Spore zamieszanie w sieci i, ogólniej, w opinii publicznej swym publicznym przyznaniem się wywołał Senator RP z Platformy Obywatelskiej, Jan Filip Libicki. Celowo nie napisałem w poprzednim zdaniu do czego się przyznał senator Libicki. To rzecz trudna i kwestia dyskusyjna. Myśli pewnie sam autor owej konfesji, że wyznał, jaki to z niego odważny, szczery, konsekwentny i wierny zasadom człowiek i polityk.
To pierwsze byłbym w stanie uznać, z zastrzeżeniem, że dla mnie to ten typ odwagi, z jaką niektórzy, na oczach kolegów i koleżanek, dotykają „goła ręką” przewodu pod napięciem albo wypijają cała butelkę Tabasco.
Pewnie nie zgodzi się ze mną senator Libicki ale kontekst, w jakim walczy on z „populizmem” i „socjalizmem” nie pozwala tego jego męstwa widzieć inaczej. Czemu nie pozwala, wyjdzie nam, gdy zajmiemy się pozostałymi cechami, które jakoby stały za śmiałym wyznaniem Libickiego. A więc szczerość, konsekwencja i wierność zasadom. Rozważymy je łącznie, bo tak jest najłatwiej.
Gdyby chciał nam Pan Senator dowieść, że faktycznie szczery, konsekwentny z niego człowiek i w dodatku wierny swym poglądom, zaraz po swym coming out i autodafe, konsekwentnie i szczerze powiedziałby swemu pryncypałowi, panu Donaldowi Tuskowi, co myśli o populistycznym i już nie socjalistycznym ale wręcz komunistycznym posunięciu, jakim było doraźne zwolnienie pewnej grupy obywateli, którzy w konkretnym czasie i miejscu powinni uiszczać opłatę za wygodę, którą z wyboru mieli do dyspozycji.
Koszt tej przyjemności, jak podały źródła związane z KPRM, wynosi 20 mln zł, czyli 1/10 tego, co pociągnęłaby za sobą ustawa, z którą pan Libicki tak dzielnie walczył.
W jednym przypadku mamy do czynienia z kwestią, która dla wielu jest sprawą życia i śmierci. W drugim z „robieniem dobrze” tym, których „letko” stać na poniesienie kosztów, z których zostali zwolnieni. Uciązliwości, których doświadczyć mogli użytkownicy Amber One, pozbawienie łaskawości Tuska, nawet nie będę porónywał z tą, którą na własnej skórze odczują ofiary męstwa i wierności zasdom Libickiego. Różnicę czyni chyba też i to, że potencjalni wyborcy i Tuska i Libickiego stali akurat nie w kolejkach do lekarza i apteki ale w kolejkach do bramek w Rusocinie i Nowej Wsi.
I tu wracam do odwagi pana Libickiego. Naprawdę trzeba być odważnym, a nawet obdarzonym skłonnością do brawury, by w czasie, gdy jego partia za miliony złotych „umila” życie zmotoryzowanym letnikom, chlubić się pozbawieniem wsparcia tych, których kłopotem nie jest półgodzinne czy nawet godzinne oczekiwanie na wjazd na Amber One ale heroiczna próba przeżycia kolejnego miesiąca.
Oczekuję więc, że Senator RP publicznie, równie dzielnie i konsekwentnie oceni populistyczną i komunistyczną decyzję wywalenia 20 milionów złotych publicznego grosza na zbytki i jej autora, pana Donalda Tuska.
Inaczej uznam, że jest on dzielny tylko w starciu z chorymi i ubogimi staruszkami i zasługuje na większość ocen, które po swoim mężnym oświadczeniu zainkasował. Poza tymi niegrzecznymi oczywiście.
Inne tematy w dziale Polityka