatając najmniejsze nawet papierki.

Dla mnie był największym bohaterem imprezy.

Imprezy, która była moją pierwszą i ostatnia na tej „kamieni kupie” imienia OSRAM.

Na koniec piosnka, która ponoć była ale nie dam głowy bo nie rozpoznałem.


 

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (39)

Inne tematy w dziale Kultura