Pierwsza tura pytań była po prostu nudna. Drugą z impetem wodospadu rozpoczęła posłanka PiS Beata Kempa, by po chwili podważyć wiarygodności premiera. Poszło o słowo „poufne”, którego Tusk miał użyć. Tusk zażądał sprawdzenia tej rewolucyjnej informacji. Okazało się, iż pani poseł Kempa nie ma racji, co jest w sensie ścisłym nadzwyczajne, by nie napisać niewiarygodne.

Po przerwie pani poseł Kempa przeprosiła, zawiodła akustyka Sali Kolumnowej, zmęczenie pani poseł i to, że… stenogramów Schetyny nie ma. Impet zadawania pytań spadł jak Robert Mateja z Velikanki.
c.d.n.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka