rozum rozum
477
BLOG

Opowiadanie noworoczne

rozum rozum Polityka Obserwuj notkę 0

Tegorocznego sylwestra i Nowy Rok spędziłem w Krynicy Górskiej. Przepiękna aura, delikatny mróz, bieluśko, imponujące iluminacje i noworoczna atmosfera kurortu. Wszystko to i jeszcze obecność mi bliskich zapowiadało naprawdę udany wypad w góry.

Przybyliśmy w czwartek około 13-tej. Czem prędzej się wybraliśmy do muzeum Nikifora. No, ale muzeum było nieczynne z powodu inwentaryzacji dzieł artysty. Widać w minionym roku dzieł przybyło, albo istniało uzasadnione podejrzenie, iż jakieś dzieła zniknęły. Innego wytłumaczenia nie znajduje dla zamykania muzeum w czas turystycznej ofensywy. Nic to, pomyśleliśmy i dawaj do restauracji. O restauracji więcej nie napiszę, ponieważ nie zwykłem używać słów powszechnie uchodzących za obraźliwe. Dodam tylko, że coś tak niesmacznego podano mi w czas studiów w jednym z warszawskich „Karaluchów”. Kolejnym przystankiem w naszej wyciecze była pijalnia wód. Tu wszystko jak trzeba, kubeczki, wody, stoiska z lokalnymi dziełami sztuki i rozmaitymi polepszaczami stanu zdrowia. Muszę jednoznacznie stwierdzić, iż woda „Zuber” naprawdę perfekcyjnie oczyszcza organizm – w sensie ścisłym. Po godzinie odpoczynku marsz na deser. Znajomy zachwalał jedną taką kawiarnię i jej słodką specjalność. Osobiście słodyczy nie jadam w ogóle, ale moja żona, a i owszem. Niestety specjalności nie było, specjalista wyjechał i nie było spejalisty. Cóż, potupaliśmy do kolejnej i owszem Tiramisu jak z książki cukiernika, kawa z cynamonem i czekoladą – świeżutkie i smaczne. Niestety musieliśmy jeść w płaszczach. O ile temperatura bliska zeru służy Tiramisu, to kawie niezbyt. Duch w turyście nie umiera – nigdy. Idziemy, widzimy sanie, konie, woźnicę, więc czas na mini kulig. Cóż, jestem liberałem, więc nie powinienem narzekać, ale z kuligu zapamiętam odór, wyłącznie odór. W końcu wieczór, ładne apartamenty ze wszelkim zdobyczami cywilizacji hotelarskiej. Pomijając brak ciepłej wody naprawdę deluxe. Na dobranoc kilka kropel Grande Fine – odmiana brandy z nutką wina.
Sylwestra (to wszak dzień cały) spacerowaliśmy nieco, a nieco leniuchowaliśmy. Posiłek spożyliśmy w restauracji. Rosół z kulkami mięsnymi zimny. Rosół nie powinien być zimy. Placki ziemniaczane nie powinny być przypalone, a deklarowany w karcie dziki zwierz nie powinien w trasie kuchnia- stół przemienić się w krowę. Piwo było dobre, o ile przemysłowe piwa za takie mogą uchodzić. Znowu spacer. Na deptaku spotkałem znajomego – adwokata z Krakowa – który powiedział, iż dnia poprzedniego doznał szoku kulinarnego. Otóż zamówił był danie włoskie: lasagne, a otrzymał spalone płaty makaronu w niewiarygodnie gorącej zupie pomidorowej. Kiedy doczekał ostygnięcia zupy makaron przemienił się w kruche chipsy. Odpowiedziałem mu, że na Sycylii serwuje się podobne przysmaki: jagnięce lub baranie jelita z grilla. Nie wyglądał na pocieszonego. Oznajmił, że na jego wyraźny protest kelner odpowiedział mu: jak się panu nie podoba to dowidzenia. Nie dziwi mnie zachowanie kelnera, jak nie ten turysta to inny. To taka zasada: nie musimy dbać o jakość usług, ponieważ turyści i tak przyjadą. Sylwestrowy wieczór spędziliśmy na rozmowach o wszystkim. Towarzyszyły nam smakowite szlachetne trunki napełniające nasze serca optymizmem, a nas samych jedwabistą lekkością.  
Nowy Rok rozpocząłem lekturą „Zrób sobie raj” autorstwa Mariusza Szczygła. Sprawinie napisana książka o Czechach dla Polaków – polecam. Śniadanie, spacer, pijalnia wód (nieczynna), drobne zakupy, pakowanie i wieczorny powrót do domu.
Wracając doszedłem do wniosku, że to nasze Davos jest wciąż zagnieżdżone w PRL-u. Słabo dbamy o jakość usług, czystość i schludność wnętrz i o zwykłą ludzką uprzejmość. Pomieszanie kiczowatych iluminacji i straganów z odzieżą tego obrazu nie zmienia. Mamy jednak Nowy Rok, więc może coś się zmieni. Może na lepsze?  
Pozdrawiam         
rozum
O mnie rozum

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka