Rybitzky Rybitzky
1900
BLOG

Rocznica wielkiej naiwności

Rybitzky Rybitzky Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 185

Przy okazji 75. rocznicy aresztowania i wywózki przywódców Polskiego Państwa Podziemnego w okolicznościowych tekstach pojawia się często sformułowanie “podstępne aresztowanie”. Niestety, w ruchu Sowietów nie było niczego podstępnego. Byli przecież Sowietami - i działali jak zawsze. Jeśli ktoś wierzy w “słowo oficera Armii Czerwonej”, to sam jest sobie winien. Swoją drogą, jedyne co obiecywali Polakom Sowieci to “bezpieczeństwo” i ze swojej perspektywy mogli nawet nie uważać tego za kłamstwo. Czyż bowiem nie ma bezpieczniejszego miejsca, niż więzienie NKWD?


Należy przyznać, że wielu z późniejszych więźniów Łubianki miało obawy przed ujawnieniem się wobec Sowietów - i były to obawy jak najbardziej słuszne i racjonalne. Po 17 września 1939, Katyniu, Jałcie, Powstaniu Warszawskim, Akcji Burza, Zamku Lubelskim, PKWN - po tym wszystkim można było mieć dystans do pomysłu ujawnienia się polskiego przywództwa wobec Sowietów. A jednak polscy politycy stłumili swoje wątpliwości, co moim zdaniem jest przykładem jakiejś zbiorowej psychozy.


Ktoś, jak zwykle przy takich okazjach, może mi zarzucić, że “oceniam sytuację ahistorycznie”, “bo przecież wtedy nie żyłem i nie wiem jak było”. Prawda jest jednak taka, że polscy przywódcy w marcu 1945 mieli przecież dokładnie taką samą wiedzę czym są Sowieci i jak działają, jak my teraz. To co mieli Sowieci pokazać, już pokazali, i parę zdań wcześniej to wymieniłem. Mimo to, polskie kierownictwo zgodziło się oddać w ręce Armii Czerwonej, aby - jak głosił plan - wsiąść do samolotu podstawionego przez Sowietów i udać się do Londynu.


Tak, to brzmi śmiesznie, ale w marcu 1945 to brzmiało równie śmiesznie - a polscy przywódcy na to poszli. Podkreślam - gdyby to było chociaż rok wcześniej, gdy Sowieci jeszcze nie weszli na przedwojenne polskie terytorium, nie rozbili oddziałów AK, nie wywozili naszych partyzantów tysiącami na Syberię. Gdyby nie mordowali Polaków na Zamku Lubelskim czy Majdanku i wielu innych miejscach. Gdyby nie było jeszcze pełnej świadomości skali zdrady Aliantów. Wtedy jeszcze ewentualnie można by zrozumieć, że przywódcy polskiego podziemia oddają się w ręce Armii Czerwonej i NKWD, aby polecieć sobie do Londynu. Ale w marcu 1945?


Być może Polacy sądzili, że chroni ich status sojuszników Aliantów i że nie trafią przez to w ręce NKWD. To oczywiście też był wyraz skrajnej naiwności, naiwności, która mogła się pojawić paręnaście miesięcy wcześniej, ale nie w marcu 1945 roku. Jeśli w marcu 1945 polscy politycy myśleli, że alianci zachodni obronią ich przed Stalinem to musieli być skrajnie oderwani od rzeczywistości.
Aresztowanie przywódców oznaczało koniec Polskiego Państwa Podziemnego w zorganizowanej formie. A raczej - ostateczny koniec, bo już od kilku miesięcy trwał skuteczny demontaż organizacji, którą Polacy zbudowali z takim trudem.
Na wszystkich etapach likwidacji Polskiego Państwa Podziemnego kluczową rolę odgrywał jeden człowiek - Leopold Okulicki. To on namawiał kierownictwo AK na wybuch powstania w Warszawie, on - jako komendant AK - nagle rozwiązał tą organizację, wywołując ogromny chaos w strukturach podziemia (dając NKWD wielki prezent), a na koniec pociągnął za sobą do sowieckiego samolotu kolegów z kierownictwa polskiego podziemia. Wydaje mi się wielkim błędem, że nazwiskiem Okulickiego nazywa się szkoły i jednostki wojskowe.


Na wieść o aresztowaniu, a potem procesie przywódców Polskiego Państwa Podziemnego większość zachodnich polityków tylko wzruszyło ramionami. To najlepiej pokazało, jak płonne były nadzieje polskich polityków. Nadzieje nawet nie na to, że Zachód ich ochroni, ale na to, że kogokolwiek interesowało co mają do powiedzenia.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura