RAFAŁ TRZASKOWSKI RAFAŁ TRZASKOWSKI
1246
BLOG

Europa dwóch prędkości - czy jest się czego bać?

RAFAŁ TRZASKOWSKI RAFAŁ TRZASKOWSKI Polityka Obserwuj notkę 7

"Europa dwóch prędkości" to tytuł, który straszy nas w kilkunastu wersjach językowych w większości europejskich gazet i tygodników. Czasem ze znakiem zapytania, często bez. Czy słusznie? Czy jest się czego bać?

Zacznijmy od tego, że sam pomysł kanclerz Merkel, aby porozumieć się z prezydentem Sarkozym w sprawie przyszłości wspólnej waluty i sposobu radzenia sobie z kryzysem ponad głowami wszystkich unijnych partnerów nie był specjalnie dobry. To zawsze rodzi niezdrowe podejrzenia. Próba realizowania tzw. "paktu konkurencyjności" wyłącznie w oparciu o strefę euro i organizowanie przez przewodniczącego Rady Europejskiej szczytów (choćby nieformalnych) szefów państw należących do tejże strefy, przy pominięciu innych musi wzbudzać kontrowersje. Zwłaszcza w obecnym klimacie, który zdaje się prowadzić do stopniowego osłabienia Komisji Europejskiej. Dlatego też absolutnie kluczowe jest, aby ewentualna współpraca krajów strefy Euro miała charakter nieformalny (nie prowadziła do tworzenia jakichkolwiek nowych procedur i instytucji) oraz, co najważniejsze otwarty dla wszystkich spoza strefy Euro (co znalazło swój oddźwięk w grudniowych konkluzjach szczytu UE, ale już nie w samej decyzji dotyczącej nowego mechanizmu stabilizacyjnego). Właśnie w tym duchu przez naszych posłów złożone zostają poprawki do opinii Parlamentu Europejskiego w sprawie zmiany traktatu, która konieczna jest do utworzenia nowego mechanizmu stabilizacyjnego.

"Europą dwóch prędkości" straszono nas wielokrotnie przy okazji negocjacji akcesyjnych, czy też negocjacji dotyczących traktatu lizbońskiego. Od tej pory jednak wiele się zmieniło. Podział na kraje "nowej" i "starej" Europy nie ziścił się. Jasnym stało się, że podziały przebiegają w Unii podług zupełnie innych kryteriów niż integracyjny staż. Nikt przy zdrowych zmysłach nie może wierzyć w to, że da się zwiększyć konkurencyjność unijnej gospodarki bez Wielkiej Brytanii, Szwecji, czy Polski. Wiadomo, ze znacznie skuteczniejszym instrumentem, który sprzyja ożywieniu gospodarczemu byłoby pogłębienie jednolitego rynku (choćby o handel na Internecie, czy dalszą liberalizację swobodnego przepływu usług) niż harmonizowanie podatków.  

Różnice w podejściu do integracji istniały od zawsze, wystarczy w tym kontekście wspomnieć strefę Euro, strefę Schengen, czy politykę obronną, na którą zdecydowały się wybrane państwa członkowskie. Również dziś w oparciu o tzw. klauzulę wzmocnionej współpracy, która umożliwia chętnym państwom integrować się głębiej w wybranych dziedzinach, grupy państw podejmują decyzję, aby iść dalej bez oglądania się na innych (w wybranych aspektach prawa rodzinnego, czy też w odniesieniu do europejskiego patentu). Żelazną zasadą "wzmocnionej współpracy" jest jednak jej otwarty charakter.

Jeżeli Unia Europejska poważnie chce radzić sobie z kryzysem finansowym i stabilnością wspólnej waluty, musi to robić w oparciu o istniejące instytucje (Komisję i Parlament) oraz przy współudziale wszystkich 27 państw członkowskich. Strefa Euro może ściślej koordynować swoją politykę gospodarczą (poprzez istniejącą Eurogrupę, w ramach której spotykają się ministrowie finansów strefy Euro) i dbać o większą dyscyplinę finansową. Skutecznie poprawiać konkurencyjność unijnej gospodarki możemy tylko wszyscy razem.

Rafał Trzaskowski

Strasburg, 16.02.2011

ekspert ds. polityki europejskiej, europoseł PO

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka