Rybitzky Rybitzky
5772
BLOG

Sztuka prowokacji

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 90

Wydarzenia podczas finału Pucharu Polski w Bydgoszczy nie mogły być zaskoczeniem dla wszystkich, którzy czytali informację rozsyłaną na forach kibicowskich na tydzień przed meczem:

Władza szykuje prowokację względem kiboli podczas meczu finału Pucharu Polski. Wykorzystując fakt, że właśnie w Bydgoszczy spotkają się zantagonizowane, a zarazem najbardziej społecznie aktywne grupy kiboli, Lech i Legia, szykowana jest spora akcja pokazowa. Ma dojść do prowokacji, która skutkować będzie "modelową interwencją" służb porządkowych. Akcja "widelec" to przy tym subtelne działanie. Jeśli nie chcecie zostać spałowani, trafić do aresztu i otrzymać wyrok w zawieszeniu: żadnego alkoholu, żadnej bujanki, żadnej agresji. To nie będzie zwykły mecz, władza chce na nim rozbić polski ruch kibicowski.

Powyższy tekst przeczytałem na blogu Adama Kuzia 28 kwietnia, ale był on dostępny już wcześniej m.in. na stronach fanów Lecha Poznań.

Oczywiście można uznać za przypadek fakt, że po rozegranym we wtorek meczu opisany wcześniej scenariusz się wypełnił. No może nie w 100 proc. - bo akcja policji w Bydgoszczy była, jak zwykle, kompromitacją.

(Na marginesie – "Gazeta Wyborcza" podając straty wyrządzone przez kibiców wymieniła kwotę miliona złotych. Potem okazało się, że z tego 950 tys. to koszt policyjnego zabezpieczenia – transportu, noclegów dla funkcjonariuszy itp.. Warto w takim razie zapytać: 1. Czy inne masowe imprezy nie generują tego typu kosztów? 2. Po co w ogóle były te nakłady, skoro gigantyczne policyjne siły okazały się rzekomo bezradne wobec kiboli?)

Po zadymie jednak z pełną mocą ruszyła medialno-rządowa propagandowa machina. Premier zapowiedział ostrą rozprawę ze "stadionowymi bandytami" poprzez wprowadzenie nowych regulacji – nie wspominając jednak o dwóch rzeczach. Po pierwsze o tym, że w naszym kraju obowiązuje już szereg opracowanych przez lata przepisów i procedur dotyczących walki z kibolstwem – tyle tylko, że nikt ich nigdy nie potrafił skutecznie zastosować. Po drugie zaś, Tusk nie wspomniał nic o ukaraniu osób – a zwłaszcza policjantów – odpowiedzialnych za złe zabezpieczenie meczu w Bydgoszczy.

Trudno nie odnieść wrażenia, że rząd ochoczo wykorzystuje "walkę z kibolstwem" jako kolejny z licznych tematów zastępczych. Tym razem jednak nie spodziewałbym się spektakularnego pr-owskiego sukcesu. Przede wszystkim dlatego, że tak naprawdę większość społeczeństwa nie czuje zagrożenia ze strony kiboli. Są oni postrzegani jako coś groźnego, ale odległego – a zarazem poniekąd tradycyjnego. "Kibole? Przecież oni zawsze się tłuką".

Niezależnie jednak od sprawy pr-owskich planów rządu należy podkreślić, że prowokacja – jeśli takowa miała miejsce – się w pełni udała. Mimo ostrzeżeń, kibice (bo nie tylko kibole) zachowali się dokładnie zgodnie z przewidywaniami. Za nic mając rozsądek dali się ponieść agresji i wykorzystać jak dzieci w toczonej ponad ich głowami grze.

Dlatego wydarzenia w Bydgoszczy stanowią ostrzeżenie głównie dla tych wszystkich (jak zauważyłem całkiem licznie reprezentowanych na Salonie24), którzy upatrują w piłkarskich ultrasach jakiejś patriotycznej siły i źródła narodowego odrodzenia.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (90)

Inne tematy w dziale Polityka