rosemann rosemann
1445
BLOG

„Rok Polski w Rosji” czyli cooltura

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 33

Od chwili, w której, po wyjątkowo długiej ciąży, urodziła się wreszcie decyzja o odwołaniu obchodów „Roku Polski w Rosji” narasta fala zdziwienia, wątpliwości oraz frustracji. By było jasne nie we mnie narasta. Narasta wśród twórców, znawców i „świadomych odbiorców” kultury. We mnie to, co przed chwilą wymieniłem, narastało właśnie wówczas, gdy naszym decydentom taki problem sprawiało podjęcie tej, dla mnie oczywistej decyzji.

Tyle, że ja najpewniej na kulturze się nie znam. Ostatnio omal nie podłożyłem się coryllusowi, gdy ten pastwił się nas Sasnalem.* Już, już, chciałem (ale Bóg mnie ustrzegł) pochwalić się, jak mi w jednej z warszawskich galerii udało się bez wysiłku rozpoznać, pośród dziesiątków innych, akurat bohomaz tego autora. Niby miałem coryllusowi tłumaczyć, że jednakowoż wypracował sobie ów Sasnal rozpoznawalny styl ale tak naprawdę szło o to, że taki jestem w topowej sztuce otrzaskany. Na marginesie Sasnal, jak by nie oceniać jego malarstwa, faktycznie rozpoznawalny styl wypracował, czego jestem żywym dowodem.

Coryllusa przy okazji „Roku Polski w Rosji” przywołuję nie przypadkiem. Ma on zwyczaj niemal w każdej sprawie, o której pisze, poruszać kwestię związanego nieodłącznie z tą sprawą budżetu.

Dla mnie oczywistym jest, że wszelkie uwagi i argumenty, przywoływane w związku z odwołaniem całej masy „eventów artystycznych”, które „Rokowi Polski w Rosji” miały towarzyszyć to oczywisty a czasem wręcz bezczelny pic na wodę. Że głownie chodzi właśnie o budżety, które tak ładnie i, jak się domyślam bogato, już pewnie porozpisywano i które teraz trzeba anulować.

W niezastąpionej w takich sprawach jak zgrabne uzasadnienie najbardziej niezgrabnych wpadek, oczywistych głupot i poronionych pomysłów „Gazecie Wyborczej” w sukurs artystom, którym wspomniane budżety anulowano idzie pan Roman Pawłowski, jeden ze speców od kultury z Czerskiej.** Tłumaczy on zarazem, że pewnie Radosław Sikorski nie miał wyjścia bo „byłoby źle widziane”, gdyby nasi przeróżni kuglarze, zwani artystami, jechali teraz zabawiać elity (rzecz jasna kulturalne a nie polityczne) państwa, które maczało palce w mordzie na 300 cywilach, ale równocześnie nie zgadza się z podjętą przez MSZ decyzją.

Zwraca on uwagę, że przecież Rosja nie przestanie wspierać terrorystów w Doniecku i Ługańsku, nie odetnie im dostawy uzbrojenia, rosyjscy "ochotnicy" nie przestaną przenikać na terytorium Ukrainy zaś Gazprom nie przestanie szantażować Ukraińców zakręceniem kurka z gazem tylko dlatego, że „do Jekaterynburga nie pojedzie spektakl Jana Klaty, w Moskwie nie odbędzie się wystawa Katarzyny Kozyry, a w Petersburgu nie zagra Sinfonia Varsovia.” Nie stanie się tak dlatego, że „ludzie odpowiedzialni za destabilizację Ukrainy są ostatnimi, których dotknie brak polskich spektakli i wystaw.”  Odwołanie wymienionych wyżej imprez „uderzy za to w rosyjskich odbiorców kultury, którzy są proeuropejscy i nastawieni krytycznie do polityki Putina.” Konkludując, jest ów autor przekonany, że „Odwołując Rok Polski w Rosji, pozbawiamy sami siebie wpływu na rosyjskie społeczeństwo, sami sobie odbieramy głos. I to na wiele lat - odbudowa zerwanych kontaktów potrwa długo. W ten sposób nie rozwiążemy tego konfliktu.”

Prawdę powiedziawszy nie mam zielonego pojęcia skąd Pawłowski wie, że na odwołane imprezy przyszliby wyłącznie „nastawieni krytycznie do polityki Putina” a nie przybłąkałby się żaden jego zwolennik. Nie mam też wątpliwości, że sam Pawłowski średnio, mało albo i wcale nie wierzy w to, że „Rok Polski” pod postacią wystawy Katarzyny Kozyry miałby tak wielki wpływ na rosyjskie społeczeństwo, że mógłby wręcz „zakończyć ten konflikt”.

Mam takie podejrzenie, że kontakt ze sztuką pani Kozyry mógłby mieć wręcz odwrotne od sugerowanych delikatnie przez Pawłowskiego skutki. Że mógłby, na zasadzie choćby zwykłej ciekawości, przyciągnąć całkiem sporą liczbę grażdan ciągle jeszcze zagubionych i niezdecydowanych czy są z Putinem czy przeciw Putinowi, którzy dopiero tam utwierdziliby się, że cała tę „Gejropę” (jak ją nazywa nieoficjalna proputinowska propaganda) trzeba czym prędzej załatwić.

Tak więc rzecz cała albo i wręcz cała tragedia sprowadza się, wedle mnie, profana od „cooltury”, do tego, że wraz z odwołaniem spektaklu Klaty i wystawy Kozyry przepadły tak fajnie poplanowane koszty, które należałoby ponieść (jak to z kosztami bywa)   do jakichś kieszeni.  

* http://coryllus.salon24.pl/597214,sasnal-czyli-pieczatka-koszernosci

** http://wyborcza.pl/1,75475,16373467,Po_co_kulturalny_bojkot_Rosji__Tak_nie_rozwiazemy.html#ixzz38SkTvfgK

 

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (33)

Inne tematy w dziale Polityka